tag:blogger.com,1999:blog-46153022588986690152024-03-05T02:04:43.607-08:00"There’s all these secrets that I can’t keep" Arctic MonkeysFlorensshttp://www.blogger.com/profile/17825880642493802532noreply@blogger.comBlogger12125tag:blogger.com,1999:blog-4615302258898669015.post-13719347165294629092015-03-15T10:40:00.000-07:002015-03-15T10:40:21.835-07:00Rozdział dwunasty<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rozdzieliliśmy się po powrocie do
domu. Zgubiłam się w tłumie i w swoich myślach. Czy to naprawdę się wydarzyło?
Znowu?!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na ustach wciąż czułam jego smak,
w myślach odgrywałam moment, w którym przyciągnął mnie do siebie, a nasze ciała
momentalnie się do siebie dopasowały, rzeczywistość wokół mnie była rozmazana. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Usiadłam na fotelu w rogu salonu,
z daleka od tłumu i wszystkich znajomych twarzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Patrzyłam się przed siebie, gdy
nagle Noah wszedł do salonu i jak zawsze przyciągnął moją uwagę. Nie mogłam
uwierzyć, że zachowywał się tak naturalnie, jak gdyby zupełnie nic się nie
wydarzyło. Przeszedł przez pokój i usiadł na kanapie koło jakiejś rudowłosej,
szczupłej dziewczyny. Wyglądała, jakby przez ostatnie trzy dni nie miała nic w
ustach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie słyszałam ich rozmowy, ale
widziałam, jak Noah pochyla się nad nią, by powiedzieć jej coś na ucho,
widziałam gęsią skórkę na jej ramionach i wiedziałam wtedy, że ona, tak jak ja,
nie jest obojętna na obecność chłopaka. Uśmiechnęła się i potargała mu włosy,
jak gdyby był jej młodszym bratem, chociaż zrobiła to tak delikatnie, że trudno
było mi uwierzyć w taki zbieg okoliczności. Pocałował ją w policzek, a
niewidzialna igła wbiła się mocno w moje serce. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pocałunek w policzek to nie powód
do zazdrości. Szczególnie, kiedy nie wiesz, jakie są relacje między tobą, a
osobą, na którą patrzysz. A jednak zabolało. A bolało jeszcze bardziej, kiedy
dziewczyna przekręciła głowę w jego stronę i pocałowała go delikatnie w usta.
Zupełnie nie jak siostra.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bardziej zaskoczony ode mnie był
chyba tylko Noah, a jednak nie odsunął głowy, tylko z powagą patrzył się na jej
usta. Powiedział coś, nie wykazując odrobiny rozbawienia, a ona zaśmiała się i
pocałowała go znowu. Wzruszyła ramionami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z jednej strony chciałam
wiedzieć, o czym rozmawiają, ale z drugiej, o wiele silniejszej strony,
chciałam zapaść się pod ziemie i wyrzucić ten obraz z mojej pamięci już na
zawsze. Odwróciłam zaszklone spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przed chwilą czułam się
szczęśliwa w ramionach Noah, a teraz patrzyłam, jak całuje kogoś innego. Jak to
świadczyło o mnie? Jak to świadczyło o nim? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z nikąd przede mną pojawiła się
Sophie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak się bawisz Jas? –
powiedziała głośno, przekrzykując muzykę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Beznadziejnie – mruknęłam,
unikając jej spojrzenie. Nie chciałam, by zobaczyła po mnie, że jestem o krok
od załamania się na oczach tych wszystkich ludzi zebranych w pokoju. – Chcę
wracać do domu i przespać się trochę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Też o tym myślałam. Sam
powiedział, że może nas zawieźć, nic dzisiaj nie pił.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przypomniałam sobie Sama, który
grał na bębnach w zespole z Oliverem i Noah, wyglądał na rozsądnego. Kiwnęłam
głową i dałam się zaprowadzić na zewnątrz, ignorując Noah i rudowłosą
dziewczynę, którzy wciąż siedzieli na kanapie w salonie. Nie zerknęłam, by
dowiedzieć się co konkretnie robili. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wróciliśmy rozklekotanym fordem
Anglią Sama do naszego mieszkania. Na górze obie usiadłyśmy przy blacie kuchennym
i zamilkłyśmy. Chyba żadna z nas nie miała ochoty iść jeszcze do łóżka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Muszę ci coś powiedzieć –
odezwała się w końcu Sophie. – To znaczy… Chyba już wiesz, ale i tak chciałam
ci to powiedzieć osobiście, bo ostatnio nie byłam zbyt dobrą przyjaciółką. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bywało gorzej. – Próbowałam
rozładować sytuację, ale chyba mi nie wyszło, bo żadna z nas nie była w
nastroju na żarty. – Co takiego chciałaś mi powiedzieć?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ja i Oliver wróciliśmy do
siebie… i przepraszam, że tak cię ignorowałam ostatnio.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nic się nie stało – mruknęłam.
– Ja też chcę ci coś powiedzieć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wpatrzyłam się w swoje dłonie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Noah mnie pocałował…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dzisiaj?! – Sophie wyglądała na
zaskoczoną.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak. Ale to nie ważne. Minutę
później całował już inną, więc chyba powinnam podejść do tego tak jak on –
zapomnieć, zanim zrobi się z tego coś poważnego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Miałam łzy w oczach, ale nie
dawałam po sobie poznać, jak bardzo roztrzęsiona się wtedy czułam. Sophie
złapała moje dłonie i ścisnęła je mocno, pocieszająco. Właśnie dlatego unikałam
jakichkolwiek zwierzeń, nienawidziłam tego uczucia słabości, jakie dawali mi
ludzie, którym mnie było szkoda.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie musisz tego robić. Wszystko
w porządku – powiedziałam, zabierając dłonie z jej uścisku i chowając je między
kolanami. – Wszystko jest okay – powtórzyłam, żeby przekonać samą siebie,
zabrzmiało bardziej wiarygodnie niż za pierwszym razem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie udawaj, Jas. Wiem, jak się
czujesz. Przecież wiem, że zawsze chciałaś być z Noah.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wcale nie… - Głos mi się
załamał, co kompletnie zepsuło cały efekt. Starłam szybko łzy z policzków i
wstałam od stołu, idąc do swojej sypialni. Nie chciałam, żeby Sophie widziała
jak płaczę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może pójdziemy gdzieś jutro
razem? Spędzimy cały, babski dzień na mieście, albo coś?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie mogę, jutro jadę do
Sheffield. – Przypomniałam sobie, że nie miałam jeszcze okazji, by powiadomić
Sophie o swoich planach. – Chcę odwiedzić sierociniec.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ty nigdy nie chcesz go
odwiedzać. – Sophie powiedziała coś, co tylko my dwie mogłyśmy wiedzieć, a
tylko ona mogła wypowiedzieć na głos.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kiedyś trzeba się przełamać –
szepnęłam i zamknęłam za sobą drzwi swojej sypialni.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Obudziłam się o świcie z planem w
mojej głowie. Postanowiłam ignorować fakt, że James miał mi towarzyszyć podczas
podróży do Sheffield. Nie odezwał się do mnie ani razu od czasu naszej wizyty w
Świecie Stróży, a więc stwierdziłam, że nie obchodzi go to, co rozkazała mu
Rada Czterech. Zarezerwowałam bilet pociągowy i zebrałam się do wyjścia przed
ósma rano, by nie obudzić Sophie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jednak gdy tylko znalazłam się
pod klatką mojego bloku zobaczyłam Jamesa opierającego się o duży samochód,
który wyglądał na coś wartego więcej niż moja roczna pensja. Przez chwilę
stałam, wpatrując się w niego otępiała.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zamierzasz tu podejść, czy
będziesz się tak gapić cały dzień? – warknął, odchodząc na krok od auta i
zwracając się w moją stronę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Już… - starałam się brzmieć na
pewną siebie, w czym żałośnie zawiodłam. – Skąd wiedziałeś, że będę wychodzić o
tej porze?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wiedziałem. – Obszedł
samochód i usiadł za kierownicą. Podążyłam w jego stronę i zajęłam miejsce
pasażera z przodu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie musiałeś tego robić…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak. Musiałem. – To ucięło
naszą rozmowę. Nie chciałam zaczynać nowego tematu, chociaż miałam wiele pytań,
na które musiałam znać odpowiedzieć. Wiedziałam, że James i tak nie będzie
skory do konwersacji. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zapowiadała się długa i
stresująca podróż.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy siedzieliśmy cicho moje
myśli odpływały w kierunku, który zaczynał już być klasykiem w mojej głowie.
Myślałam o Noah i o tym, jak mnie traktował, a mimo to, jak bardzo zależało mi
na tym, by nie przestawał. Tak żałośnie chciałam, by skupiał na mnie swoją
uwagę, że potrafiłam nawet ignorować fakt, że pięć minut po pocałowaniu mnie,
całował inną dziewczynę i wyglądał, jakby nie miał z tym żadnego problemu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
James prowadził samochód, a ja co
jakiś czas zerkałam na niego, by dostrzec w jego twarzy jakąś zmianę, ale mimo
moich desperackich prób, wciąż widziałam jedną i tę samą minę – wkurzoną minę.
Chciałam włączyć radio, ale odsunął moją dłoń od włącznika stanowczym gestem.
Westchnęłam i opadłam na siedzenie, krzyżując ręce na piersi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mamy jechać przez trzy godziny
w kompletnej ciszy? – mruknęłam, patrząc się przed siebie, niczym naburmuszone
dziecko. Wiedziałam, że zachowuję się dziecinnie, ale on też nie próbował być
zbyt dojrzały z tym całym zawsze pochmurnym nastawieniem do życia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Za co konkretnie aż tak mnie
nienawidzisz? – zapytałam, odwracając się w jego stronę. Drgnął nieznacznie,
ale wciąż z uporem wpatrywał się w jezdnię. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kto powiedział, że cię
nienawidzę? – Powiedział to tak chłodnym tonem, że nie byłam pewna, czy zdawał
sobie sprawę o co się mnie pytał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ty. Cały czas jesteś dla mnie
chamski.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jestem chamski dla wszystkich.
– Wzruszył ramionami. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobry argument – mruknęłam pod
nosem i mogłabym przysiąc, że kąciki jego ust uniosły się nieznacznie, chociaż
nie nazwałabym tego jeszcze uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wcale się nie paliłem do pracy
z ludźmi, wiesz? Jestem tu, bo zmusiła mnie do tego Wielka Czwórka…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To zauważyłam już podczas
spotkania z nimi. Chyba masz wobec nich bardzo duży dług do spłacenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chyba mam – warknął, wracając
do swojej starej, pochmurnej ekspresji. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jaki? – zapytałam, uśmiechając
się jak ciekawskie dziecko w przedszkolu, ignorując jego minę. Chciałam
wiedzieć, co takiego zrobił James i jeśli musiałam udawać idiotkę, by to z
niego wyciągnąć – nie miałam oporów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie twoja sprawa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ostatnio wiele rzeczy okazuje
się jednak być częścią <i>mojej sprawy</i>, więc może jednak podzielisz się ze
mną swoim sekretem? – Mój pogodny ton skrywał cały stres, który czułam, kiedy
siedziałam tak blisko Jamesa. Wciąż nie byłam przyzwyczajona do przebywania z
nim w jednym pomieszczeniu, szczególnie, kiedy jeden jego ruch mógł nas oboje
wpędzić do grobu. <span lang="ES-AR" style="mso-ansi-language: ES-AR;">No… Może
tylko mnie, od kiedy James nie był do końca człowiekiem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jeszcze jedno słowo, a zostawię
cię na poboczu – zagroził.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie możesz mnie zostawić na
poboczu. Stróże by cię za to powiesili…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle James gwałtownie zahamował,
zjeżdżając na pobocze drogi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wyłaź – warknął. Wyglądał,
jakby nie żartował. Przełknęłam ślinę i zerknęłam za okno. Byliśmy na jednej z
głównych dróg pomiędzy Londynem a Sheffield, ale wokoło znajdował się tylko i
wyłącznie las. Dwa samochody wyminęły nas po prawej stronie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Poważnie? – zapytała, jąkając
się, chociaż z całych sił starałam się wyglądać na pewną siebie. Ponownie
charakter Jamesa dosłownie mnie zmiażdżył.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie będę powtarzał ponownie –
Pochylił się nade mną i otworzył drzwi po mojej stronie, a ja wstrzymałam
oddech na te kilka sekund, kiedy był blisko mnie, uważając, by go nie dotknąć.
– Już.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Odpięłam pasy i powoli
wygramoliłam się z samochodu. Wciąż liczyłam na to, że James przyzna się do
żartu i każe mi wsiąść spowrotem do samochodu, ale zamiast tego zatrzasnął za
mną drzwi i wcisnął pedał gazu. Już po kilku sekundach odjeżdżał drogą w
kierunku Sheffield. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kilka długich chwil zajęło mi
przyswojenie wszystkich informacji. Byłam sama, na kompletnie pustej drodze w
środku lasu, a za kilka godzin powinnam znaleźć się w Sheffield, bo inaczej
będę miała na głowie kilka bardzo poważnych i bardzo wymagających istot
ponadnaturalnych… Po pierwsze brzmiało to wręcz śmiesznie, a po drugie…
strasznie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Odczekałam kilka minut, by się
upewnić, że James nie planował tylko dać mi nauczkę i wrócić po mnie, gdy
stracę nadzieję. W sumie nie powinnam się tego po nim spodziewać, jednak
nadzieja matką głupich. Ruszyłam przed siebie, nie wiedząc co konkretnie chcę
osiągnąć idąc w kierunku Sheffield. Na piechotę dotarłabym tam po kilku
godzinach. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wybawienie nadeszło już za
następnym zakrętem, gdzie to przed oczami ukazał mi się przystanek autobusowy.
Odetchnęłam z ulgą i usiadłam na ławce, w oczekiwaniu na następny autobus
kursujący na tej trasie. Kilkaset metrów ode mnie stała tabliczka informująca,
że w tamtym miejscu rozpoczynał się teren zabudowany. Wioska nie mogła mieć
więcej niż pięć domów na krzyż, ale nie kwestionowałam znaków. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na szczęście autobus przyjechał
po piętnastu minutach. Kończył się wrzesień, a siedzenie na dworze szybko
robiło się bardzo uciążliwe, kiedy zaczynał wiać silny, jesienny wiatr.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy przejeżdżaliśmy znajomymi
dla mnie ulicami poczułam jak wielka gula tworzy się w moim gardle,
ograniczając mi dostęp do powietrza. Żołądek przewrócił mi się na drugą stronę
w proteście na wszystko to, co docierało teraz do mojej głowy, kiedy
wspomnienia zdominowały wszystkie moje myśli. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie wiedziałam jak to możliwe, by
tak nienawidzić, a zarazem czuć tak ogromny sentyment do jednego, nic
nieznaczącego miejsca. Cieszyłam się, kiedy opuszczałam to miasto, ale teraz,
kiedy wróciłam, czułam się, jakbym odwiedzała starych przyjaciół. Szczęśliwa,
że tu jestem i szczęśliwa, że nie muszę zostać na długo. Akurat zaczynało
kropić, kiedy autobus zatrzymał się na dworcu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rozejrzałam się naokoło,
wyglądając za jakąkolwiek zmianą, ale wszystko tutaj wyglądało tak samo jak je
zapamiętałam. Stare budynki koło dworca, ławki pomalowane na brzydki, popielaty
kolor, nawet mała restauracja z domowej roboty jedzeniem wyglądała jakbym
dopiero wczoraj jadła tam rybę z frytkami tuż przed odjazdem do Londynu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zdążyłam już przyzwyczaić się do
szeptów w mojej głowie, więc kiedy znów je usłyszałam, zignorowałam je i
ruszyłam w kierunku głównej drogi. Sierociniec był jakieś dziesięć minut drogi
stąd. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy szepty się nasiliły,
domyśliłam się, że za chwilę musi wydarzyć się coś niezwykłego. Zawsze tak
było. Najpierw szepty, potem dziwactwa. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
James zastąpił mi drogę na
pierwszym skrzyżowaniu. No tak. Więc to dzisiaj zapowiadały szepty…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Szybko się wyrobiłaś –
skomentował, patrząc na mnie z góry.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Spierdalaj. – Nikt nie mógł
sobie wyobrazić, ile energii wymagało ode mnie wypowiedzenie tego słowa prosto
w twarz Jamesa. Od razu też zaczęłam ich żałować, bo po jego minie widziałam,
że nie poprawiło to jego stosunku do mnie. Jeśli wcześniej mnie nie
nienawidził, to teraz na pewno to robił.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przez widok budynku sierocińca dostałam
dreszczy. Próbowałam ukryć gęsią skórkę na rękach, ale James chyba i tak wyczuł
moje emocje, bo popatrzył się na mnie z jeszcze większym politowaniem niż
zazwyczaj. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chyba będę musiała wejść tam
sama – powiedziałam, zerkając na Jamesa. Stał obok mnie i obserwował okna
sierocińca. Kątem oka widziałam, jak wyglądają przez nie zaciekawione dzieci.
Kilkoro z nich pokazywało nas sobie palcami. Podejrzewałam, że połowa z nich
jeszcze mnie pamiętała i informowała innych o moim niespodziewanym powrocie. –
Możesz poczekać tutaj?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Będę w barze po drugiej stronie
ulicy. – Odwrócił się na pięcie i poszedł do małego budynku oddalonego od
sierocińca o kilkanaście metrów. Idealne miejsce na ulokowanie baru…!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wypuściłam powietrze, by
powstrzymać się od komentarza na ten temat i powoli weszłam do środka
sierocińca, starając się nie myśleć o uldze, jaką czułam opuszczając to
miejsce. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Już w progu wpadła na mnie Rose,
oplatając ramionka wokół moich bioder, bo tylko tam sięgała najwyżej. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jessie! – krzyknęła mała.
Przykucnęłam, by ją przytulić. Jeśli była chociaż jedna rzecz, ze którą mogłam
tęsknić będąc z daleka od Sheffield, była to właśnie ta drobniutka dziewczynka
o praktycznie białych włosach i bladej cerze, ubrana w szarą, bezkształtną
sukienkę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Rosie! – powiedziałam,
przyciskając ją do swojej piersi. Przewróciłyśmy się i upadłam na tyłek, wciąż
trzymając małą w swoich ramionach. Była jak moja młodsza siostra, od kiedy
tylko pojawiła się w sierocińcu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego nie powiedziałaś, że
przyjeżdżasz? Spytam się pani McCormac czy mogę wyjść, to pójdziemy na lody,
dobrze? Lubię lody. Pani Watson mówi, że jest za zimno na nie, ale Matt
powiedział mi, że od lodów nie da się zachorować. Nasza mama zawsze dawała nam
lody jak bolało nas gardło, a ona była najmądrzejsza na świecie, mądrzejsza
nawet od ciebie, więc ona wiedziała, co jest dobre, a co złe…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobrze, już dobrze. Zrób sobie
przerwę na oddech<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- zaśmiałam się. Tak
bardzo się za nią stęskniłam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To idę poszukać pani McCormac!
– Rose już wyrywała się z mojego uścisku, żeby pobiec do gabinetu dyrektorki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Poczekaj. Ja też mam jedną
sprawę do załatwienia z panią McCormac – zatrzymałam dziewczynkę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zapukałam do drzwi na końcu
korytarza, lecz zanim doczekałam się jakiejkolwiek odpowiedzi, z pokoju obok
wyszła pani Watson, kobieta, którą wszyscy uważali za żyletę, chociaż ja w
trakcie dorastania w sierocińcu zdążyłam zauważyć, że w rzeczywistości ma ona
złote serce. Tylko pokazywała to w dziwny sposób.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na przykład zawsze gdy pani
Watson miała dyżur w kuchni, pozwalała dzieciom podjadać w trakcie gotowania,
albo nakładała większe porcje deseru. A kiedy wychodziliśmy na dwór przypadkiem
zapominała popatrzeć na zegarek, tak, że zawsze dostawaliśmy co najmniej
dwadzieścia minut więcej czasu na zabawę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jasmine Healy, co cię tutaj
sprowadza? – zapytała kobieta w ciasnym koku, szczerze zaskoczona.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dzień dobry, pani Watson –
przywitałam się z uśmiechem. – Szukam pani McCormac.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pani dyrektor wyjechała dzisiaj
rano do Glasgow w interesach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ta informacja trochę zbiła mnie z
tropu. Jeśli pani McCormac nie było w sierocińcu, kogo mogłam się spytać o
informacje dotyczące mojej matki? Ona wydawała się jedyną osobą, która mogła
cokolwiek wiedzieć…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czy mogę ci jakoś pomóc? –
zapytała pani Watson. Spojrzałam na jej poważną, a zarazem dobroduszną twarz i
westchnęłam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chciałam… chciałam dowiedzieć
się czegoś o moich rodzicach – wydukałam, patrząc w podłogę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Rodzicach? – Pani Watson
wyglądała na zdezorientowaną. Rose spojrzała się na mnie z poziomu moich bioder,
z pytaniem wymalowanym na twarzy. Nie chciałam przeprowadzać tej rozmowy przy
niej. Pani Watson chyba zrozumiała o co mi chodzi, bo sięgnęła po klamkę
gabinetu dyrektorki. – Wejdź, zobaczę, co mogę dla ciebie zrobić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Posłuchałam się jej i zostawiłam
milczącą Rose na korytarzu, każąc jej poczekać na mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pani Watson zamknęła za nami
drzwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego nagle zapragnęłaś się
tego dowiedzieć? Nigdy nie pytałaś…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem. Ale… Sytuacja się
zmieniła – próbowałam się tłumaczyć. – Chciałabym dowiedzieć się wszystkiego o
moich <i>prawdziwych </i>rodzicach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podkreśliłam słowo „prawdziwych”,
żeby kobieta wiedziała, o kogo pytam. Nie miałam na myśli ludzi, którzy mnie
wychowali, ale tych, którzy mnie poczęli. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wiem, czy mamy dostęp do
takich informacji – mruknęła pani Watson pod nosem, przeszukując stos papierów,
ukryty w szufladzie biurka. Podejrzewałam, że były tam karty wszystkich
wychowanków domu dziecka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy nie znalazła niczego w
szufladzie, wstała od biurka i zaczęła szukać czegoś na półce z wielkimi
teczkami, tak starymi i tak wypchanymi, że zaczynały się rozdzierać na rogach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W końcu wyciągnęła jedną z teczek
i upuściła ją na biurko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To twój rocznik – wytłumaczyła,
otwierając teczkę. Moja karta leżała na samym wierzchu, więc nie miała
problemów ze znalezieniem jej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czy jest tam coś o mojej mamie?
– zapytałam, kiedy pani Watson nie odzywała się od dobrej chwili, przelatując
szybko wzrokiem po linijkach tekstu na kilku luźnych stronach mojej historii. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nic nie widzę – szepnęła, nie
przestając czytać. – Wydaje mi się, że nie udostępniono nam informacji o twojej
biologicznej matce… Jedynie imię i nazwisko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To też coś – powiedziałam,
wyciągając notes, gotowa do zapisania wszystkiego, co mogłoby mi się przydać. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Eleanor Glowtown. Tak tutaj
pisze – powiedziała pani Watson, kiedy podniosłam głowę znad notatnika z
nieodgadnionym wyrazem twarzy. Glowtown? Skądś kojarzyłam to nazwisko, ale nie
mogłam sobie przypomnieć skąd. – Jest tutaj też adres szpitala, w którym się
urodziłaś.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zapisałam nazwisko mojej matki i
adres szpitala, po czym odłożyłam notatnik do torebki i spojrzałam na panią
Watson. Wciąż czytała moją kartę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Coś jeszcze? – zawahałam się, z
dłonią w połowie drogi po zeszyt.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie… tylko… Tutaj jest błąd.
Przy rubryce z imieniem twojego ojca ktoś napisał Benedykt, ale twój
biologiczny ojciec jest przecież nieznany. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A co z nazwiskiem? Ktoś dopisał
też nazwisko? – zaciekawiłam się. To mogła być jakaś poszlaka, prawda? Albo
kiepski żart…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie. Jest tylko „<i>Benedykt</i>”.
Nie przejmuj się tym, pewnie któreś z dzieci się tutaj bawiło i zrobiło głupi
dowcip. – Pani Watson wzruszyła ramionami i zamknęła moją kartę w teczce, po
czym odłożyła ją na miejsce na półce. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I nagle, zupełnie niespodziewanie
znów usłyszałam szepty, lecz tym razem znacznie bliżej. Wiem, że brzmiało to
niedorzecznie, jak gdyby mój umysł mógł się w ogóle poruszać, oddalać i
przybliżać. Ale wcześniej szepty brzmiały, jak gdybym zanurzyła się w wodzie i
wszystko zaczynało być zniekształcone przez płyn. Teraz czułam, że ktoś szepce
prosto do mojego ucha. I mogłam zrozumieć każde słowo.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Znajdź go, zanim on znajdzie
ciebie. Znajdź go, zanim on znajdzie ciebie. Znajdź go, zanim on znajdzie
ciebie… - i tak bez ustanku. Gęsia skórka wystąpiła na moje ramiona, a na karku
poczułam kropelkę zimnego potu, torującą sobie drogę między moimi łopatkami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jasmine? – usłyszałam
zaniepokojony głos pani Watson i szybko skupiłam puste spojrzenie na jej
twarzy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak? – zapytałam, zmuszając
struny głosowe do pracy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wszystko w porządku? Wyglądasz
na roztrzęsioną – powiedziała cicho. – Przyrzekam ci, że to tylko niewinny
dowcip, twoja karta nie została zniszczona…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak, wiem… Po prostu
dowiedziałam się dzisiaj trochę rzeczy, przed którymi uciekałam przez większość
swojego życia. – Postanowiłam grać z tym, co podała mi pani Watson i udawać, że
moją reakcję wywołała nasza wcześniejsza rozmowa. Nie chciałam tłumaczyć jej,
że słyszę głosy, które podpowiadają mi, że ktoś niebezpieczny próbuje mnie
znaleźć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Rozumiem. – Pani Watson
pokiwała głową i przez chwilę zobaczyłam w niej starą, dobrą kobietę, która
wbrew pozorom naprawdę przyjmowała się każdym wychowankiem sierocińca. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szepty ustały tak szybko jak się
rozpoczęły. </div>
Florensshttp://www.blogger.com/profile/17825880642493802532noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4615302258898669015.post-24355625419544815362015-01-17T05:19:00.000-08:002015-01-17T05:19:24.892-08:00Rozdział jedenasty<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dwa dni minęły mi na pracy i
bezmyślnym wpatrywaniu się w sufit mojego pokoju. Sophie bywała w domu
wyłącznie na kilka minut dziennie, po czym znikała i prawdopodobnie nocowała u
Olivera. Powiedziałam „prawdopodobnie” ponieważ nie odezwała się do mnie ani
razu od nocy pamiętnej imprezy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Noah również nie dał znaku życia,
chociaż tym razem już się tego po nim spodziewałam. Musiałam nauczyć się żyć ze
świadomością, że on nigdy nie poczuje do mnie tego, co ja najwidoczniej od
dawna czułam do niego. Takie życie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W piątek po pracy poszłam z Jimem
na kawę i chociaż coś rozrywało mnie od środka by mu powiedzieć o moim
wyjeździe do Sheffield w sobotę, to ostatecznie postanowiłam zachować to dla
siebie. Jim i tak miał lepsze tematy do omówienia, ponieważ dzień wcześniej
udało mu się załatwić sobie rozmowę o pracę w biurze niedaleko jego domu.
Przegadaliśmy kilka godzin, po czym musiał wracać do domu, bo jego siostra źle
się czuła i chciał się nią zaopiekować. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To coś poważnego? – zapytałam,
pamiętając, że ostatnio Jim również wspominał, że jego siostra jest trochę
przeziębiona. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mam nadzieję, że nie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pożegnaliśmy się przy wejściu do
metra i podczas gdy Jim wszedł schodami w dół, ja udałam się chodnikiem przed
siebie. W połowie drogi znów usłyszałam szepty w swojej głowie i chociaż
starałam się je ignorować, nabierały na sile, aż w końcu zagłuszyły kompletnie
wszystko, co się działo wokół mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Najgorsze było to, że nie mogłam
rozszyfrować słów, które słyszałam. Nawet gdy mocno skupiałam się na ich
zrozumieniu, do niczego to nie prowadziło. Zupełnie jak gdyby ktoś próbował coś
mi powiedzieć, ale w kompletnie nieznanym mi języku. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poczułam ból w skroniach, gdy
szepty nie ustawały przez dłuższą chwilę. Rozejrzałam się, zastanawiając, czy
ktoś mnie widzi, a gdy nie zobaczyłam nikogo na ulicy wokół mnie, przystanęłam
i zacisnęłam powieki, przyciskając dłonie do głowy. Niech ten hałas się już
skończy!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Łzy pociekły mi po policzkach.
Nawet nie próbowałam nad nimi panować, kiedy opierałam się o ścianę pobliskiego
budynku, starając się uciszyć coś, co było tylko w mojej głowie. Przerażał mnie
fakt, że to mógł być objaw choroby. Nie byłam chora psychicznie! To
niedorzeczne.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dosłownie w momencie, kiedy
myślałam, że moja głowa zaraz eksploduję, nagle wszystko ustało. Cisza
zadźwięczała mi w uszach. Starłam wierzchem dłoni łzy z policzków i zobaczyłam,
że ktoś mi się przygląda. Niewysoki mężczyzna w długim, kremowym płaszczu i
staromodnym kapeluszu patrzył w moją stronę, a po jego minie widziałam, że
zastanawia się, czy nie podejść do mnie i zaproponować pomoc.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Posłałam mu nieśmiały uśmiech,
starając się przekazać mu tym, że wszystko ze mną w porządku. Ruszyłam przed
siebie ignorując mężczyznę, który wciąż stał w miejscu i patrzył na mnie. Nie
byłam pewna, ale wydawał się być… zaskoczony?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wtedy zadzwonił mój telefon, a
kiedy popatrzyłam na ekran moje serce przeżyło pięciosekundowy zawał.
Przypomniałam sobie o tym, że powinnam oddychać i odebrałam, kontrolując głos,
by nie brzmiał tak żałośnie jak moje myśli w tamtym momencie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Noah?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hej Jas. – Ton jego głosu był
satysfakcjonująco zestresowany. Dobrze było wiedzieć, że Noah też nie czuję się
obojętnie, rozmawiając ze mną. – Co tam u ciebie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- U mnie dobrze, wszystko w
porządku - powiedziałam, skręcając w moją ulicę. – A u ciebie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Też super. Właśnie planujemy
zrobić z chłopakami imprezę w domu. Może wpadniesz? – w tle usłyszałam dźwięk
przestawianych butelek i domyśliłam się, że ktoś właśnie przyniósł alkohol. –
Sophie już tu jest, więc pomyślałem, że…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Okay – powiedziałam bez
namysłu. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że odpowiedziałam odrobinę za
szybko, więc dodałam trochę bardziej zdystansowanym tonem. – To znaczy, mogę
przyjść. I tak nie miałam planów na dzisiaj.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Naprawdę? – podobała mi się
nuta zadowolenia w jego głosie. Nawet jeśli mnie nie kochał, mógł mnie lubić
jak przyjaciółkę. – Sophie mówiła, że pewnie będziesz chciała zostać w domu i
oglądać telewizję, ale wolałem zadzwonić i się upewnić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Sophie tak powiedziała? –
Starałam się ukryć irytację, chociaż było to trudne. – Na którą mam być?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Oficjalnie zaczynamy o ósmej… -
Zrozumiałam. Gdy imprezy w domu Olivera i Noah zaczynając się od ósmej, znaczy
to, że nie warto pojawiać się przed dziesiątą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Okej, do zobaczenia. –
Uśmiechałam się do siebie jak głupia, chociaż wiedziałam, że było to tylko jedno,
nic nieznaczące zaproszenie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W sekundzie, w której odłożyłam
telefon od ucha uświadomiłam sobie coś okropnego. Za nic w świecie nie dojdę na
piechotę do domu Noah. Za nic w świecie nie uzbieram też wystarczająco dużo
pieniędzy na taksówkę w obie strony. Karta Oyster zaciążyła mi w kieszeni. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wpadłam do domu, by przebrać się
w coś, co odpowiadałoby stylem studenckiej domówce. Po dwudziestu minutach
tępego wpatrywania się w swoją szafę zdecydowałam się na skórzane legginsy i
luźną, białą koszulę z podwiniętymi rękawami. Prześwitywała trochę bardziej niż
bym tego chciała, ale wyglądała zaskakująco dobrze, gdy założyłam ją na siebie.
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ostatecznie postanowiłam poprawić
tylko odrobinę makijaż, który miałam w pracy i wyszłam, sprawdzając trzęsącymi
się dłońmi czy na pewno zabrałam ze sobą kartę do metra. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na dworze było już chłodno i
ciemno, chociaż we wrześniu zazwyczaj słońce nie zachodziło jeszcze tak
wcześnie. Owinęłam się szalem, który zabrałam ze sobą zamiast kurtki i ruszyłam
w stronę najbliższej stacji metra. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na dole było znacznie cieplej,
chociaż wcale nie poczułam się przez to lepiej. Z paniką rozglądałam się
wokoło, a kiedy upewniłam się, że mój pociąg przyjeżdża dokładnie za trzy
minuty, stanęłam pod ścianą i skupiłam się na panowaniu nad oddechem. Mimo, że
naprawdę się starałam, moje serce nie potrafiło się uspokoić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle jakaś kobieta stanęła tuż
przede mną, co tak mnie wystraszyło, że przez przypadek wypuściłam z rąk
torebkę. Ze środka wypadła mała tubka z błyszczykiem i potoczyła się w kierunku
torów. Rzuciłam się, żeby ją złapać, ale zanim zdążyłam do niej dobiec, wpadła
w dziurę w ziemi i utknęła na dole. Zrezygnowałam z prób ratowania jej. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przepraszam, nie chciałam cię
wystraszyć – powiedziała kobieta głosem pełnym poczucia winy. Zrobiło mi się
jej szkoda, więc uśmiechnęłam się do niej łagodnie i pokręciłam głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nic się nie stało.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po jej minie zrozumiałam, że
musiałam powiedzieć coś nie tak, bo kobieta spojrzała na mnie, jak na potwora z
innej planety. Odwróciłam wzrok, zmieszana.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ty mnie słyszysz? – Kobieta
wyglądała na przerażoną, a ja wpatrywałam się w nią kompletnie osłupiała. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego miałabym pani nie
słyszeć? – wymamrotałam, chociaż z niewiadomych powodów to pytanie wydało mi
się nieodpowiednie w tej sytuacji. Kobieta nic nie odpowiedziała, tylko dalej
gapiła się na mnie w przerażeniu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wtedy nadjechał pociąg i bez
myślenia wsiadłam do środka, zostawiając tę dziwaczną kobietę samą na stacji.
Czułam na sobie jej spojrzenie, aż pociąg nie wjechał do tunelu metra, zakrywając
widok za oknem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wciąż nie wiedziałam, co ze sobą
zrobić, kiedy mijaliśmy kolejne stacje, ale przynajmniej to wydarzenie
odciągało moje myśli od strachu przed jazdą metrem. Prawie wcale nie myślałam
już o swoich atakach paniki, więc kiedy dotarłam na swój przystanek, bez
problemu wysiadłam z pociągu i ruszyłam przejściem do schodów prowadzących na
główną ulicę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Latarnie uliczne przykrywały
przedmieścia delikatną poświatą, a ja uśmiechałam się do siebie, myśląc, że
może jeśli jeszcze kilka razy spróbuję pojechać sama metrem, w końcu przekonam
się do tego środka transportu i przestanę się bać. Nawet jeśli nogi wciąż się
pode mną uginały od adrenaliny, która płynęła w moich żyłach, kiedy panikowałam
na stacji. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bez problemów trafiłam do domu
studenckiego, a kiedy zbliżyłam się wystarczająco, by zobaczyć światło zapalone
w każdym oknie i ludzi bawiących się w środku, usłyszałam głośną muzykę
dochodzącą z wewnątrz. Przyspieszyłam odrobinę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jas! – Sophie rzuciła mi się na
szyję, kiedy tylko przekroczyłam próg domu. – Jednak jesteś!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W ręku trzymała puszkę piwa, a
kiedy mnie przytulała, wyczułam, że nie mogło to być jej pierwsza tego
wieczoru. Do tego zareagowała niezwykle radośnie jak na kogoś, kto nie odzywał
się do mnie od kilku dni.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przecież mówiłam, że przyjdę –
powiedziałam chłodno, chociaż naprawdę starałam się być dla niej uprzejmiejsza.
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No wiem, ale Noah coś tam gadał
i gadał i nie chciało mi się go słuchać, więc w końcu nie wiedziałam, czy
będziesz czy nie, ale na wszelki wypadek schowałam ci butelkę szampana w
lodówce, bo wiem, że nie lubisz piwa, a ja jestem dobrą przyjaciółką i dbam o
twoje kubki smakowe. Prawda, Jas? Jestem dobrą przyjaciółką, prawda? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z jej potoku słów rozumiałam
ledwo co drugie słowo, więc pokiwałam głową, uśmiechając się tak szeroko, jak
tylko potrafiłam, aż w końcu Sophie przestała mnie przytulać i złapała moją
dłoń, prowadząc mnie do kuchni. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy Sophie wcisnęła mi butelkę
szampana w ręce szybko postanowiłam, że na tej imprezie nie zamierzam być
jedynym trzeźwym gościem i bez problemu otworzyłam napój, nie kłopocząc się
nawet, by poszukać kubka do picia. Kątem oka widziałam, jak Sophie wraca do
salonu, gdzie na kanapie siedział Oliver i czekał na nią z uśmiechem od ucha do
ucha. Starałam się nie myśleć o ostatnim razie, kiedy ja siedziałam na tej
kanapie i odwróciłam wzrok.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pociągnęłam duży łyk z butelki i
przeszłam z kuchni do przedpokoju, gdzie kilku chłopaków próbowało namówić
grupkę dziewczyn do tańca. Postanowiłam się nie mieszać w ich sprawy i ruszyłam
schodami na górę w poszukiwaniu Noah.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie musiałam długo szukać,
ponieważ chłopak siedział na ostatnim stopniu schodów z butelką czerwonego wina
w jednej dłoni i niezapalonym papierosem w drugiej. Wykrzywił usta w delikatnym
uśmiechu na mój widok, chociaż w jego oczach widziałam tylko obojętność. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Noah nie był jak ktokolwiek, kim
kiedykolwiek się interesowałam. Był zdystansowany, a jednocześnie uprzejmy.
Małomówny, ale nigdy nudny. Inny. To dobre określenie dla kogoś takiego jak on.
Był po prostu inny i wiedziałam to od momentu, w którym go poznałam. Grał na
gitarze i czasami śpiewał, a całą jego dusze, której nie mogłam dostrzec w jego
oczach, słyszałam w muzyce i słowach piosenek.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Był dziwny. Zamknięty w sobie.
Trudny. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Fascynował mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hej Jas – przywitał się ze mną.
Chociaż nie otrzymałam zaproszenia postanowiłam się do niego dosiąść i zajęłam
miejsce obok niego na stopniu niżej. – Jak się bawisz Jas?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po sposobie w jaki mówił
poznałam, że on również nie powstrzymywał się dzisiaj od alkoholu. Starałam się
to zignorować i skupić na tym, w jaki sposób jego oczy śledziły ruch moich ust,
kiedy uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam mówić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dopiero co przyszłam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Szukałaś mnie? – Odwróciłam
spojrzenie zakłopotana. Czy głupio będzie, jeśli się przyznam, że to właśnie
robiłam. – Bo ja czekałem na ciebie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Starałam się sobie wmówić, że
Noah mówi to wszystko tylko dlatego, że jest pijany. Że wcale nie ma na myśli
tego, co chciałabym żeby miał. Ale trudno było panować nad moją głową, kiedy
jego spojrzenie przeniosło się z moich ust na moje oczy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego na mnie czekałeś? –
powiedziałam tak cicho, że byłam przekonana, że Noah nie mógł mnie usłyszeć, a
jednak uśmiechnął się i przez chwilę wyglądał jak dziecko nakryte na gorącym
uczynku, które wcale nie wstydzi się tego, co nabroiło. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bo cię lubię, Jas – zaśmiał
się, a ja oblałam się rumieńcem, chociaż z całych sił starałam się nad sobą
zapanować. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ja też cię lubię – szepnęłam.
Zadziwiające jak takie same słowa, wypowiadane przez dwie różne osoby mogą mieć
diametralnie różne znaczenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mogłabyś lubić bardziej. – Noah
pochylił się nade mną tak, że teraz był zaledwie kilka centymetrów od mojej
twarzy. Zastanawiałam się, czy znowu będzie chciał mnie pocałować i czy mu na
to pozwolę. Odpowiedź była prosta: oczywiście, że tak. Ale wiedziałam, że będę
tego później żałować.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bardziej się nie da –
powiedziałam, czując jego ciepły oddech na swojej skórze. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie da? – Odsunął się
gwałtownie, a ja zaczęłam w myślach przeklinać siebie za swoją głupotę.
Oczywiście jak zawsze musiałam wypalić z jakimś tekstem, który musiał go
odstraszyć. Oczywiście jak zawsze musiałam coś spieprzyć. Noah obejrzał się za
siebie w głąb korytarza z którego rozchodziło się do poszczególnych sypialni i
przez chwilę wydawało mi się, że planuję uciec do którejś z nich. Byle dalej
ode mnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lecz zamiast uciekać Noah zaśmiał
się do kogoś, kto siedział pod jednymi z zamkniętych drzwi i kiwnął do niego
głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Matt? Dlaczego tutaj siedzisz?!
– Noah wydawał się być tak rozbawiony siedzącym kolegą, że chyba kompletnie
zapomniał o naszej rozmowie. Odetchnęłam z ulgą. Może był tak pijany, że do
rana zapomni o tym, że w ogóle rozmawialiśmy?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Matt odkrzyknął Noah
najpopularniejszym przekleństwem znanym ludzkości po czym przewrócił się na
swój prawy bok i ułożył pod drzwiami w pozycji embrionalnej. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pewnie znowu rzuciła go
dziewczyna – powiedział Noah, znów zwracając się do mnie. Nie wiedziałam co mu
na to odpowiedzieć, więc po prostu pokiwałam głową, odwracając spojrzenie.
Przypomniałam sobie o butelce szampana w mojej dłoni i wypiłam kilka łyków.
Butelka opróżniała się zadziwiająco szybko. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A wracając do naszej rozmowy! –
Noah wykrzyknął, ale w tym momencie Matt zaczął wymiotować na podłogę w
korytarzu i skutecznie odciągnął jego myśli od tematu. – Nie pod moją sypialnią
frajerze!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podniósł się i podszedł do Matta,
podpierając się kilka razy ściany, kiedy zakręciło mu się w głowie.
Przyglądałam się w milczeniu, jak podnosi kolegę i wrzuca go przez drzwi po
przeciwnej stronie do łazienki, po czym bierze jakąś starą szmatę spod umywalki
i stopą zmywa przetrawione resztki kolacji kolegi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Siedź tu, aż nie wytrzeźwiejesz
baranie! – krzyknął jeszcze na pożegnanie do Matta, zanim zatrzasnął drzwi
łazienki i odwrócił się w stronę schodów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ale mnie już na schodach nie
było. Najprostszym wytłumaczeniem jest po prostu, że stchórzyłam, bo naprawdę
bałam się, co będzie chciał powiedzieć mi Noah po moim żałosnym wyznaniu. W
głębi serca miałam nadzieję, że nie usłyszał moich słów i wciąż ma mnie za
przyjaciółkę, a nie dziwaczkę, która plecie trzy po trzy po pijaku. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wróciłam do salonu, gdzie Sophie,
Oliver i kilku jego znajomych grali w butelkę na środku salonu. Z obawy, że
zaraz któreś z nich wciągnie mnie do gry, wycofałam się go kuchni i usiadłam na
blacie, kończąc butelkę szampana. Alkohol już przyjemnie szumiał mi w głowie, a
pokój poważnie falował, kiedy wędrowałam po nim spojrzeniem. Kuchnia była
prawie pusta, nie licząc dziewczyny, która oparła się o jeden z blatów głową i
wydawała odgłosy podobne do chrapania. Zaczęłam się z niej śmiać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zastanawiałam się, co mam robić
przez resztę wieczoru, kiedy usłyszałam jak ktoś wyłącza muzykę i w domu
rozbrzmiały czyste dźwięki gitary. Przez chwilę siedziałam osłupiała,
wsłuchując się w muzykę, a potem ktoś zaczął śpiewać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uwielbiałam kiedy Noah śpiewał.
Słyszałam go w życiu może trzy razy, ale i tak wszędzie rozpoznałabym jego
głos. Bez zastanowienia podążyłam w kierunku, z którego dochodziła muzyka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W salonie wszyscy zgromadzili się
wokół Olivera, Noah i Sama, jednego z ich współlokatorów. Oliver grał na
gitarze akustycznej i musiałam przyznać, że wychodziło mu to świetnie, Sam
wygrywał rytm na małym bębenku domowej roboty, a Noah siedział między nimi z
zamkniętymi oczami i śpiewał swoim wyjątkowym, czystym głosem, jak gdyby uczył
się tego całe życie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
<i><span lang="EN-US" style="mso-ansi-language: EN-US;">I'll take you one day at a time,<br />
say you will be mine,<br />
oh but what u know, but what u know,<br />
when the smoke is in your eyes,<br />
you look so alive,<br />
do u fancy sitting down?*</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przyglądałam się mu jak
zaczarowana. Nie mogłam przestać, chociaż próbowałam. Noah otworzył oczy w
trakcie śpiewania i rozejrzał się leniwie po pokoju, a ja złapałam go na tym,
jak na chwilę zatrzymał na mnie spojrzenie. Gdy skończył po plecach przebiegały
mi dreszcze. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W pokoju zapadła cisza, którą
ostatecznie przerwał Oliver, śmiejąc się i przybijając piątkę Samowi. Widocznie
wywołali reakcję, której się spodziewali. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Noah wstał od nich i wyglądał,
jakby chciał wyjść z pokoju, ale Oliver złapał go za nadgarstek i pociągnął do
siebie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Gdzie idziesz? Zagramy jeszcze
kilka kawałków – powiedział, uśmiechając się szeroko. Katem oka zobaczyłam
Sophie, która siedziała niedaleko Olivera i kiwała ochoczo głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie jestem w nastroju… - mruknął
Noah. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No co ty, stary? Chociaż jedną
piosenkę. – Sam spróbował pomóc Oliverowi i obaj zaciągnęli Noah z powrotem na
dywan na środku salonu. Niechętnie im uległ.<span lang="EN-US" style="mso-ansi-language: EN-US;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
<i><span lang="EN-US" style="mso-ansi-language: EN-US;">And this is how it starts<br />
You take your shoes off in the back of my van<br />
My shirt, my shirt looks so good, <br />
When it's just hanging off your back**</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy Noah ponownie się na mnie
popatrzył, niby przypadkiem, niby przelotnie, spuściłam wzrok i wycofałam się
na tyły pokoju. Czułam, że coś jest nie tak. Czułam, że gdy słyszę jego głos
mój mózg podpowiada mi, że powinnam uwierzyć w słowa, które śpiewa. Jak gdyby
nie były tylko tekstem piosenki, a własnymi słowami Noah. Boże, powinnam coś ze
sobą zrobić… </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyszłam z pokoju na korytarz, ale
tam wciąż było zbyt tłoczno. Kilku gości kręciło się pomiędzy kuchnią a
schodami, niosąc w rękach talerze z czymś, co przypominało sałatkę warzywną
dobrze ukrytą pod warstwą startego sera, a przy drzwiach do łazienki dwie
dziewczyny plotkowały o Oliverze i Sophie, czego nie miałam ochoty słuchać.
Wyszłam na dwór, chociaż na zewnątrz było już chłodno, a na ulicach nie widać
było żywego ducha. Może to i lepiej biorąc pod uwagę moje ostatnie
doświadczenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaśmiałam się gorzko pod nosem,
licząc na to, że nikt mnie nie słyszy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jas? – Czy moje życie nagle
zamieniło się w nowelę Daniele Steel?! Jakie było prawdopodobieństwo, że Noah
wyjdzie za mną na dwór? Jak dla mnie – zerowe. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cześć Noah, co tutaj robisz? –
zapytałam, bo nic mądrzejszego nie przychodziło mi do głowy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wyszedłem zapalić. – Znacząco
poruszył dłonią w której trzymał papierosa, po czym włożył go sobie między zęby
i zaczął szukać zapalniczki po kieszeniach. – Nie masz ognia?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie palę. – Pokręciłam głową.
Chciałam odwrócić wzrok, ale nie mogłam ukryć, że pociąga mnie sposób, w jaki
Noah trzyma papierosa w ustach. Bardzo niezdrowy, ale jak bardzo seksowny
nałóg.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobrze. Dobrze, że nie palisz –
powiedział, posyłając mi rozbawione spojrzenie. – Twoje płuca muszą ci być za
to wdzięczne…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Znalazł zapalniczkę i szybko
zapalił papierosa zaciągając się dymem. Przyglądałam się mu w milczeniu.
Zrobiło się niezręcznie i rozważałam powrót do środka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Słuchaj – Noah nagle odwrócił
się w moją stronę i zawahał się. - Przepraszam, że jestem taki popieprzony,
Jas. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uśmiechnęłam się, próbując ukryć
skrępowanie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie musisz mnie przepraszać,
wcale nie jesteś…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Właśnie, że jestem – przerwał
mi. – Gdybym był normalny, mógłbym z tobą jakoś normalnie rozmawiać.
Powiedziałbym ci… no nie wiem… - poparzył się w przestrzeń za mną, szukając
odpowiednich słów. – Powiedziałbym ci na przykład, że pięknie dzisiaj wyglądasz
– wyciągnął dłoń i wskazał na mnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Miałam ochotę się zaśmiać, ale
zamiast tego oblałam się rumieńcem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To prawda. Pięknie dziś
wyglądasz. – Pokiwał głową, jak gdyby to miało mnie ostatecznie przekonać.
Uśmiechnęłam się, patrząc na swoje buty.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dziękuję – wydukałam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Widzisz, nawet nie wierzysz w
to, co mówię. Tak bardzo popieprzony jestem – rozłożył bezradnie ręce,
trzymając papierosa pomiędzy palcem wskazującym a kciukiem. – Pewnie myślisz,
że bredzę, bo jestem pijany…?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wcale nie. – Potrząsnęłam
głową, śmiejąc się cicho. Podobało mi się to, jak się teraz zachowywał. Nie
chciałam nawet myśleć o tym, czy był pijany czy nie. Ponownie się zaciągnął.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mówiłem ci już, że pięknie dziś
wyglądasz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ach, coś wspominałeś… - udałam,
że zrzucam włosy z ramienia. Noah zaśmiał się, więc zawtórowałam mu. Znów
włożył papierosa do ust, a ja ponownie gapiłam się na niego, jak mentalnie
ograniczona psychofanka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chcesz zapalić? – Musiał
zauważyć, jak się mu przyglądam, bo przesunął papierosa do kącika ust i
spojrzał na mnie pytająco. Pokręciłam głową, odmawiając mu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jesteś pewna? – Był znacznie
bliżej, niż wskazywał na to charakter naszej rozmowy. Mogłam się tylko
domyślać, że wcale nie zależało mu na tym, żebym zapaliła. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie powiedziałam słowa.
Przyglądałam mu się, gdy zaciągał się dymem i nagle, zupełnie niespodziewanie,
pochylił się nade mną i rozchylając moje usta swoimi, wdmuchnął dym w moje
płuca. Wciągnęłam głęboko powietrze, żeby się nie zakrztusić, po czym
wypuściłam biały dym, czując w ustach posmak nikotyny. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Noah nie przestawał mnie całować.
Nasze języki spotkały się i w jednej chwili zapomniałam o papierosie, o
imprezie, czy o jakiejkolwiek innej rzeczy, która zaprzątała moje myśli jeszcze
sekundy wcześniej. Przysunęłam się do niego bliżej by czuć, jak jego klatka
piersiowa opada i unosi się podczas oddechu, a on przycisnął mnie do siebie
jeszcze mocniej, obejmując mnie w talii. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przez chwilę istnieliśmy tylko
my.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
* The 1975 <i>Falling for you</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
** The 1975 <i>Sex</i></div>
Florensshttp://www.blogger.com/profile/17825880642493802532noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4615302258898669015.post-27090791071376978092014-10-16T14:11:00.003-07:002014-10-16T14:11:57.254-07:00Rozdział dziesiąty<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie dostałam od Jamesa żadnej
informacji dotyczącej tego gdzie i o której godzinie mamy się spotkać, by
dotrzeć do Sheffield. Jedyne co wiedziałam, to dzień naszej podróży. Sobota. A
do soboty zostały mi jeszcze dwa, spokojne dni. Przynajmniej taką miałam
nadzieję, bo kiedy wróciłam do domu i zobaczyłam Sophie z Oliverem i kilkoma
jego kumplami rozsadzonymi na kanapie w naszym salonie trochę straciłam wiarę w
cokolwiek.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pierwsze co zrobiłam, to szybko
sprawdziłam, czy wśród gości nie ma nigdzie Noah. Nie było. Poza Oliverem nie
rozpoznawałam żadnej z twarzy, więc szybko wycofałam się do swojego pokoju i
zamknęłam za sobą drzwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chciałam spędzić wieczór na
przeglądaniu zdjęć na instagramie i słuchaniu muzyki, ale kiedy włączyłam swój
telefon zobaczyłam pięć nieodebranych połączeń od Marka. Świetnie. Czy ten
dzień mógł się skończyć jeszcze gorzej?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zastanawiałam się, czy opłaca się
w ogóle do niego oddzwaniać, kiedy mój telefon zawibrował, a na ekranie pokazał
się numer Marka. Odetchnęłam głęboko. Po tym wszystkim przez co ostatnio
przeszłam łatwiej było mi się przyznać przed samą sobą, dlaczego tak bardzo
irytował mnie ten chłopak. Próbowałam go wykorzystać, jako środek na
zapomnienie o Noah, który dał mi kosza raz i to nie bezpośrednio, i chociaż
próbowałam sobie wmówić, że już nic do niego nie czuję (i nawet na chwilę w to
uwierzyłam) to oszukiwałam tylko siebie i Marka. Byłam okropnym człowiekiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak? – odebrałam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cześć – usłyszałam jego głos i
nie mogłam powstrzymać małej, wrednej istotki w mojej głowie, która przekręciła
oczami z irytacją. Przypomniałam sobie, jak zachowywał się przy mnie James i
uświadomiłam sobie, jak wiele mamy ze sobą wspólnego. Oboje nie potrafimy
ukrywać negatywnych emocji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co tam? – zapytałam, kiedy Mark
nie mówił nic przez dłuższą chwilę. W przedpokoju usłyszałam trzaśnięcie
drzwiami i okrzyki, witające nowego gościa. Miałam ochotę tam wrócić i wyrzucić
ich wszystkich z naszego mieszkania, ale wiedziałam, że nie mam takiego prawa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak się tylko zastanawiałem, co
robisz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mark… - zawahałam się. Musiałam
zebrać się w sobie na odwagę i przedstawić mu sytuację szybko i przejrzyście.
Żeby nie miał więcej złudzeń. – Nie wydaję mi się, żeby to był dobry pomysł,
żebyś do mnie dzwonił.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego? Jesteś zajęta? Mogę
zadzwonić później, jeśli to coś ważnego – zaczął się jąkać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie o to mi chodziło. Po prostu
nie wydaje mi się, żeby to miało jakiś sens. Ty. Ja. Nigdy. – Dopiero, kiedy
powiedziałam ostatnie słowo, zauważyłam, że drzwi do mojej sypialni są uchylone
i stoi w nich Noah. Moje serce podskoczyło mi w piersi i z nieznanych mi
przyczyn poczułam wyrzuty sumienia. – Przepraszam, że tak wyszło. Nie chciałam…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rozłączył się… Rozłączył?! O mój
Boże! Ten mały wodorost tak po prostu się rozłączył! Łał. Co za dojrzałość.
Pogratulować.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zły moment? – zapytał Noah,
robiąc krok w moją stronę z zakłopotaną miną. Zastanawiałam się, jak on to robił,
że jego oczy nigdy nie wyrażały żadnych emocji. Mogłam odczytać wszystko z jego
postawy i wyrazu twarzy, ale nigdy z oczu. To mnie w nim chyba najbardziej
fascynowało. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nawet nie wiesz, jak bardzo –
mruknęłam zwijając się w kłębek na materacu i odrzucając telefon jak najdalej
od siebie. Żałowałam, że Noah musiał mnie zobaczyć i usłyszeć akurat podczas
rozmowy z Markiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chcesz zostać sama? – zapytał
niepewnie, przyglądając mi się z uwagą. Pokręciłam głową wtuloną w kołdrę
robiąc z moich włosów jeden wielki bałagan. Jak mogłam tak mało starać się przy
chłopaku, na którym tam bardzo mi zależało? – Przyniosłem ciastka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Potrząsnął pudełkiem korzennych
herbatników. Bogowie zesłali mi zbawienie! Moje ulubione ciastka!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podniosłam się gwałtownie,
starając się przywołać uśmiech na ustach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jesteś aniołem – szepnęłam,
wyciągając dłoń, by wziąć od niego herbatnika. Noah usiadł koło mnie na
materacu, śmiejąc się swoim niskim, przyjemnym głosem. Nigdy nie zastanawiałam
się skąd pochodził, chociaż nie mówił jak typowy Londyńczyk. Jak w ogóle mówi
typowy Londyńczyk? Przecież dziewięćdziesiąt procent ludzi mieszkających w
stolicy to obcokrajowcy…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie. Jestem kierowcą i musiałem
przynieść sobie coś, czym będę mógł zająć myśli, kiedy inni będą pić –
wytłumaczył, uśmiechając się. Jego oczy pozostały bez wyrazu. Ciemnozielone,
ale puste. – W sumie to przyszedłem już żeby ich odwieźć, ale nikt nie chce
jeszcze iść, więc stwierdziłem, że przyjdę do ciebie i z tobą porozmawiam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O czymś konkretnym? –
zmieszałam się. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chyba jestem ci winny
przeprosiny – powiedział, odwracając wzrok. Jego słowa były jak igły wbijane prosto
w moje pogniecione i bezużyteczne serce. Przepraszał? Za to, że mnie pocałował?
Czy za to, że ignorował mnie przez ostatnie kilka dni? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie musisz przepraszać… -
wyszeptałam, bo nie wiedziałam co powiedzieć. Oboje wpatrywaliśmy się w swoje
dłonie w niezręcznej ciszy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chciałem tylko, żebyś
wiedziała, że byłem wtedy pijany i nie myślałem nad tym co robię. Przepraszam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ej, spokojnie. Nie całujesz aż
tak źle – próbowałam zamienić wszystko w żart, trącając go w ramię łokciem.
Zaśmiał się i udał, że ociera pot z czoła z ulgą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czyli nic między nami się nie
zmieniło? – upewnił się, a ja z bolącym sercem pokiwałam głową. Uśmiechnął się
pod nosem i skrzyżował ręce za głową, układając się wygodnie na moim materacu.
Też tak zrobiłam, zajadając się kolejnym ciastkiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z salonu dochodziły do nas
odgłosy głośnych rozmów i śmiechu. Starałam się ignorować brzęczenie butelek i
wizję pobojowiska, jakie po sobie zostawią znajomi Sophie, a które oczywiście
będę musiała sprzątać ja.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chcesz zagrać w grę? – zapytał
się mnie Noah niespodziewanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jaką?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Musisz dokończyć zdanie „Za
kilka lat…” mówiąc prawdę, albo kłamstwo. Bez różnicy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To trochę bez sensu –
zmarszczyłam brwi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wcale nie. Zabawa polega na
tym, że nie możesz być pewna szczerości wyznania tej drugiej osoby. Jedyna
zasada to: nie zadawaj pytań. – Noah zerknął na mnie bokiem, sprawdzając co
myślę o jego pomyśle na grę. Trochę się w tym pogubiłam, ale chciałam
spróbować.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Okay, ale ty zacznij.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W porządku. – Wpatrzył się w
sufit, myśląc nad czymś intensywnie. Czekałam cierpliwie. – Za kilka lat…
stworzę swój własny zespół i razem wydamy nasza pierwszą, złotą płytę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zastanowiłam się nad jego
odpowiedzią, szukając czegoś, co mogłabym powiedzieć. Postanowiłam na pierwszy
ogień dać coś prostego i prawdziwego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Za kilka lat uzbieram pieniądze
i zacznę studia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Za kilka lat kupię swoje własne
mieszkanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Za kilka lat zakocham się w
kimś super-przystojnym – uśmiechnęłam się pod nosem, unikając spojrzenia Noah. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Za kilka lat rzucę kokę. –
Kłamał. Ta gra polegała także na mówieniu kłamstw… Tak?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Naprawdę? – Nie mogłam się
powstrzymać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zapomniałaś, o jedynej zasadzie
tej gry? – upomniał mnie z głęboką zmarszczką przecinającą jego czoło.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przepraszam. – Zrobiło mi się
głupio. – Za kilka lat nauczę się jeździć na motorze. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Za kilka lat pokażę mojej babci
Londyn. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Za kilka lat pomogę Rose dostać
się na studia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Za kilka lat będę martwy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Za kilka lat wciąż będę gruba.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Za kilka lat wciąż będę
niesamowicie przystojny. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaśmiałam się, kryjąc twarz w dłoniach.
Noah również się śmiał. Jego śmiech odbijał się od ścian i wracał do mnie, jak znajoma
melodia, która kojarzy się z latami dzieciństwa. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mógłbyś aż tak nie szaleć z
tymi kłamstwami. – Próbowałam powstrzymać się od śmiechu, ale było to
trudniejsze niż myślałam. Noah wzruszył ramionami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co ja poradzę, że wyglądam tak,
jak wygląda. To kwestia genów. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Brzydal.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zazdrośnica.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To nie ja, to kwestia genów. –
Wzruszyłam ramionami tak jak on przed chwilą i udałam, że zadzieram nosa. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na chwilę zapadła cisza,
przerywana tylko okrzykami dochodzącymi z salonu. Wpadłam na pewien pomysł.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Noah? – zawahałam się. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hm?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O czym marzysz? – Odwróciłam
się na bok, żeby lepiej widzieć jego twarz. Wyglądał na zaskoczonego moim
pytaniem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Szczerze? Chciałbym skończyć z
tą monotonnością. Brak jakichkolwiek zmian strasznie mnie dobija. Chciałbym…
wyjechać gdzieś. Spać w innym miejscu każdej nocy. Płacić tym, co uda mi się w
ten dzień zarobić i nie myśleć o przyszłości. Albo o konsekwencjach…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Słuchałam jego słów w milczeniu,
trawiąc każde jego słowo. Chciałam wiedzieć, dlaczego akurat to jest jego
marzeniem, ale bałam się spytać. Miałam wrażenie, że Noah próbuje przed czymś
uciec. Może przeszłość zaczęła go ścigać? Może przez brak jakiegokolwiek
postępu, zaczął chorować na depresję? A może po prostu chciał zobaczyć jak to
jest nie mieć domu ani zobowiązań?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A co z tobą? – Noah przerwał
moje rozmyślania.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wiem… - mruknęłam,
zastanawiając się, co mu odpowiedzieć. Nie miałam wyraźnie określonych celów w
swoim życiu. – Chyba nie mam marzeń.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Każdy jakieś ma.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może… Chciałabym pójść na
studia. Zakochać się, mieć dzieci i rodzinę. Takie normalne sprawy, o których
myśli wiele dziewczyn. Nie jestem chyba jakoś specjalnie ambitna.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Rodzina i dzieci? Kto by
pomyślał… - Noah popatrzył na mnie nieodgadnionym spojrzeniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O co ci chodzi?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O nic – zaśmiał się. – Po
prostu nigdy bym się nie spodziewał, że marzysz o ciepłym gniazdku i takich
tam. Myślałem, że jesteś bardziej jak ja…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jestem – powiedziałam bez
zastanowienia. – Potrzebuję tylko trochę więcej stabilizacji niż ty. Chciałabym
wiedzieć, że za każdym razem, kiedy wrócę do domu, ktoś będzie tam na mnie
czekał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Rozumiem. – Nie rozumiał.
Kiwnął głową, ale po jego pomarszczonym czole wiedziałam, że rozmyśla intensywnie
nad tym, co mu powiedziałam. Nie wyobrażał sobie, jak to jest, tęsknić za
czymś, czego się nigdy nie miało. Westchnęłam w duchu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Leżeliśmy w ciszy. Ja patrzyłam
się w sufit, a on na mnie i oboje udawaliśmy, że to całkiem naturalne,
normalne, niekrępujące. Milczeliśmy, bo tak przez chwilę było łatwiej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W pokoju obok wciąż trwała
impreza, a ja czułam ciężar swoich powiek coraz bardziej uciążliwie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Noah – szepnęłam, odwracając
się na bok, by skierować głowę w jego stronę. Mruknął cicho w odpowiedzi i
posłał mi krótkie, pytające spojrzenie. – Chyba zaraz zasnę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Okay, już spadam. Nie będę ci
przeszkadzał – powiedział, podnosząc się na dłoniach do pozycji siedzącej. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie, nie o to chodzi –
powiedziałam szybko i wyciągnęłam dłoń w jego stronę, żeby go zatrzymać. –
Możesz zostać… jeśli chcesz.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W porządku. – Znów położył się
obok mnie i przymknął oczy. Widziałam, że też jest zmęczony, chociaż trudno
było to odczytać po jego oczach, czy mowie ciała. Po prostu czułam, że
najchętniej zasnąłby w tamtej chwili i zignorował znajomych, których miał
odwieźć do domu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Leżeliśmy przez chwilę w
milczeniu i chociaż oczy same mi się kleiły, nie mogłam zasnąć. Wciąż myślałam
o tym, że Noah jest dosłownie na wyciągnięcie ręki. Że gdybym wyprostowała
łokieć, mogłabym złapać jego dłoń albo dotknąć jego twarzy, objąć go, zrobić
wszystko, czego nie było mi dane robić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Śnił mi się koszmar i chociaż nie
pamiętałam jego fabuły, obudziłam się ze łzami w oczach, zwinięta jak precelek
pod moją kołdrą, którą ktoś musiał na mnie narzucić podczas spania, bo nie
pamiętałam, żebym się nią przykrywała. Kiedy otworzyłam oczy i przetarłam łzy z
zaskoczeniem zauważyłam, że Noah wciąż leży ze mną w łóżku. Z salonu nie
dochodziły jednak odgłosy żadnej imprezy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wstałam ostrożnie, żeby nie obudzić
Noah i powoli wyszłam ze swojej sypialni. Salon był zaśmiecony butelkami i
puszkami po piwie, a do tego pachniał jak wytwórnia trawki, ale w pomieszczeniu
nie było śladu po Sarah i jej znajomych. Sprawdziłam jej sypialnie, ale ta
również stała pusta. Zawahałam się.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W rogu swojego pokoju znalazłam
telefon. Miałam trzy nieodebrane wiadomości od Sarah.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i>Chyba się
zgubiłam. Wiesz jak dojść z Turner’s Street do domu?</i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i>Śpisz? Pomożesz mi
czy nie?</i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i>Nie ważne,
przenocuję u Olivera. Dzięki…</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z irytacją odłożyłam telefon na
jedno z pudeł przy ścianie i westchnęłam cicho pod nosem. Sarah będzie miała do
mnie pretensję za to, że jej nie pomogłam, chociaż to ona sama wpakowała się w
kłopoty. Miałam już tego dość. Po jej ostatnim wybryku nie miałam ochoty biec
jej na ratunek, choćby mi wmawiała, że goni ją sam Osama Binladen.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dochodziła szósta rano, a
przebłyski starego koszmaru wciąż pojawiały się nieoczekiwanie w mojej głowie,
odbierając mi chęć do dalszego spania. Wróciłam się do salonu i zaczęłam
zbierać śmieci pozostawione przez ekipę Sarah. Po godzinie schylania się i
podnoszenia do połowy opróżnionych puszek, których reszta zawartości
prawdopodobnie zdążyła już wsiąknąć w kanapę dywan, albo nawet ścianę, poddałam
się i nastawiłam wodę na kawę. Bez kawy nie dam rady.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gwizdek czajnika musiał obudzić
Noah, bo kiedy nalewałam wody do kubka Noah wszedł do salonu i rozejrzał się po
pokoju z przerażeniem wymalowanym na twarzy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co za bałagan… - powiedział,
podnosząc spod swoich stóp butelkę z niezidentyfikowanym płynem w środku. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Poważnie? Sprzątam tu od
godziny! – jęknęłam, wyciągając drugi kubek, żeby przygotować kawę Noah.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Albo jesteś beznadziejną
sprzątaczką, albo oni przeprowadzili tutaj rekonstrukcję drugiej wojny
światowej. – Noah jeszcze raz przejechał wzrokiem po pomieszczeniu. – To sok
porzeczkowy czy krew?!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wskazywał na dużą, czerwoną plamę
na środku kanapy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Żurawinówka – mruknęłam. –
Czuć, jak tylko trochę się zbliżysz.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Noah zrobił kilka kroków w moją
stronę, a po jego minie od razu wiedziałam, że musiał przyznać mi rację. Szybko
wszedł do kuchni i wziął ode mnie kubek z parującą kawą. Zero mleka czy cukru. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Piliśmy nasze kawy w milczeniu, a
kiedy oboje skończyliśmy, bez słowa zabraliśmy się za sprzątanie. Doceniałam,
że chce mi pomóc, chociaż mógłby teraz użyć najsłabszej wymówki i po prostu się
wymigać. Samej ogarnięcie takiego chaosu zajęłoby cały dzień. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podczas gdy Noah zbierał śmieci i
starał się wywietrzyć pomieszczenie, otwierając wszystkie okna, ja siedziałam
przy kanapie i próbowałam wywabić plamy z różnych płynów, które miały z nią
styczność poprzedniej nocy. Kiedy skończyłam z kanapą, zabrałam się za dywan, a
kiedy nie mogłam już zobaczyć ani jednej niechcianej plamki, razem z Noah
wynieśliśmy worki pełne puszek do kontenera pod blokiem. W sumie wszystko
zajęło nam trzy godziny. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dziękuję za pomoc – odezwałam
się, kiedy wróciliśmy do mieszkania i oboje padliśmy na mój materac dysząc ze
zmęczenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie ma sprawy, masz u mnie duży
dług – powiedział Noah pomiędzy kolejnymi głośnymi wydechami. Zaśmiałam się.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jasne. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chciałam zacząć z nim rozmowę,
ale milczenie było z Noah tak naturalne, że ogólnie nie czułam się skrępowana,
kiedy oboje leżeliśmy cicho. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Masz jeszcze te ciastka? –
zapytałam w końcu, przerywając ciszę. Noah parsknął śmiechem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To w tobie lubię, wiesz? –
powiedział, zerkając na mnie z rozbawieniem. – Nie jesteś jak te wszystkie
zołzy, które udają, że cały czas są na diecie. Ty masz to gdzieś.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie wiem, co bardziej mnie
zaskoczyło: to, że Noah powiedział, że coś we mnie lubi, czy to, że użył słowa
„zołza” co wydało mi się wyrazem wymarłym już w czasach podstawówki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaczęłam się zastanawiać nad tym,
co powiedział. Rzeczywiście, nigdy nie wstydziłam przyznać się do tego, że
lubię jeść i chociaż z figury bardziej przypominam zaokrągloną gruszkę niż
klepsydrę, to nie miałam kompleksów na swoim punkcie. Nikt jednak wcześniej nie
zwrócił mi na to uwagi. Nawet ja sama.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chcesz zamówić jakieś jedzenie?
– zaproponował Noah.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przystałam na tę propozycję z
ochotą. Nie byłam kompletnie w nastroju na gotowanie, a szybko dostawa pizzy
wydawała mi się najlepszą opcją w tej chwili. Pozwoliłam Noah wybrać jedzenie,
a sama poszłam wziąć szybki prysznic, czego nie miałam okazji zrobić wcześniej
przez całe to zamieszanie ze sprzątaniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle dotarła do mnie pewna
bardzo oczywista myśl, którą wcześniej zignorowałam. Był czwartek. Dzień
roboczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wypadłam z łazienki i sprawdziłam
zegarek. Jeśli za dwadzieścia minut nie będę w księgarni, mogłam się pożegnać z
pracą. Mokre włosy związałam w niedbałego koczka i zaczęłam zakładać buty w
panice.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co się dzieje? – Noah wyszedł z
mojej sypialni i posłał mi pytające spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zaraz spóźnię się do pracy –
mruknęłam. – Tu masz kluczyki Sophie, zamknij drzwi, jak będziesz wychodzić,
ok.? – Rzuciłam mu kluczyki przyjaciółki i ruszyłam do drzwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może cię podwieźć? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle zatrzymałam się. Jego
propozycja była naprawdę nie do odrzucenia. Z wdzięcznością kiwnęłam głową,
uśmiechając się do niego szeroko. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
__________________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
I jak? Przez następny rozdział będzie jeszcze dużo Noah, </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
a potem już lecimy ze Stróżami :)</div>
Florensshttp://www.blogger.com/profile/17825880642493802532noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4615302258898669015.post-85888350985318150252014-10-03T14:17:00.000-07:002014-10-03T14:17:24.451-07:00Rozdział dziewiąty<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak niby mam się dostać do
świata Stróży? Nie jestem jednym z was… - powiedziałam, patrząc się na Jamesa
podejrzliwie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlatego tu jestem. – Widziałam
irytację na jego twarzy i z całej siły starałam się ją ignorować. – Mam cię
zaprowadzić do Rady Czterech. Muszą zadać ci kilka pytań.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mi? Po co? – Nic z tego nie
rozumiałam, a James nie wyglądał na kogoś, kto z chęcią mógł mi to wytłumaczyć.
Poddałam się. – Nie ważne. Jak się tam dostaniemy?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak, jak dostają się tam
wszyscy Stróże – pójdziemy. Jest tylko jeden warunek. Musisz trzymać się blisko
mnie. – James popatrzył się na mnie z powagą. Nie wiedziałam, w czym problem. –
Nie jesteś Stróżem, więc nie mam pojęcia gdzie wylądujesz, jeśli nagle stracimy
kontakt fizyczny ze sobą podczas pobytu w innym świecie. Lepiej mnie nie
puszczaj, rozumiesz? Nawet na sekundę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Okay. Jezu. Nie jestem
upośledzona… - Przekręciłam oczami. James wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja
powoli złapałam ją. Od razu poczułam strumień energii przechodzący przez skórę
do mojego krwioobiegu. Jednocześnie wszystkie barwy wokół nas przyciemniały, a
świat okrył się w chłodnych kolorach. Mimowolnie się wzdrygnęłam, kiedy palce
Jamesa splotły się z moimi. Czułam się niezręcznie, trzymając go za rękę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Teraz trzymaj tempo, nie będę
przez ciebie zwalniał – mruknął pod nosem i ruszył przed siebie, ciągnąc mnie
za sobą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lata chodzenia po schodach i
omijania środków publicznego transportu szerokim łukiem w końcu się opłaciły,
bo James narzucił wręcz mordercze tempo. Jednak chodzenie z nim i tak w niczym
nie przypominało chodzenia w pojedynkę. Świat, w którym się poruszaliśmy
wyglądał identycznie jak ten, w którym się wychowałam, ale teraz obrazy ruszały
się znacznie szybciej. Wystarczyło mrugnąć, lub odwrócić na chwilę wzrok, a już
znajdowaliśmy się w kompletnie innym miejscu. W jednej chwili chodziliśmy
ulicami Londynu, w drugiej szliśmy piaszczystą plażą, oświetloną bladym,
niebieskim światłem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle zorientowałam się, ze
idziemy nieskończenie długą, niebieską pustynią. Z każdej strony otaczał nas
ocean piasku i światła, które było zbyt jaskrawe, by pochodzić od słońca.
Miałam ochotę zatrzymać się na chwilę i podziwiać ten obraz, ale James wydawał
się niewzruszony. Szedł przed siebie bez słowa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pustynia zniknęła tak
niespodziewanie, jak się pojawiła, a kiedy mrugnęłam w ułamku milisekundy przed
nami pojawiły się ogromne, mosiężne wrota z postaciami pięknych aniołów
wyrzeźbionymi po bokach. Przypomniałam sobie, co mówił mi James podczas imprezy
w domu Olivera.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jeśli Stróże tak bardzo nie lubią
być porównywani do Aniołów Stróży, dlaczego stawiają ich wizerunki u bram
swojego świata?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie miałam czasu, by zapytać o to
Jamesa, bo już ciągnął mnie w stronę wrót. Wstrzymałam oddech, kiedy zobaczyłam,
że chłopak wcale nie planuje ich otworzyć. Kierował się prosto na nie, jak
gdyby były tylko złudzeniem. Zamknęłam oczy. W momencie, w którym wydawało mi
się, że zderzymy się z metalową powierzchnią, poczułam jak przenikam przez
delikatną powłokę, a kiedy otworzyłam oczy, znajdowałam się w najbardziej
fascynującym miejscu, jakie w życiu widziałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie mogłam powstrzymać się od
westchnienia z zachwytu i od razu tego pożałowałam, bo poczułam na sobie
zaciekawione spojrzenie Jamesa. Mimowolnie oblałam się rumieńcem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Staliśmy po środku wielkiej,
szklanej kopuły, której ściany tworzyły miliony luster o różnych ramach i
kształtach. Odwracałam głowę we wszystkie strony, by przyjrzeć się dobrze
każdej z osobna, ale było to dosłownie niemożliwe. Pomieszczenie było jasne i
przestronne, a do tego co chwila przenikały koło nas postacie o rozmazanych
konturach. Nie kojarzyły mi się jednak z Cieniami, ponieważ miały przyjemne,
pastelowe kolory.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To Stróże w ich naturalnej
formie – wytłumaczył mi James, widząc moje zaciekawienie. – Tak wyglądamy dla
siebie nawzajem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego teraz widzę je w taki
sposób? – chciałam wiedzieć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bo jesteś w naszym świecie. I
trzymasz mnie za rękę… Widzisz wszystko tak, jak ja to widzę. – James mówił i
rozglądał się po imponującej Sali jednocześnie, jak gdyby czegoś szukał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale ty wyglądasz tak, jak
wcześniej…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Już ci mówiłem, że możemy się
dowiedzieć, jak wyglądamy dla jakiegoś człowieka, tylko, jeśli nawiążemy z nim
kontakt fizyczny. Ja już wiem, jak dla ciebie wyglądam – Na dowód swoich słów
James podniósł nasze splecione palce. Prawie zapomniałam, że wciąż trzymałam go
za rękę. – Teraz trzymaj się mnie mocno, bo mogłoby cię stąd wyrzucić dosłownie
wszędzie, gdybyś się mnie puściła. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przełknęłam ciężko ślinę i
zacieśniłam uścisk. Zastanawiałam się, czy jako Stróż James odczuwa ból w taki
sam sposób jak ludzie, czy może jest na niego bardziej odporny. A może w ogóle
go nie czuje? Było tyle rzeczy, o które chciałam go zapytać, a nie mogłam, bo
wiedziałam, że tylko go to zirytuje.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To są portale, o których ci
mówiłem – wskazał brodą na lustra wokół nas. – Jesteśmy teraz w centrum świata
Stróży. Stąd możesz się dostać dosłownie wszędzie…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mówiłeś, że, żeby się gdzieś
dostać musicie po prostu iść przed siebie – przerwałam mu, zapominając się na
chwilę. Wziął głęboki wdech, by zapanować nad nerwami. Bałam się go w takich
momentach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak, ale prędzej czy później
musiałabyś przejść przez to miejsce. Tutaj krzyżują się wszystkie drogi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiwnęłam głową, dając mu znak, że
rozumiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dokąd teraz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Rozejrzyj się. Portale, które
mają srebrną, odbijającą powierzchnie są dla ciebie zamknięte i nie możesz
przez nie przejść. Te, które są dostępne mają we framudze coś, jak gdyby
cienką, przezroczystą błonę…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Popatrzyłam na lustra przed nami
i w każdym zobaczyłam swoje odbicie. To pewnie były zamknięte portale. W końcu
dostrzegłam jedno, odmienne lustro, około trzy metry nad ziemią, które bardziej
przypominało mi przejście, ponieważ mogłam przez nie zobaczył wnętrze drugiego
pomieszczenia. Wskazałam je Jamesowi wolną ręką. Miało złotą, ozdobną framugę i
kojarzyło mi się z oknami z renesansowych rezydencji, gdzie każdy detal był
dopracowany do perfekcji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tam idziemy? – zapytałam się
go, a zamiast odpowiedzi otrzymałam gwałtowne pociągnięcie za rękę w kierunku
przejścia. Nie miałam pojęcia, jak James zamierzał się tam dostać. Chciał
polecieć? Wspiąć się po ramach innych portali?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Problem zniknął, kiedy przejście
magicznym sposobem samo zaczęło się do nas przybliżać, kiedy do niego
podchodziliśmy. Jakiś stróż przeszedł dosłownie pod moim nosem i zahamowałam
gwałtownie, żeby się z nim nie zderzyć, kiedy zorientowałam się, że nawet nie
wyczuł mojej obecności. Tak, jakbym była dla niego niewidzialna.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Stróże nie mogą cię zobaczyć,
kiedy podróżujesz między światami – powiedział James i po raz pierwszy
usłyszałam nutę rozbawienia w jego głosie. Wiedziałam, że śmiał się ze mnie,
ale dźwięk i tak był interesujący. Pierwszy raz doświadczyłam z jego strony
czegoś innego niż gniew, czy irytacja.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Skąd mogłam to wiedzieć… -
burknęłam pod nosem, widząc, jak Jamesa bawi moja nieporadność. Gdybym nie bała
się, że coś wyrzuci mnie do innej czasoprzestrzeni, już dawno puściłabym jego
rękę i uciekła jak najdalej od niego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przy nim czułam się stłamszona.
Jego silna osobowość przyciskała mnie do ziemi i zostawiała proszek z resztek
mojej godności. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy znaleźliśmy się w nowym
pomieszczeniu, zaniemówiłam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sam pokój nie odznaczał się
niczym specjalnym: był podłużny i wysoki, kompletnie nieumeblowany, a ściany
zrobione były z dziwnego materiału, przypominającego bardziej puch, niż cegłę,
czy drewno. Czym odbierało mi mowę, były trzy postacie na końcu pomieszczenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Od razu dostrzegłam ich
rozmazane, nieproporcjonalne kontury, więc domyśliłam się, że muszą być
Stróżami, ale oprócz ich niesamowitego wzrostu, posiadały również nietypową
aurę, z którą nigdy wcześniej się nie spotkałam. Aurę respektu i
majestatyczności, która była starsza od wszystkiego, znanego ludzkim zmysłom. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poczułam, że wraz z energią,
która przepływała do mojego ciała od strony Jamesa, dotarł do moich żył także
szacunek i strach, który poczuł mężczyzna, gdy zobaczył trójkę Stróży.
Zauważyłam, że kiedy utrzymywaliśmy kontakt fizyczny, znacznie łatwiej było mi
odczytywać emocje Jamesa. Jak gdyby jego nastroje i myśli płynęły do mnie
czystym strumieniem neuronów, który zazwyczaj był zablokowany, kiedy się nie
dotykaliśmy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ale jeśli to miała być Rada
Czterech, to czy nie brakowało im jednego członka?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jasmine – odezwał się najwyższy
ze Stróży. Miał ponad trzy metry wzrostu i roztaczał wokół siebie
jasno-niebieską poświatę. Pozostała dwójką zwróciła się w moją stronę. Chociaż
nie mieli twarzy podobnych do ludzkich, w jakiś sposób wiedziałam, kiedy się na
mnie patrzą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Witam – powiedziałam
niezręcznie, przechodząc z nogi na nogę. Nie wiedziałam, jak powinno się witać
z najwyższym organem władczym w świecie, o którym praktycznie nic nie
wiedziałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czekaliśmy na ciebie. James
pewnie wytłumaczył ci, dlaczego tak bardzo zależało nam na spotkaniu z tobą –
powiedział jasnoniebieski Stróż, a ja zrobiłam zagubioną minę, błądząc wzrokiem
od członka Rady do Jamesa. – Nie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie było na to czasu.
Zaatakował ją Cień… - wytłumaczył się James. Czułam, jak Stróż posyła mu
karcące spojrzenie, chociaż nie widziałam jego oczu. Wtedy zobaczyłam coś,
czego nigdy w życiu nie spodziewałam się zobaczyć. James schylił głowę przed
Stróżem i wyszeptał słowa przeprosin. Musiałam sobie przypomnieć, by nie gapić
się na niego z otwartymi ze zdziwienia ustami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W takim razie spróbuję
przedstawić ci sytuację tak szybko, jak tylko się da. – Stróż złożył ze sobą
dwie półprzezroczyste dłonie. Ich ciała stworzone były z czegoś, co
konsystencją z bliska przypominało mgłę, chociaż teksturę miało bardziej
chropowatą i nieprzyjemną. – Zacznijmy od początku…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Świat Stróży jest o tysiące
lat starszy od świata ludzi i dzięki temu posiadamy wiedzę na tematy niepojęte
dla osobników twojego gatunku, Jasmine Healy. Zostaliśmy stworzeni w celu
pomagania, a jako jedyne istoty, które potrafią podróżować między warstwami,
zobowiązaliśmy się chronić każdą rasę, która będzie potrzebowała naszej opieki.
Wiele ras sprzeciwiło się naszej pomocy, żądając niezależności, ale jest wciąż
kilka światów, w których regularnie bywamy.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Problem polega na tym, że
Stróży jest coraz mniej, a ostatnio dowiedzieliśmy się dlaczego. Bardzo trudno
zabić Stróża. Jest to praktycznie niemożliwe, a osoba, która dopuści się
takiego uczynku jest przeklęta do końca swojego życia i musi odpracować swoje
winy. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zobaczyłam, jak James nieznacznie
drgnął, słysząc te słowa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Kilka lat temu zjawił się
Stróż, który… nie chciał służyć ludziom. Nie rozumiał istoty swojego powołania
i odmówił pomocy temu gatunkowi. Odszedł od naszej społeczności. Miał on na
imię Valcir i należał do Rady Czterech.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Za swój główny cel powziął
odciągnięcie jak największej liczby Stróży od ochrony ludzi i stworzenie nowej
rasy, silnej i niezależnej. Udało nam się go pokonać, ale w tym roku zaczęły
się dziać niepokojące rzeczy, które zmuszają nas do podejrzeń, jakoby Valcir
wrócił i po raz kolejny spróbował dorwać się do władzy. Tym razem jednak
sprzymierzył sobie także Cienie.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Istnieje również legenda,
która mówi, że dziecko urodzone podczas pierwszej pełni księżyca<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w ludzkim roku podrzędnym z krwi dwóch
światów potrafi walczyć z ciemnością i ma siłę pokonania każdego, kto mu się
przeciwstawi. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Jasmine. Przyglądaliśmy ci się
od jakiegoś czasu i biorąc pod uwagę wydarzenia, które ostatnio działy się w
twoim życiu, mamy podstawy, by podejrzewać cię o posiadanie takiej siły. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To niedorzeczne – wyszeptałam
pod nosem, kiedy najwyższy z Rady skończył mówił, patrząc się na nią
wyczekująco. James również nie spuszczał z niej wzroku, badając każdą jej
reakcje, na wszystko to, czego się przed chwilą dowiedziała.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mamy wiele mocy, ale mimo to,
nie możemy sami sprawdzić twojego pochodzenia. Potrzebujemy informacji od
ciebie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie rozumiem… Myślicie, że to
ja jestem tym specjalnym dzieckiem? – Miałam ochotę cofnąć się od nich,
przygniatana siłą ich spojrzeń, ale James trzymał mnie w miejscu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kim byli twoi rodzice?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Moi rodzice… Oni nie… -
zawahałam się. Od zawsze sprawnie unikałam rozmów o swojej rodzinie, ale jak
przemilczeć cokolwiek, kiedy bacznie obserwują cię cztery pary ponadnaturalnych
oczu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jasmine, to ważne. – Słysząc
głos Jamesa, odwróciłam się do niego z żałosnym wyrazem twarzy, niemo błagając
go o pomoc. Nie mogłam powiedzieć im o swoich rodzicach. Nikomu nigdy nie
powiedziałam. Z wyjątkiem Sophie, ale Sophie była moją najlepszą przyjaciółką.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przejechałam wzrokiem po
rozmazanych twarzach Stróży, czując napięcie, które wisiało w powietrzu.
Wiedziałam, że nie mam wyjścia, a jednak desperacko próbowałam wymyślić inne
rozwiązanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kim byli twoi rodzice? –
Jasnoniebieski Stróż powtórzył pytanie, tracąc cierpliwość. Wzięłam głęboki wdech.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wiem – wyszeptałam. Zapadła
cisza.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak to, nie wiesz? – Pierwszy
odezwał się James.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zostałam adoptowana zaraz po
urodzeniu przez młode małżeństwo prawników. Moja matka zostawiła mnie w
szpitalu. Ojciec nigdy się nie zjawił. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niezręczną ciszę zakłócał tylko
mój niespokojny oddech. Jeszcze nigdy w życiu nie opowiadałam nikomu tej
historii. Młode małżeństwo, które wychowywało mnie przez pierwszych sześć lat
mojego życia przyjaźniło się z rodzicami Sophie, stąd znałyśmy się od
dzieciństwa i nigdy nie musiałyśmy rozmawiać o tym, przez co przeszłam. Wyznanie
tego obcym… stworzeniom, było wręcz nie do zniesienia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bardzo nam przykro – powiedział
jasnoniebieski Stróż. Przynajmniej miał poczucie przyzwoitości. – Przepraszam,
że musimy zadawać ci tę niezręczne pytania, ale… Czy twoi przybrani rodzice nie
mogą powiedzieć ci nic o twoje matce? Gdzie się teraz znajduje?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie. Nie mogą. – Starałam się
mówić opanowanym tonem, ale było znacznie trudniejsze niż przypuszczałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego? – dopytywał się
Stróż.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bo nie żyją. Gdy miałam sześć
lat ktoś wrzucił przez okno w salonie podpalone petardy i wywołał pożar. Moja
mama wyniosła mnie na dwór, ale zginęła od obrażeń. Tata zemdlał w środku. A
przynajmniej to mi powiedzieli: Że nie cierpiał, kiedy umierał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Łzy wezbrały w moich oczach i
musiałam zamrugać kilka razy, żeby je odpędzić. Nie mogłam pozwolić sobie na
chwilę słabości przy Jamesie. To byłoby zbyt ośmieszające. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Więc nie ma nikogo, kto mógłby
opowiedzieć ci o twojej rodzinie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poczułam, jak James ściska moją
dłoń odrobinę mocniej, jak gdyby próbował mnie pocieszyć i poczułam się jeszcze
bardziej niezręcznie niż chwilę temu. James, któremu było mnie szkoda był
jeszcze gorszy od Jamesa, który ciągle się na mnie za coś wkurzał. Wolałam już,
żeby był zły. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Właśnie dlatego zawsze unikałam
opowiadania o swoim dzieciństwie. Wiedziałam, że ludzie będą mi współczuć i
zaczną traktować jak człowieka drugiej kategorii. Biedną dziewczynkę, której
najpierw nie chciała rodzona matka, a potem opuściła ta przybrana. Moje życie
naprawdę nie było tak smutne. Można powiedzieć, że dzięki temu, co mnie
spotkało nauczyłam się niezależności i zyskałam kilkanaście małych braci i
sióstr z domu dziecka, w którym byłam wychowana. Mogłam skończyć o wiele
gorzej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Często byłam zgorzkniała i
zdystansowana, ale nigdy nie wpadłam w narkotyki, nie wylądowałam na ulicy, ani
nie sprzedałam się za powiększony zestaw z McDonalda. Zachowałam swoją godność.
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Możliwe, że moje opiekunki z
domu dziecka będą coś wiedzieć. Mogłabym do nich pojechać w tę sobotę i
zapytać… - powiedziałam, nie do końca zdając sobie sprawę, że proponując coś
takiego, będę musiała stawić czoła swoim demonom i wrócić do Sheffield. Odkopać
informacje, których nigdy nie chciałam wiedzieć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wspaniale. – Najwyższy Stróż zachowywał
się, jak gdyby już zapomniał, co przed chwilą im wyznałam. – Pojedziesz do domu
i dowiesz się o swoim pochodzeniu. Za wszelką cenę, musisz się tego dowiedzieć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nadal nie rozumiem –
powiedziałam, kręcąc głową. – Dlaczego uważacie, że to ja mogę wam pomóc?
Napadł na mnie Cień i może czasami coś szepcze mi do ucha, jak na starym,
słabym horrorze dla ułomnych, ale nie mam przecież żadnej mocy. Nic nie mogę
zrobić. Mało nie zginęłam w tym składziku dzisiaj po południu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jasmine. Umiesz znacznie więcej
niż ci się wydaje. – Poczułam, że Stróż uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. –
Możemy to wyczuć w twojej aurze. Potrafisz łatwo rozpoznawać ludzkie emocje i
nie masz problemu z trafnym ocenianiem ludzi. Praktycznie nigdy się nie mylisz,
kiedy próbujesz kogoś poznać i zawsze wiesz, co dana osoba ma na myśli,
ponieważ masz dobrze rozwinięty zmysł postrzegania rzeczy, które większość
istot próbuję ukryć przed innymi. Co do tego, że jesteś kimś wyjątkowym, nie
mamy wątpliwości. Próbujemy się tylko dowiedzieć, czy jesteś również kimś, kogo
teraz potrzebujemy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A co jeśli jestem? –
wyszeptałam słabym głosem, czując jak przerażenie odbija się w moich oczach.
Widziałam to po wyrazie twarzy Jamesa i jego skonsternowanym spojrzeniu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Na razie nie możemy ci niczego
zdradzić, nie mając pewności. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiwnęłam głową ze zrozumieniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie możemy też ryzykować, by
cię stracić, więc James pojedzie z tobą. Będzie cię chronił…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie ma mowy – warknął James,
dokładnie w tym samym momencie co ja. Popatrzyliśmy na siebie z oburzeniem. W
normalnych okolicznościach uznałabym tę sytuację za nawet zabawną, ale teraz
jedyne o czym myślałam to opuszczenie tego miejsca i powrót do swojego starego
życia… bez Stróża. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czyżbyś miał lepsze rzeczy do
robienia w najbliższej przyszłości? – Stróż zwrócił się do Jamesa, unosząc
podbródek z pewnością siebie bliską arogancji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobrze wiesz, że nie. Ale…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Myśleliśmy, że chcesz spłacić
swój dług?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Słuchałam ich wymiany zdań w
osłupieniu, przenosząc wzrok między dwiema postaciami. O czym oni mówili? Jaki
dług? Co takiego zrobił James? Wyglądał na zdenerwowanego tym, że Rada
wspomniała o tym w mojej obecności. Mogłam to wyczuć przez strumień energii,
który nas łączył.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mogę go spłacić na tysiąc
innych sposobów. Nie muszę niańczyć człowieka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
James wypowiedział słowo
„człowiek” z takim obrzydzeniem, że mimowolnie poczułam się urażona. Odrazę
miał wypisaną na twarzy. Przez myśl przeszło mi, że mogę tak wyraźnie
odczytywać jego emocję tylko dlatego, że go dotykam. Wcześniej zawsze miał
twarz jak z kamienia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jamesie, twoją karą nie będzie
opieka nad człowiekiem. – Byłam pewna, że gdyby Stróż posiadał twarz,
uśmiechałby się teraz do Jamesa z groźnym błyskiem w oku. – To, co musisz
zrobić to dopiero początek wszystkiego, co cię czeka. Nie tak łatwo odzyskać
nasze zaufanie. Zapewne o tym wiesz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
James zacisnął wargi, posyłając
Stróżowi nienawistne spojrzenie. Było jeszcze bardziej mordercze od tego, które
zazwyczaj rezerwował dla mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Był nietypowym przypadkiem. Nie
byłam nawet pewna, czy wszystko dobrze zrozumiałam, ale z rozmowy Jamesa z Radą
wywnioskowałam, że musiał zrobić coś bardzo złego, za co został ukarany. Do
tego brzydził się ludźmi, chociaż jako Stróż istniał po to, żeby im pomagać.
Kompletnie go nie rozumiałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mężczyzna otworzył na chwilę usta,
po czym zamknął je i zerknął na mnie z powątpiewaniem. Poczułam się jak intruz,
który przysłuchuje się czyjejś prywatnej rozmowie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czy na czas opieki nad nią
odzyskam swoje… to co mi zabraliście? – Ostrożnie dobierał słowa, jak gdyby nie
chciał, bym za wiele z nich wywnioskowała.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak więc mam jej pomóc bez
niezbędnych mocy?! – Jego głos podniósł się o oktawę w złości. Od kiedy go
poznałam zawsze był zdenerwowany albo rozdrażniony, ale dopiero pierwszy raz
widziałam, jak tracił nad sobą kontrolę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zostawiliśmy ci podstawowe
moce. Wystarczą. – Jasnoniebieski Stróż kiwnął głową, a pozostałe dwa
zawtórowały mu bez słowa. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego tylko on cokolwiek
mówił. Czy Stróże normalnie nie miały zdolności do mówienia i posiadał je tylko
najwyższy z Rady?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie wiedziałam, że James stracił
jakieś moce. Nie wspominał nawet, że jest to w ogóle możliwe, kiedy tłumaczył
mi, kim są Stróże. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czas już na was – odezwał się
Stróż i spojrzał na mnie, przenikając spojrzeniem przez moją duszę. Ciekawe,
czy naprawdę potrafił to robić, czy tylko mi się wydawało? – Wróćcie, kiedy
tylko czegoś się dowiecie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobrze – powiedział James przez
zęby i odwrócił się na pięcie, ciągnąc mnie za sobą. O mało co nie rozplotłam
naszych palców, zaskoczona jego nagłym ruchem. Szedł tak szybko, że musiałam
przy nim biec, żeby nadążyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kiedy wrócisz do domu sprawdź
wszystkie ściany. Szukaj podejrzanych kształtów i ruchów – mówił, kiedy
podróżowaliśmy między światami. Starałam się skupić na jego słowach, chociaż droga
przed nami wydawała się znacznie bardziej fascynująca. Zastanawiałam się, jak
to możliwe, że to wszystko istnieje i nie jest dostępne dla wzroku kogoś, kto
mógłby to docenić. – I pamiętaj, żeby nie gasić światła, jeśli pojawi się Cień.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bo w ciemnościach cienie
schodzą ze ścian.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
____________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
Matura. Za dużo matury. :( </div>
Florensshttp://www.blogger.com/profile/17825880642493802532noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4615302258898669015.post-10244661401289899132014-08-03T06:56:00.000-07:002014-10-03T13:53:09.390-07:00Rozdział ósmy<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Siedziałam w swoim pokoju,
kiedy Sophie zajrzała przez uchylone drzwi z miną, która wyraźnie mówiła, że
nie przychodzi z dobrymi nowinami. Wiedziałam, że wieczór spędziła z Oliverem i
jego paczką, więc domyślałam się, że jej humor musiał mieć z nim coś wspólnego.
Tym bardziej zdziwiłam się, kiedy powiedziała:</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Słyszałam, jak Noah mówił o
tobie… - Unikała mojego spojrzenia. Od razu poderwałam głowę znad książki,
którą czytałam. Noah mówił o mnie? Moje serce przyspieszyło minimalnie swoje
bicie.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Tak? – próbowałam wyciągnąć
z niej więcej informacji, chociaż jej mina nie napawała mnie pozytywizmem. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Tak. Przykro mi, Jas –
wyszeptała, siadając obok mnie. Zmroziło mnie. O czym ona mówiła. – Noah
powiedział, że ma cię tylko i wyłącznie za przyjaciółkę i ma nadzieję, że nie
wzięłaś jego zachowania za coś więcej… Przepraszam, że ci to mówię, po prostu…</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Oddychanie już i tak sprawiało
mi znaczną trudność. Po raz pierwszy od bardzo dawna miałam prawdziwą nadzieję,
że może mi się udać z jakimś chłopakiem, a on chciał zamknąć mnie w strefie
przyjaźni. Odwróciłam się od Sophie, żeby nie zobaczyła, jak oczy zaczynają mi
błyszczeć od łez. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Po prostu stwierdziłam, że
będzie ci łatwiej jeśli najpierw usłyszysz to ode mnie. – Sophie dokończyła i
ścisnęła dłoń wokół mojego ramienia, żeby dodać mi otuchy. Nie potrzebowałam
jej, potrzebowałam samotności.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zadzwonił? – Jim stał przy
półce z książkami kryminalnymi i leniwie przeglądał tytuły, nie patrząc się na
mnie. Mruknęłam coś w odpowiedzi, zrezygnowana. Układałam towar na półce z
nowościami i nie chciałam teraz myśleć o Noah. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Minęły cztery dni od imprezy w
domu Olivera. Cztery dni podczas których nie zdarzyło się kompletnie nic
ciekawego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pierwszego dnia nie rozstawałam
się na sekundę z moim telefonem, czekając na jakiś znak od Noah. Poszłam do
pracy, zjadłam lunch z Jimem i Sophie w kawiarence niedaleko centrum
handlowego, wróciłam do domu i próbowałam zająć myśli czymkolwiek byle nie
Noah. Ten dzień był najprzyjemniejszy, bo był wypełniony przyjemnym
podekscytowaniem i oczekiwaniem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Drugiego dnia straciłam trochę
nadziei i poszłam do pracy w odrobinę gorszym humorze, chociaż Jim przekonywał
mnie, że Noah trzyma się zasady trzech dni i czeka na odpowiedni moment, żeby
się odezwać. Bałam się powtórki z tego co czułam, kiedy po raz pierwszy
uświadomiłam sobie, że mi z nim nie wyjdzie. Nie chciałam do tego wracać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Trzeci dzień zaczął się od
porannego ataku paniki Sophie, podczas którego próbowała spalić połowę swoich
książek ustawionych na półkach w salonie. Kiedy w końcu udało mi się ją
uspokoić i przekonać, że ogrzewanie domu papierowymi stronica wcale nie jest
tak ekonomiczne i ekologiczne byłam już spóźniona do pracy o godzinę. Na
szczęście szefa nie było w księgarni tego dnia. Noah wciąż nie dawał znaku
życia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dzisiaj już nie miałam złudzeń.
Wiedziałam, że jeśli nie chcę powtórki z historii powinnam odpuścić sobie Noah
i przyznać sama przed sobą, że niepotrzebnie zrobiłam sobie nadzieję.
Okłamywałam sama siebie wmawiając sobie, że nic do niego nie czuję i teraz
obróciło się to przeciwko mnie, bo skrywane uczucie powróciło z podwójną mocą,
kiedy tylko dałam mu na to szansę. Idiotka ze mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Do wszystkich tych samotnych dni
dochodziły jeszcze noce i wciąż powracający koszmar senny, który przewijał się
po mojej głowie jak zacięta płyta. Budziłam się oblana potem i zasypiałam, by
ponownie zbudzić się przerażona. Najgorsze jednak było to, że nie wiedziałam,
co mi się śniło. W momencie, w którym otwierałam oczy, zapominałam o śnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może jeszcze napisze – próbował
pocieszyć mnie Jim. Posłałam mu znaczące spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Oboje wiemy, że nie napisze –
mruknęłam pod nosem, układając ostatnią książkę na półce. – Skończyłam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jim uniósł głowę znad półki,
która nas dzieliła od siebie. Wiedziałam, że nie był wielkim fanem czytania i
nie miałam mu tego za złe, chociaż czasami chciałam porozmawiać z nim na tematy
związane z książkami, o których on nie miał pojęcia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Na pewno nie wyrwiesz się
wcześniej z pracy?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Westchnęłam z rezygnacją,
zerkając na zegarek. Była dopiero druga po południu, a zmianę kończyłam o
piątej. Jim od dwudziestu minut dotrzymywał mi towarzystwa w księgarni, ale
wiedziałam, że nie ma szans, by poczekał tutaj ze mną aż tak długo. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może jutro – powiedziałam,
chociaż byłam pewna, że szef zabiłby mnie, gdybym próbowała wyjść do domu
wcześniej. Nie mogłam ryzykować utraty pracy. – Znalazłeś już sobie jakąś
pracę?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jeszcze nie… ale chyba zostawię
swoje CV w kilku sklepach w centrum handlowym.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Poważnie? Chcesz tutaj
pracować? – Wyjrzałam za oszklone drzwi księgarni prowadzące do dużej hali ze
stoiskami pełnymi ubrań i jedzenia. Sklep w którym pracowałam był jedynym
miejscem, które potrafiłam znieść w tym budynku, bo był wypełniony po brzegi
książkami, ale nigdy nie zdecydowałabym się na pracę tutaj, gdyby nie
desperacka potrzeba zarobienia pieniędzy, która popchnęła mnie do
ostateczności.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mój nowy przyjaciel wyszedł ze
sklepu po kilku minutach, tłumacząc się, że musi jeszcze zrobić dużo zakupów do
domu. Wiedziałam, że w rzeczywistości był śmiertelnie znudzony książkami i moim
podłym nastrojem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tuż przed skończeniem zmiany
zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i przygryzłam wargę
zdenerwowana. Rozejrzałam się i upewniając, że jestem sama w sklepie,
odebrałam, chowając się za ladą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jassie? – usłyszałam znajomy
głosik małej dziewczynki, który topił moje serce. Mimowolnie poczułam ucisk w
piersi wywołany nagłą tęsknotę, której nie mogłam niczym zagłuszyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cześć, Rosie – przywitałam się
z Małą. – Co tam?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jassie, Matt zabrał mi korale –
poskarżyła mi się dziewczynka, a ja z całej siły starałam się zachować powagę.
Nie rozmawiałam z Rose od miesiąca, a ona dzwoniła, by ponarzekać na brata.
Chciało mi się śmiać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Niedobry – mruknęłam, starając
się brzmieć wiarygodnie. – Dlaczego nie chce ci ich oddać?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Powiedział, że musi nimi
ozdobić ciężarówkę…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale po co ciężarówce ozdoby?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To samo mu powiedziałam! –
wykrzyknęła dziewczynka i mogłam sobie wyobrazić jak wyrzuca w górę chude
ramionka w geście wzburzenia. Tak bardzo za nią tęskniłam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może spróbuj je za coś
wymienić? – podsunęłam jej pomysł, który zawsze działał w moim wypadku, kiedy w
dzieciństwie traciłam swoje rzeczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale za co?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A pamiętasz te kolorowe guziki,
które pani McCormac chowała pod biurkiem? – Nie widziałam jej twarzy, ale
wiedziałam, że jej buzia przybrała ten znajomy, zafrasowany wyraz, który
pojawiał się na niej za każdym razem, gdy dziewczynka myślała intensywnie nad
czymś. – Poszukaj tam ich. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobrze. – Usłyszałam jak Rose
idzie przez pokój i otwiera jakieś drzwi. Powiedziała komuś ‘dzień dobry’ i
przeszła przez następne drzwi, ignorując pytanie jakiejś kobiety, która chciała
wiedzieć, z kim rozmawia. Stęknęła, kiedy pochylała się pod biurkiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Masz je? – zapytałam,
wsłuchując się w ciszę po drugiej stronie linii.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mam! – wyszeptała dziewczynka z
ekscytacją. Wiedziała, że nie może zachowywać się za głośno w gabinecie pani
McCormac. Gdyby została przyłapana na myszkowaniu w jej rzeczach, na pewno
zostałaby srogo ukarana. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To weź garść tych guzików i idź
wymienić je za korale – poradziłam jej i słuchałam z fascynacją, jak Rose
chichoczę do słuchawki, szczęśliwa, że niedługo odzyska swoje ulubione korale.
Pamiętałam, jak dumna była z siebie, kiedy dostała je na gwiazdkę dwa lata
temu. Sama pomagałam jej je założyć po raz pierwszy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A co tam u ciebie, Jessie? –
zapytała się mnie Rose, uśmiechnęłam się do siebie, kuląc za sklepową ladą.
Musiałam wyglądać zabawnie, chowając się tam, by porozmawiać z ośmioletnią
dziewczynką przez telefon.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- U mnie wszystko w porządku.
Nikt nie ukradł mi korali – powiedziałam, rozbawiona.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ty masz korale? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie – zaśmiałam się. Rose
zawtórowała mi, chociaż nie byłam pewna, czy zrozumiała mój żart. Robiła
dokładnie to co ja od kiedy tylko pamiętam, więc przyzwyczaiłam się do tego, że
śmiała się, jadła, spała i myła dokładnie w tym samym czasie co ja. Czułam się
dobrze z myślą, że jestem dla niej wzorem. To mnie jakoś zmuszało do bycia
lepszą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może kupię ci jakieś korale na
święta? – mruknęła Rose, ale nie byłam pewna, czy mówi to do siebie, czy składa
mi propozycję.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nic nie musisz mi kupować –
powiedziałam, kręcąc głową, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że
dziewczynka nie może mnie teraz zauważyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Okay. – Poczułam, że Rose
uśmiecha się chytrze, jak gdyby już knuła jakiś plan.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ktoś wszedł do sklepu. Usłyszałam
kroki pomiędzy alejkami pełnymi książek.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Muszę kończyć Rossie –
wyszeptałam do słuchawki. – Trzymaj się. I pozdrów ode mnie Matta.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobrze, pozdrowię. Przyjedź do
nas niedługo. Pa pa – pożegnała się Mała. Rozłączyłam się szybko i wstałam zza
lady. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Coś kłuło mnie w piersi,
wywołując wyrzuty sumienia. Bardzo chciałam odwiedzić Małą, ale z drugiej
strony nie miałam ochoty po raz kolejny pojawiać się w Tym domu. Chociaż miałam
stamtąd dobre i złe wspomnienia, nie potrafiłam się z nimi zmierzyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zobaczyłam czyjąś głowę nad
alejkami i spojrzałam pospiesznie na zegarek. Było pięć po piątej, więc
teoretycznie, Clara, moja koleżanka z pracy, powinna już przyjść na drugą
zmianę. Westchnęłam i oparłam się o ladę, stukając niecierpliwie paznokciami o
blat. Gdzie ona się podziewała?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zobaczyłam, że mężczyzna, który
przeglądał półki z książkami wybrał coś i ruszył w stronę kasy. Podczas gdy się
zbliżał, dostrzegłam jego krótko przystrzyżone, ciemne włosy ułożone za pomocą
żelu tak, by przylegały do głowy. Oczy miał ukryte pod ciemnymi okularami,
chociaż znajdowaliśmy się wewnątrz pomieszczenia. Nie mogłam nawet określić ile
miał lat. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podał mi książkę z kamienną
twarzą i chociaż nie mogłam zobaczyć jego oczu, miałam przeczucie, że mi się
przygląda. Wbiłam kod do kasy, przejeżdżając pobieżnie wzrokiem po okładce.
„Ojciec Chrzestny”. Ten wybór mnie odrobinę zaintrygował, ale nie na tyle, bym
zajęła nim dłużej myśli, kiedy usłyszałam jak drzwi od zaplecza sklepu
otwierają się, a za ladą staje Clara. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przepraszam – mruknęła,
zakładając szybko swoją pomarańczową kamizelkę i identyfikator. Jej imię było
na nim napisane z błędem, ale nikt nie kłopotał się, by to zmienić. Mruknęłam
do niej ciche powitanie i wyszłam na zaplecze, by przebrać się w jakieś
normalne ciuchy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Słabe światło żarówki dawało
mglistą poświatę w przestronnym, zapełnionym pudłami pomieszczeniu. W rogu
znajdował się mały stolik do kawy, kanapa i szafki dla pracowników. Podeszłam
do nich i wrzuciłam swoją kamizelkę i identyfikator na jedną z półek. Zza
ściany słyszałam przytłumione odgłosy rozmowy, jak gdyby Clara rozmawiała z
klientem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle stanęłam sztywno, czując
chłód przechodzący po moim kręgosłupie od podstawy, aż po samą szyję.
Rozpoznałam znajome szepty, odzywające się z tyłu mojej głowy, lecz tym razem,
coś było inaczej. Tym razem szepty były wyraźne. Skupiłam się, by móc rozpoznać
każde, pojedyncze słowo. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Uciekaj. On tu jest.
Uciekaj.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przebiegł mnie dreszcz. Zamknęłam
oczy, stojąc jak sparaliżowana i czekając aż szepty ustaną. Wiedziałam już, że
kończą się po kilku sekundach, czasami minutach, ale oczekiwanie dosłowni mnie
wykańczało. Tak, jak gdyby ktoś wysysał ze mnie energię, by móc przekazać mi te
przerażające słowa. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle żarówka zamigotała.
Cofnęłam się pod ścianę z sercem bijącym mi ze strachu jak oszalałe. Adrenalina
rozpłynęła się po moich żyłam w parę sekund. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poczułam ucisk na nadgarstku i
odskoczyłam z wrzaskiem w drugą stronę. Żarówka zaświeciła się ponownie, a ja
zorientowałam się, że w pomieszczeniu nie ma nikogo oprócz mnie. Wtedy coś
ponownie spróbowało mnie złapać za rękę. Zaczęłam uciekać, ale moje nogi
zostały oplecione czymś ciężkim i szorstkim, chociaż nie zobaczyłam niczego, co
mogłoby je trzymać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Okropna myśl przyszła mi do
głowy, kiedy przypomniałam sobie sytuacje sprzed tygodnia. Spojrzałam na ścianę
i wtedy To zobaczyłam. Duży cień pochylał się nad moim ciemnym odbiciem, jak
gdyby próbował mnie otoczyć. Gruby sznur leżał zawiązany u moich stóp. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wszystko to widziałam, jako
czarne plamy na ścianie, podczas gdy w rzeczywistości przed mną rozpościerała
się pustka, nie licząc kilku pudeł wypełnionych książkami. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poruszyłam nogami, próbując się
uwolnić z niewidzialnej liny. W tym samym czasie usłyszałam głośne dobijanie
się do drzwi i krzyk Clary, która nie mogła dostać się na zaplecze. Pewnie
usłyszała wrzask i przestraszyła się.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pomocy! – wrzasnęłam jeszcze
raz, modląc się, by dziewczynie udało się otworzyć drzwi. Nie miałam pojęcia,
jak razem mogłybyśmy walczyć z Cieniem, ale miałam nadzieję, że obecność innego
człowieka może przynajmniej go przestraszyć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jakimś cudem udało mi się
oswobodzić stopy i wyrzuciłam jedną nogę w górę, w celu uderzenia Cienia.
Dziwnie się czułam walcząc z powietrzem, ale wszystkie moje czyny wyraźniej
widziałam na ścianie, gdzie Cień odsunął się ode mnie o kilka kroków.
Oddychałam głęboko, w pełni kontrolowana przez adrenalinę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle do głowy przyszło mi, że
cienie istnieją tylko tam, gdzie jest światło. Obejrzałam się i dostrzegłam
wyłącznik. Nie było czasu do zastanowienia się. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pobiegłam do wyłącznika światła i
przycisnęłam go, czując czyjąś obecność tuż za moimi plecami. Gdy żarówka
zgasła, zrobiło się przerażająco cicho. Jednak cisza i ciemność były lepsze od
ogromnej, niewidzialnej istoty, pochylającej się nade mną jeszcze sekundy
wcześniej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jasmine? Co się dzieję? Nie
mogę otworzyć drzwi! – słyszałam Clarę, która wciąż rwała klamkę i tłukła w
metalową framugę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z mojego gardła wydobył się
kolejny wrzask, kiedy poczułam dłoń zaplatającą się na moim nadgarstku. Tym
razem gdy próbowałam odskoczyć, jakaś siła pociągnęła mnie w przeciwną stronę,
przez co straciłam równowagę i upadłam na twarde pudła. Coś rzuciło się za mną
i przygniotło mnie swoim ciężarem. Próbowałam krzyczeć, ale płuca miałam
kompletnie zmiażdżone. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle usłyszałam zamieszani za
drzwiami zaplecza. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kim jesteś?! – Spanikowana
Clara najwyraźniej nie chciała odstąpić od drzwi, desperacko próbując się do
mnie dostać. Mimo, że jej próby niczego nie dały, byłam jej niezmiernie
wdzięczna. – Próbowałam już je otworzyć! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ktoś grzmotną o framugę drzwi.
Wypadły z zawiasów, uderzając z hukiem o zakurzoną podłogę. Coś, co przyciskało
mnie do pudeł rozluźniło uścisk, jak gdyby bało się tej nowej osoby. W świetle,
które wpadało do pomieszczenia z księgarni zobaczyłam Jamesa. Od razu sięgnął
do włącznika światła. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy żarówka rozbłysła na nowo,
ciężar na mojej piersi zniknął i nagle poczułam, że znacznie łatwiej mi się
oddycha. Jak przez mgłę zobaczyłam Jamesa, który jednym spojrzeniem posyła
Clarę z powrotem do księgarni, a potem biegnie na wielki Cień na ścianie, który
kuli się przed nim ze strachu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tuż przed tym, jak zemdlałam,
doszły do mnie odgłosy pudeł miażdżonych pod siłą uderzenia Jamesa. A potem
odpłynęłam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czerwona róża…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zielone oczy, które przyglądają
mi się uważnie, badając każdy mój ruch…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>„Musisz się obudzić. Nie mamy
czasu…”</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Błysk srebra…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jasmine. – Moje imię
wypowiadane przed Jamesa brzmiało inaczej. Jego ton nie był ani życzliwy, ani
zmartwiony, a chłodny i poirytowany. Zmarszczyłam brwi, modląc się, bym mogła
zemdleć jeszcze raz. Było mi niedobrze. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zaraz zwymiotuję – powiedziałam
niewyraźnie, odchylając głowę do tyłu, chociaż to tylko pogorszyło sytuację. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie zwymiotujesz. Wstawaj –
warknął Jamesa. Zdenerwowało mnie to, jak do mnie mówił. Tak jakby to była moja
wina, że zemdlałam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Spierdalaj. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przekręciłam się na drugi bok,
łapiąc się za brzuch i oddychając głęboko, by powstrzymać chęć pozbycia się z
żołądka tostów z serem, które miałam na śniadanie. Nie obchodziło mnie nawet
to, że przeklęłam w towarzystwie chłopaka. James nie był chłopakiem, przy
którym zależało mi na zasadach dobrego wychowania.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jeśli zaraz stąd nie pójdziemy
może się tu pojawić więcej Cieni – warknął James. Otworzyłam oczy i zobaczyłam,
jak pochyla się nade mną, nie utrzymując przy tym żadnego kontaktu fizycznego.
Wiedziałam, że bał się mnie dotknąć. Wiedziałam to od tego momentu w sklepie,
ostatniej niedzieli, kiedy złapał mnie za rękę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Gdzie niby chciałbyś pójść?
Dlaczego ktoś uparł się, żeby mnie zabić? – Nie próbowałam nawet podnieść się z
ziemi. Za bardzo kręciło mi się w głowie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A skąd mam to niby wiedzieć? –
wysyczał pod nosem, tracąc cierpliwość, której i tak nie miał za wiele. – Może
jeśli przestaniesz robić z siebie idiotkę, spróbuję się tego dowiedzieć…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie robię z siebie idiotki! –
podniosłam się gwałtownie na ramionach i od razu tego pożałowałam, bo świat
zawirował niebezpiecznie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Rzeczywiście, nie musisz niej z
siebie robić. Ty<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>j u ż<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>jesteś idiotką…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z trudem podniosłam się z podłogi
i bez słowa ruszyłam w kierunku wyjścia. Tylne drzwi zaplecza prowadziły prosto
na boczną ulicę koło centrum handlowego. Stamtąd mogłam szybko uciec przed
Jamesem i jego chamskimi komentarzami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Gdzie idziesz? – usłyszałam
jego głos za sobą i przyspieszyłam, popychając drzwi i wciągając świeże,
wilgotne powietrze. Na chodnikach jeszcze stały kałuże po ostatnim deszczu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Gdzieś, gdzie nie będę musiała
cię oglądać – warknęłam, nie patrząc się na niego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie martw się, patrzenie na
ciebie również nie sprawia mi przyjemności – odszczeknął się James. Chociaż
byłam na niego zła, jego słowa i tak zakłuły moją kobiecą dumę. Nie uważałam
się za piękność, ale jak każda dziewczyna, wolałam nie słuchać o sobie takich
rzeczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Więc po co za mną łazisz? Nie
możesz mnie po prostu zostawić?! – Nie wiedziałam, kiedy podniosłam głos. –
Spokojnie, poczekaj trzy, góra cztery dni a te stwory same załatwią za ciebie
sprawę! Wyślę ci pocztówkę z Hadesu!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Poczekaj. – Czułam, jak stąpa
mi po piętach, a jednak nie zwolniłam ani na moment. Widziałam już przed sobą
zatłoczoną ulicę. W tłumie zgubię go w kilka sekund. – Stój!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobra! – wrzasnęłam tak głośno,
że kilka ptaków siedzących na pobliskim kontenerze na śmieci odleciało,
skrobiąc pazurami po zardzewiałym metalu. Odwróciłam się twarzą do niego –
Czego chcesz?!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wcale nie przyszedłem tutaj
dlatego, że cię lubię – zaczął, a ja przekręciłam oczami, próbując zawrócić,
ale James zaszedł mi drogę zanim się zorientowałam. Musiałam ostro zahamować,
żeby na niego nie wpaść. – Gdyby to ode mnie zależało, zostawiłbym cię sam na
sam z tym Cieniem bez chwili zastanowienia…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobrze wiedzieć… - mruknęłam z
sarkazmem, patrząc jak jego spojrzenie ciemnieje. Wiedziałam, że nie lubi,
kiedy mu się przerywa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale ktoś inny mnie tu przysłał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ktoś inny? – Nie potrafiłam
ukryć zaskoczenia. Kto mógł do mnie przysyłać Jamesa?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak. Rada Czterech. To taki
nasz… Organ władczy. – Zastanowił się chwilę, zanim dokończył. – Są
zainteresowani twoim przypadkiem i chcą z tobą porozmawiać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A co, jeśli ja nie chcę
rozmawiać z nimi? – zawahałam się.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wolisz towarzystwo tamtego Cienia?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Oczywiście, że wolałam już
spotkać czterech Jamesów niż zobaczyć tamtego Cienia jeszcze raz. Wciąż czułam
siniaki w miejscach, w których twarde pudła wbiły mi się w plecy i ramiona.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Gdzie ta cała Rada chce się ze
mną spotkać? – zapytałam, dając za wygraną.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W świecie Stróży…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
____________________________________</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
Ogromnie was przepraszam, za to co się stało przed moim wyjazdem! Nie wiem, jak mogłam wstawić zły rozdział, ale nie miałam nawet jak tego sprawdzić, bo przez trzy tygodnie byłam odcięta od świata ;__;</div>
<div style="text-align: center;">
Przepraszam jeszcze raz</div>
Florensshttp://www.blogger.com/profile/17825880642493802532noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4615302258898669015.post-59446602137228275122014-07-07T08:18:00.001-07:002014-07-07T08:18:40.293-07:00Rozdział siódmy<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Twój świat, w którym się
urodziłaś i wychowałaś nie jest jedynym, jaki istnieje. Cały wszechświat jest
podzielony na wiele… warstw i czasoprzestrzeni. – Zmarszczyłam brwi, ale
zachowałam milczenie, pamiętając o ostrzeżeniu Jamesa, by mu nie przerywać
podczas opowieści. – Na przykład rzeczywistość Stróży, czyli mojej rasy, różni
się od tej ludzkiej. U nas czas płynie szybciej lub wolniej w zależności od
naszych potrzeb, a nasza gama barw jest znacznie bardziej ograniczona od
waszej. Dominują raczej chłodne kolory. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przerwał na chwilę, by zbadać jak
reaguję na tę nowość. Postanowiłam nie odzywać się aż do momentu, w którym
obwieści mi, że skończył z opowiadaniem bajek na dzisiaj i wyjaśni mi cały
żart. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Takich rzeczywistości jest cała
masa i prawdopodobnie dziewięćdziesiąt dziewięć procent z nich nie będzie dla
ciebie nigdy dostępnych, bo Stróże to jedyne istoty, które mają dostęp do
każdej z… warstw. Później ci to wytłumaczę. – dodał szybko, interpretując mój
zagubiony wyraz twarzy. – Inne istoty nie mają prawa dostać się do obcych
rzeczywistości bez zaproszenia od rasy zamieszkującej daną warstwę, a ponieważ
przemieszczanie się między nimi już i tak jest bardzo trudne, jest praktycznie
niemożliwe, by ktokolwiek próbował zaprosić obcego do siebie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czasami jednak niektóre warstwy
kolidują ze sobą, a wtedy tworzy się między nimi tunel, przez który każdy może
się przekraść. No, może znowu nie każdy, a raczej każdy, kto jest świadomy mocy
takiego tunelu. W taki sposób do twojego świata na przykład przedostały się
Cienie, o których wspominałaś. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
James zrobił pauzę i ponownie
spojrzał na mnie, jak gdyby obawiał się, że zaraz zemdleję. Nawet nie wiedział
w jakim był błędzie podejrzewając mnie o utratę przytomności, ponieważ miałam
ochotę zrobić coś wręcz odwrotnego – chciałam podnieść się na równe nogi i
uciec jak najdalej od tego szaleńca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Masz jakieś pytania dotyczące
tych… warstw?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zastanowiłam się i po przekonaniu
samej siebie, że jeśli to ma być wielki żart to po prostu po tym wszystkim będę
udawać, że od początku nie wierzyłam w ani jedno jego słowo, powiedziałam:</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak można podróżować między
światami?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hmm – zastanowił się James,
marszcząc czoło i spuszczając spojrzenie na podłogę pomiędzy nami. Siedział
teraz oparty o framugę łóżka, podczas gdy ja cisnęłam się pod ścianą, jak
najdalej od niego. – Dobre pytanie, ale trudno na nie odpowiedzieć. Jakoś… nigdy
się nad tym nie zastanawiałem. Na przykład Stróże muszą po prostu skupić się na
celu swojej podróży i dobrze wiedzieć, dokąd chcą dojść. Wtedy po prostu
idziemy przed siebie i dostajemy się na miejsce, ale nie mam pojęcia jak robią
to inne istoty. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiwnęłam głową ze zrozumieniem.
Jego bajka wydawała się coraz ciekawsza.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To może teraz wytłumaczę ci
coś, od czego powinienem chyba zacząć – powiedział James i spojrzał na mnie
chłodno. Nie wiedziałam skąd brało się w nim tyle nienawiści do mnie, ale nie
miałam ochoty się go o to pytać. – Kim są Stróże… </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Skupiłam na nim zafascynowane
spojrzenie. Od początku miałam ochotę spytać się go, kim były te stworzenia, o
których bredził, więc teraz nastawiłam uszu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Istnieliśmy od początku światów
i zostaliśmy stworzeni, by opiekować się ludźmi. Każdy człowiek ma swojego
własnego Strażnika, kogoś jak Anioł Stróż, tylko, że my nie lubimy używać tej
nazwy. Nie próbuj nawet wymawiać jej w towarzystwie jakiegoś Strażnika. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Stróże mają dużo mocy, które
pomagają nam w wypełnianiu naszych obowiązków. Na przykład możemy kontrolować
ludzkie umysły tak, że gdybyśmy chcieli, moglibyśmy im wmówić dosłownie
wszystko. Słyszałaś na przykład historię o Jamesie, studencie, który pojawia
się tutaj regularnie i robi wokół siebie dużo szumu?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Coś obiło mi się o uszy –
wymruczałam pod nosem, nie patrząc się mu w oczy. Przypomniałam sobie wszystko,
co mówił mi o nim Noah i sama zaczynałam się gubić w ich wyznaniach. Kto miał
rację? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Noah przynajmniej brzmiał
racjonalnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wmówiłem to wszystkich
dosłownie kilka godzin temu. Tak naprawdę jestem tutaj pierwszy raz w swoim
życiu i prawdopodobnie też ostatni. Więc… Poza kontrolą umysłu jesteśmy również
niewidzialni dla ludzi. Ujawniamy się tylko, gdy tego chcemy i to również jest
dość skomplikowane…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego? – zapytałam, zanim
przypomniałam sobie, że miałam czekać z pytaniami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
James posłał mi poirytowane
spojrzenie, ale nie skomentował mojej niesubordynacji. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ponieważ nie mamy własnej
ludzkiej postaci – opowiedział, czym zbił mnie z tropu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jak to nie mają ludzkiej postaci?
To co, w takim razie, mam teraz przed oczami? Hologram? Chciałam wyśmiać go za
zbyt wybujała wyobraźnię, ale coś w jego oczach mówiło mi, że James jest
śmiertelnie poważny. Nie widziałam z resztą, by kiedykolwiek wyglądał jakby
żartował. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie zostaliśmy stworzeni w
świcie ludzi, więc nie mamy naszej własnej ludzkiej formy. Możemy się ukazywać,
ale nasz wygląd w całości zależy od osoby, która na nas patrzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Popatrzyłam na niego niepewnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nasz wygląd ma przyciągać ludzi
do nas i wzbudzać ich zaufanie. – Nie powiedziałabym, żeby wygląd Jamesa
wzbudzał moje zaufanie, ale jak najbardziej mnie do niego przyciągał.
Spojrzałam jeszcze raz na jego tatuaże i kolczyk w wardze i w duchu westchnęłam
z zachwytu, niczym niedojrzała nastolatka. – Wiem, że zdajesz sobie sprawę z
tego, o czym mówię.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiwnęłam głową. Po co ukrywać
coś, co jest oczywiste? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaraz. A jeśli James sobie ze
mnie żartuję i właśnie podstępem wyciągnął ze mnie, że uważam, że jest
strasznie atrakcyjny? Poczułam, jak cała się czerwienie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie możemy jednak zobaczyć, jak
wyglądamy dla kogoś dopóki nie nawiążemy jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z
danym człowiekiem. Na przykład, gdybyś mnie wtedy nie dotknęła w tym zaułku,
nie wiedziałbym o tym. – Wziął swój kolczyk w dwa palce i bawił się nim przez
sekundę, patrząc prowokująco na mnie. Doskonale wiedział, jak to na mnie
działa. – Ani o tym – przejechał dłonią po czerwonej róży na środku jego szyi.
Przeszedł mnie dreszcz.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Każdy Strażnik, którego bym
zobaczyła, wyglądałby dla mnie tak samo? – zapytałam, kiedy pytanie nagle
wyskoczyło na wierzch mojej podświadomości. Do tego chciałam jakoś odciągnąć
myśli od pełnych warg Jamesa, którymi przytrzymywał srebrny kolczyk.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wydaje mi się. Ludzie mają
różne cechy, które są dla nich atrakcyjne. Na pewno wiele rzeczy byłoby w nas
podobnych, ale raczej nie wyglądalibyśmy jak armia klonów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiwnęłam głową, unikając jego
spojrzenia. Chyba skończył swoją historię i czekał na resztę moich pytań, ale
nagle wszystkie wyparowały z mojej głowy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Więc jesteś Strażnikiem? –
zapytałam w końcu, po chwili niezręcznej ciszy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie. Ja jestem tylko Stróżem.
Strażnik to ktoś, kto ma przypisanego człowieka do ochrony. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego ty nikogo nie
chronisz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie twoja sprawa. – Jego ton
znów był przerażająco chłodny i zdystansowany.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zamilkłam. Myślałam intensywnie
nad tym, o co mogłabym się go zapytać, ale jednocześnie obawiałam się, że jeśli
za bardzo zaangażuję się w tę rozmowę, James wyśmieję mnie od łatwowiernych
idiotek, którym można wcisnąć każdą bzdurę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak znalazłeś się w tamtym
zaułku?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To również nie twoja sprawa –
warknął. Zmarszczyłam brwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Myślałam, że chciałeś mi
wszystko wytłumaczyć – odburknęłam, unikając jego spojrzenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wytłumaczę ci tylko to, co
musisz wiedzieć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Po co? – To pytanie nasuwało mi
się na język od początku rozmowy, ale nie miałam odwagi wypowiedzieć go na
głos. Nie rozumiałam jaki pożytek z mówienia mi tego wszystkiego ma James.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bo jesteś ponadnaturalna –
odpowiedział, jak gdyby to było oczywiste. Nie było. Przynajmniej nie dla mnie.
– Nie masz tej typowej dla ludzi aury, która zazwyczaj was otacza, ale
jednocześnie nie pasujesz do żadnej ze znanych mi ras. Dlatego musiałem z tobą
porozmawiać. Niezidentyfikowani ponadnaturalni to zazwyczaj demony, albo inne wrogie
stworzenia, przed którymi musimy bronić ludzi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Więc walczycie z demonami?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie my. My tylko opiekujemy się
ludźmi, nic więcej. Od walki są Gwardziści. Są silniejsi od Stróży, ale nigdy
nie pokazują się na Ziemi w swojej ludzkiej postaci, chociaż podobno mogą taką
przybrać w wyjątkowych sytuacjach…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Na przykład? – przerwałam mu i
od razu zauważyłam cień rozdrażnienia przechodzący po jego twarzy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Na przykład, kiedy muszą
zmierzyć się z jakimś demonem w publicznej sytuacji bez wzbudzania podejrzeń ludzi.
To skomplikowane. Gwardziści nie utrzymują przyjaznych stosunków z żadnymi
istotami ponadnaturalnymi, chociaż często muszą z nimi współpracować. Są…
samotnikami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
James zamilkł, a ja przez chwilę
wpatrywałam się w swoje dłonie splecione na moich zgiętych nogach i trawiłam
wszystkie informacje. Czułam, że zaraz od tego wszystkiego oszaleję.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mówiłeś, że jestem
ponadnaturalna… - wyszeptałam, dobierając ostrożnie słowa. – Co to znaczy?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To znaczy, że nie jesteś do
końca człowiekiem. Widzę w tobie wiele cech ludzkich, ale coś jest z tobą nie
tak…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Coś jest ze mną nie tak? –
przerwałam mu i z przestrachem zobaczyłam, jak zaciska wargi, próbując
zapanować nad nerwami. Już zdążyłam się nauczyć, że James nie jest za bardzo
cierpliwy, ale nie mogłam powstrzymać pytań, które wciąż mi się nasuwały. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czy twoi rodzice nigdy nie
mówili ci o ponadnaturalnych? – zapytał James, a ja mimowolnie odwróciłam
wzrok. Jedyną osobą, z którą mogłam rozmawiać o swojej rodzinie była Sophia, bo
ona znała moją sytuację od początku. Nie chciałam wyjaśniać teraz wszystkiego
Jamesowi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pokręciłam głową, zaprzeczając.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To dziwne. Możliwe, że jeden z
twoich rodziców był ponadnaturalny i dlatego nie mogę cię wyraźnie odczytać –
powiedział chłopak, przejeżdżając dłonią po swoich splątanych włosach. Nie
wydawał się ani trochę zaalarmowany moją reakcją na wspomnienie moich rodziców,
przez co odetchnęłam z ulgą. – Nie rozumiem tylko, dlaczego miałby to przed
tobą ukrywać…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wzruszyłam ramionami. Chciałam
skończyć już ten temat i wrócić do moich pytań.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wykorzystałam chwilę ciszy, gdy
James zamilkł, myśląc nad czymś intensywnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czym są konkretnie te cienie?
Te, które cię zaatakowały w zaułku…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Posłał mi rozdrażnione
spojrzenie, a ja zaczęłam się zastanawiać co znowu zrobiłam nie tak.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Już ci mówiłem – odparł ostrym
tonem. Nie wiedziałam, dlaczego nagle znowu zrobił się zły. – To tylko istoty z
innej warstwy. Przeszły do tego świata, bo znalazły tunel, ale akurat nimi nie
musisz się przejmować. Są dość łatwe do pokonania, szczególnie w nocy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Trudno powiedzieć. Po prostu są
wtedy słabsze. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No tak… - pokiwałam głową ze
zrozumieniem. Nagle z korytarza dobiegły nas odgłosy czyichś rozmów, więc
nerwowo spojrzałam na zegarek, by zobaczyć, która jest godzina. Z przerażeniem
uświadomiłam sobie, że spędziliśmy z Jamesem w tym pokoju ponad godzinę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Boże, siedzieliśmy tu już za
długo – szepnęłam, skacząc na równe nogi i poprawiając bluzkę. James spojrzał
na mnie obojętnie. – Sophie i Jim mogli mnie szukać…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie uważasz, że zadzwoniliby, gdyby
nie mogli cię znaleźć? – zapytał James, a ja automatycznie powędrowałam dłonią
do kieszeni moich dżinsów. Były puste.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przypomniałam sobie, że wkładałam
komórkę do kurtki, w której przyszłam, ale nawet nie wiedziałam kiedy i gdzie
ją odłożyłam. Mogła teraz być dosłownie wszędzie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zostawiłam swoją komórkę w
kurtce… - mruknęłam, przeszukując na wszelki wypadek wszystkie kieszenie w
moich spodniach. Tak, jakbym nie wyczuła swojej komórki przez materiał, gdyby
ona rzeczywiście tam była. Zaczynałam panikować, a chłodny ton Jamesa i jego
zdystansowana postawa jeszcze szybciej wyprowadzały mnie z równowagi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W takim razie lepiej już idź –
westchnął ze znudzeniem, wskazując dłonią drzwi. Zawahałam się.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie będziesz mnie już więcej
szukał? – zapytałam się go, by upewnić się, że nigdy więcej już nie będę
musiała przechodzić przez podobną rozmowę do tej, która miała miejsce chwilę
temu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie jesteś niebezpieczeństwem.
– Wzruszył ramionami. – Tylko uważaj na wszystkie dziwne zjawiska, które będą
się wokół ciebie działy. Ponadnaturalni zamknięci w ludzkim świecie mają
niezwykłą tendencję do ściągania na siebie kłopotów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jasne, zanotuję to sobie. –
Sarkazm w moim głosie był wystarczająco wyraźny, by nawet James go dosłyszał i
spojrzał na mnie z lekko ściągniętymi brwiami. W końcu wywołałam na jego twarzy
jakąkolwiek reakcję! Brawo dla mnie!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyszłam z pokoju i pierwszym, co
rzuciło mi się w oczy, była para, wysoka blondynka i równie wysoki chłopak o
jasno-kasztanowych włosach, całujący się na końcu korytarza. Rozpoznałam Sophie
i Olivera i szybko ruszyłam w drugą stronę, zanim którekolwiek z nich mogło
mnie dostrzec.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zeszłam na dół, mijając po drodze
pierwszych poległych imprezowiczów. Jim siedział na dole schodów i robił coś na
swojej komórce, a kiedy do niego podeszłam, schował szybko telefon i popatrzył
się na mnie z ulgą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Próbowałem się do ciebie
dodzwonić przez jakieś pół godziny! – pochylił się nade mną, przekrzykując
muzykę dochodzącą z salonu. Kątem oka zobaczyłam samotnego Noah, siedzącego na
kanapie i wpatrującego się przed siebie pustym spojrzeniem. Miałam ochotę
podejść do niego i zagadać, ale nie chciałam zostawić Jima.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przepraszam, rozmawiałam z… ze
znajomym – wymamrotałam, automatycznie czując wyrzuty sumienia przez ukrywanie
prawdy przed Jimem. – Nie wiem, gdzie jest mój telefon.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chciałem tylko powiedzieć, że
muszę już iść – wytłumaczył się Jim. – Gemma dzwoniła do mnie chwilę temu i
prosiła, żebym już wracał do domu, bo nie czuje się za dobrze. Zamówiłem już
taksówkę. Wracasz ze mną?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zastanowiłam się chwilę. Z jednej
strony wcale nie miałam ochoty na tańczenie ani picie na tej imprezie, ale z
drugiej… Noah siedział sam na kanapie i wyglądał na zdołowanego. Do tego nie
mogłam tak po prostu zostawić tutaj Sophie. Miałyśmy wracać razem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pokręciłam głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wrócę później z Sophie –
poinformowałam go. Jim kiwnął głową na znak, że mnie rozumie, a po krótkich
słowach pożegnania, wyszedł z domu, omijając po drodze ludzi odbijających się
od ścian w tańcu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Patrzyłam, jak wychodzi, a kiedy
zniknął za drzwiami, odwróciłam się w stronę Noah. Wciąż siedział na kanapie,
nie odzywając się do nikogo wokoło. Wepchnęłam się między niego, a jakiegoś
śpiącego chłopaka o przemoczonej alkoholem koszuli i posłałam mu przyjacielski
uśmiech.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hej, Jas – powiedział Noah pogodnie,
chociaż uśmiech nie dotarł do jego oczu. – Jak się bawisz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po sposobie w jaki mówił mogłam
się domyślić, że zdążył już dużo wypić. Siedział sztywno, z rękami na jego
kolanach i delikatnie pochylał się do przodu. Mogłam złapać jego spojrzenie
tylko na kilka sekund, zanim odwracał je i patrzył się w jakiś punkt na ścianie
po przeciwnej stronie pokoju.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Całkiem w porządku – skłamałam.
– Wszystko u ciebie okay?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Taa, tak – pokiwał ciężką
głową, marszcząc zabawnie nos i prychając nieszczerym śmiechem. – Chyba trochę
za dużo wypiłem…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Naprawdę? – spróbowałam użyć
niezawodnego sarkazmu. – Nic po tobie nie widać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To dobrze. – Noah uśmiechnął
się do mnie, nie rozumiejąc żartu. – Jas, Jas, Jas…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ta rozmowa zaczynała mi się
całkiem podobać. Nigdy nie widziałam Noah pijanego do tego stopnia, więc było
to coś dość ciekawego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jas… - powiedział jeszcze raz i
pochylił się nade mną. Jego ręce nie znajdowały się już na jego kolanach.
Poczułam jedną dłoń dotykającą delikatnie mojego ramienia. Jego ciepły oddech
przesiąknięty alkoholem owiał moją twarz. – Jasmine.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pocałował mnie niespodziewanie. W
sumie to nie powinno być to dla mnie niespodzianką, a jednak i tak odsunęłam
się z zaskoczeniem, nie wiedząc jak zareagować na jego ruch. Nagle dotarło do
mnie, że Noah wciąż patrzy się na mnie, jak gdyby czekał, aż podejmę
inicjatywę. Zobaczyłam jego świecące się, zielone oczy, dokładnie takie same
jak u Jamesa, i przypomniałam sobie dzień, w którym Sophie wyznała mi, że
rozmawiała z Noah o mnie i chłopak wyznał jej, że boi się, że źle zrozumiem
jego intencję i będę chciała angażować się w coś poważnego. Otrząsnęłam się z
myśli, przypominając sobie, że to nie pora na takie przemyślenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pochyliłam się nad nim i
pocałowałam jego dolną wargę. Nie, żeby taki był plan. Po prostu poruszył się,
zanim dotarłam do jego ust. Były miękkie i smakowały jak alkohol, który
niedawno pił, a jednak było coś przyjemnego i elektryzującego w tym pocałunku.
Może pomagał w tym fakt, że od zawsze tak naprawdę czekałam na ten moment.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jego wargi wpiły się mocniej w
moje i po sekundzie poczułam jego język wsuwający się do moich ust. Rozchyliłam
wargi, rozkoszując się chwilą. Dłoń Noah przesunęła się po mojej szyi,
zostawiając gęsią skórkę w miejscach, których dotknęła. Przeszedł mnie dreszcz i
bez zastanowienia również sięgnęłam ręką do długich włosów chłopaka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jas – wyszeptał prosto w moje
usta. Jego głos w tamtej chwili był najbardziej seksownym dźwiękiem jaki w
życiu słyszałam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
__________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Od razu chciałabym was poinformować, że 20 lipca wyjeżdżam do Londynu na dwa tygodnie i w tym czasie nie będę mogła nic robić na blogu. Przed wyjazdem dodam jeszcze jeden rozdział (prawdopodobnie 18 lipca). </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Udanych wakacji wszystkim! :) </span></div>
Florensshttp://www.blogger.com/profile/17825880642493802532noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4615302258898669015.post-66587550868902416522014-06-25T07:58:00.001-07:002014-06-25T07:58:44.828-07:00Rozdział szósty<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Byłam z siebie dumna, kiedy ani Sophie
ani Jimowi nie udało się namówić mnie na założenie kolejnej krótkiej sukienki,
w której czułam jak połowa moich pośladków jest idealnie wyeksponowana dla
całego świata. Wyszłam w swoich obcisłych dżinsach i luźnej bluzce na szerokich
ramiączkach i czułam się równie wyszykowana jak Sophie, która założyła krótką,
czarną spódnicę i luźny podkoszulek, przez który prześwitywał jej koronkowy
stanik. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Oczywiście, że wyglądała sto razy
lepiej ode mnie, ale byłam doskonale świadoma tego, że żadna próba wystrojenia
mnie nie zmieni tego stanu. Sophie była po prostu typem osoby, która skupiała
na sobie całą uwagę ludzi nie zdając sobie z tego nawet sprawy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jim jedynie wziął prysznic w
naszej łazience i wyszedł w tym samym ubraniu, w którym się u nas pojawił, ponieważ
nie wracał do domu, by się przebrać. Zastanawiało mnie to, czy jego siostra nie
martwi się o niego, kiedy nie wraca na cały dzień do domu, ale stwierdziłam, że
to nie moja sprawa, jak układają się ich relację rodzinne. Wydawało mi się, że
są ze sobą zżyci z tego co opowiadał, ale może jednocześnie nie muszą mówić
sobie dosłownie wszystkiego? Kto wie. Nie byłam żadnym specem w utrzymywaniu
kontaktu z rodziną.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Impreza odbywała się w domu
Olivera i jego trzech współlokatorów. Byłam już kilka razy na imprezach w tym
miejscu i wiedziałam, że spędza się do niego ogromny tłum ludzi, z których nikt
nie zna nikogo, ale nie przeszkadza im to w urządzeniu zbiorowej orgii od czasu
do czasu. Miałam nadzieję, że nikt nie wpadnie dzisiaj na taki pomysł. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dotarliśmy na miejsce w dziesięć
minut taksówką, a kiedy wysiedliśmy z samochodu i stanęliśmy przed dużym,
odrobinę zaniedbanym domem, z którego dobywała się głośna, elektroniczna
muzyka, zawahałam się na chwilę, biorąc głęboki wdech. Miałam złe przeczucia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Noah! – Sophie krzyknęła,
widząc przed domem bruneta o poważnym wyrazie twarzy i ciężkich powiekach. Był
niesamowicie chudy i wysoki, ale to jego nietypowa fryzura przyciągała
najwięcej spojrzeń. Długie, kręcone włosy miał wygolone z obu stron czaszki, a
to, co zostało, opadało niedbale na prawo. Był to jeden ze współlokatorów
Olivera i szczerze powiedziawszy, jedna z nielicznych osób, które naprawdę miło
było mi tu zobaczyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedyś Sophie próbowała mnie
zeswatać z Noah, ale kiedy okazało się, że chłopak kompletnie nie jest
zainteresowany, ja również przestałam zawracać sobie nim głowę i szczęśliwie
zapomniałam o nim, zanim zdążyłam się w cokolwiek zaangażować emocjonalnie. Od
tamtej pory byliśmy z Noah’m całkiem dobrymi przyjaciółmi. Sophie wciąż
wypominała mi, że mam całe grono męskich przyjaciół, a wciąż nie mogę znaleźć
sobie chłopaka, ale mi było wygodnie z takim stanem rzeczy jaki panował.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hej Sophie! – odkrzyknął Noah,
a kiedy zobaczył mnie, uśmiechnął się szeroko na powitanie i kiwnął w stronę
domu. – Zobaczymy się w środku, tak?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jasne! – Sophie odwzajemniła
uśmiech, który był skierowany w moją stronę, prawdopodobnie nie zdając sobie
nawet z tego sprawy i odwróciła się do nas, kiedy Noah zniknął wraz z grupką
znajomych w drzwiach frontowych. – Widzicie, już spotkaliśmy kogoś fajnego, a
impreza jeszcze się nie zaczęła.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Okay, chodźmy już do środka
poszukać jeszcze więcej fajny ludzi – powiedziałam, parodiując jej wesoły ton i
machając ręką w kierunku domu z entuzjazmem. Jim uśmiechnął się do kogoś, kto
przechodził obok, ale nie zdążyłam zauważyć kim była ta osoba.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wewnątrz mieszkania było tłoczno,
ale na szczęście nie duszno, bo ktoś wspaniałomyślnie włączył klimatyzację.
Podejrzewałam, że za chwilę będzie albo zepsuta, albo wyłączona przez względy
bezpieczeństwa, ale i tak byłam wdzięczna, że cały przedpokój nie paruje mi
przed oczami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Idę poszukać Olivera –
poinformowała nas Sophie i zniknęła wśród ludzi. Zacisnęłam wargi, nie
wypowiadając ani słowa i zwróciłam się w stronę salonu, sprawdzając, czy są jakieś
wolne miejsca na kanapie. Jim stąpał za mną, rozglądając się na boki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Możesz iść potańczyć z innymi,
jeśli chcesz – powiedziałam, na wpół dając mu do zrozumienia, że nie potrzebuję
jego towarzystwa przez całą imprezę, a na wpół chcąc, by on również dobrze się
bawił. Ja planowałam przesiedzieć tę zabawę na kanapie, gdy tylko znajdę wolne
miejsce. – Będę tutaj cały czas…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiwnął głową i obejrzał się,
patrząc na grupę ludzi skaczących po korytarzu. Posłał mi niepewny uśmiech na
pożegnanie i odszedł w ich kierunku. Już po chwili tańczył razem z nimi, nie
przejmując się tym, że byli mu kompletnie obcy. Trochę mu zazdrościłam, bo ja
bym tak nie potrafiła. Przynajmniej nie na trzeźwo…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zauważyłam pusty fotel i
stwierdziłam, że nada się jeszcze lepiej niż kanapa, ale kiedy ruszyłam w jego
stronę, wysoki, szczupły chłopak o ciemnych, pokręconych włosach i bladej
karnacji zajął moje upatrzone miejsce. Nawet mnie nie dostrzegł, ale w tej
samej sekundzie, w której go zobaczyłam, wiedziałam kim jest. Był ostatnią osobą,
którą spodziewałabym się tutaj zobaczyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie wiedziałam co robić – podejść
i spróbować z nim porozmawiać, czy ukryć się na drugim końcu domu. Spróbowałam
drugiej opcji i wyszłam do kuchni. Już po drodze ktoś wcisnął mi czerwony kubek
na modłę amerykańską z przezroczystym, gazowanym płynem w środku. Była to
dziewczyna, którą kojarzyłam z pracy, więc z uśmiechem przyjęłam napój i
zniknęłam w kuchni.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przy blacie kilka osób nalewało
sobie wódki do kubków z jakimś ciemnym płynem w środku, który prawdopodobnie
był Coca Colą. Stanęłam koło nich, a kiedy jeden z chłopaków podniósł butelkę
patrząc się na mnie pytająco, pokręciłam głową i wymownie wskazałam na kubek w
swojej dłoni. Upiłam łyka i przekonałam się, że był to szampan. Nie miałam
pojęcia, kto normalny przyniósł szampana na studencką imprezę, ale byłam mu za
to wdzięczna. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po dwudziestu minutach mój kubek
był pusty, a ja zmęczona ciągłym odmawianiem ludziom, który proponowali mi,
żebym się z nimi napiła. Wróciłam do salonu mając nadzieję, ze Tajemniczy Chłopak
zniknął, ale ku mojej irytacji, ten wciąż siedział w czerwonym, eleganckim
fotelu, który nijak nie pasował do wystroju całego mieszkania. Podejrzewałam,
że Oliver albo któryś z jego kumpli po prostu znaleźli go na śmietniku i
przywlekli tutaj, żeby mieć na czym siedzieć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie radziłbym. – Usłyszałam
męski głos koło siebie i obróciłam się szybko, zaskoczona. Noah stał obok i
posyłał mi rozbawione spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czego byś mi nie radził? –
Uśmiechnęłam się do niego mimowolnie. Mimo naszej przeszłości nie czułam
żadnego skrępowania rozmawiając z nim. Od razu pomyślałam o Marku, z którym
krępujące było nawet milczenie, chociaż łączyło nas jeszcze mniej niż mnie i
Noah jakiś czas temu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Próbować z tym tutaj – szepnął,
kiwając głową w stronę Tajemniczego Chłopaka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiesz kim on jest? – Zdziwienie
było aż nadto wyraźne w moim głosie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przechodzi tutaj czasami i
wyrywa po dwie, trzy dziewczyny. Nie na raz! – zaśmiał się Noah. Wymusiłam
uśmiech, chociaż za bardzo intrygowała mnie historia Chłopaka, by zwracać uwagę
na żarty bruneta. – Zazwyczaj zabiera je do któregoś z pokoi na górze. Zdążył
wyrobić sobie już reputację chociaż zaczął się tutaj pojawiać niecały miesiąc
temu. Dziewczyny jednak wciąż do niego lgnął, jak gdyby był bóg wie czym…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zazdrosny? – zaśmiałam się, a
kiedy Noah żartobliwie przewrócił oczami, posyłając mi krzywy uśmiech,
odwróciłam spojrzenie na chłopaka. W przeciwieństwie do Noah doskonale
rozumiałam, dlaczego dziewczyny tak „lgnął” do tego gościa. Był niesamowicie
atrakcyjny. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiesz, że nie jestem
zainteresowany żadną dziewczyną, której jedynym priorytetem jest spędzić noc z
gościem, który zapomni o niej godzinę później – mruknął Noah z czystą pogardą w
głosie. Miałam ochotę zapytać się go, czy to właśnie dlatego nie był
zainteresowany mną, ale postanowiłam nie rozdrapywać starych ran. Wolałam nie
myśleć o tym, że wciąż boli mnie to, że nie wyszło mi z Noah.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co o nim wiesz? – zapytałam,
nie mogąc powstrzymać swojej wrodzonej ciekawości. Na szczęście Noah nie
wydawał się specjalnie zaskoczony.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ma na imię James i chyba
skończył studia w tym roku, nie jestem pewien… Poza tym to niewiele można się od niego dowiedzieć, bo nie lubi
gadać. Podobno jest też dobry w łóżku, ale sam osobiście tego nie sprawdzałem…
- Noah posłał mi swój firmowy uśmiech, a ja zaśmiałam się z czystej uprzejmości
modląc się, bym nie zabrzmiała jak szczekający bakłażan. Wspomnienie
Tajemniczego Chłopaka w łóżku robiło ze mną dziwne rzeczy…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chyba powinnam przestać nazywać
go Tajemniczym Chłopakiem skoro już poznałam jego imię. James. W sumie to
pasowało do niego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kątem oka widziałam, jak Jim
rozmawia z grupką jakichś dziewczyn w rogu pokoju, a Sophie wciąż była poza
zasięgiem mojego wzroku, więc nie miałam do kogo pójść, by zająć swoje myśli.
Stwierdziłam, że przyda mi się odrobinę świeżego powietrza i wyszłam na
zewnątrz oszklonymi drzwiami z tyłu domu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na podwórku było ciemno i
chłodne, a kilku zagubionych imprezowiczów siedziało na brzegu tarasu i
rozmawiało o czymś przyciszonymi głosami. Podejrzewałam, że tutaj przychodzili
ludzie, gdy łapali doła podczas imprezy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Usiadłam z daleka od grupki
znajomych i popatrzyłam na swoje dłonie. Impreza praktycznie dopiero się
zaczynała, a ja już nie miałam co robić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle z domu wypadło dwóch
chłopaków szarpiących się za przepocone koszulę. Jeden z nich odrzucił kubek
pełen alkoholu, a zimna ciecz poleciała prosto na moją bluzkę i spodnie.
Zacisnęłam wargi, tłumiąc okrzyk wściekłości i szoku, czując jak na moich
rękach pojawia się gęsia skórka od chłodnego wiatru i przemoczonych ubrań. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Miałam ochotę wrzasnąć na nich,
ale żaden z nich nawet nie zauważył, że zostałam poszkodowana podczas ich
starcia. Nadal obrzucali się pięściami, tocząc się po tarasie w kierunku
niskich stopni prowadzących do ogrodu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wróciłam do domu w poszukiwaniu
łazienki. Nigdy wcześniej nie korzystałam tutaj z toalety, wiec nawet nie
miałam pojęcia, gdzie może się ona znajdować, ale stwierdziłam, że jakaś musi
się znajdować bliżej sypialni na piętrze, więc tam najpierw się udałam.
Pierwsze drzwi do jakich zapukałam były zamknięte na klucz, a ze środka
dobiegały mnie jednoznaczne odgłosy dwóch osób korzystających z szerokiego
łóżka stojącego pod ścianą. Podobnie było z drugimi drzwiami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Trzecie były otwarte, ale za nimi
znajdowała się podłużna sypialnia z sześcioma osobami siedzącymi na podłodze i
palącymi trawkę z pustymi spojrzeniami utkwionymi przed sobą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Za czwartym razem miałam
szczęście, bo gdy tylko zapukałam, usłyszałam odgłos spuszczanej wody, ale
osoba, która siedziała wewnątrz pomieszczenia wcale nie śpieszyła się by je
opuścić. Zaczęłam pukać bardziej natarczywie po kilku bezczynnych minutach
stania pod drzwiami do łazienki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobra, Boże… Już wychodzę –
usłyszałam niski, męski głos i ktoś w końcu przekręcił zamek w drzwiach.
Stanęłam twarzą w twarz z Jamesem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O, to ty – wyrwało się z moich
ust, po tym, jak odskoczyłam od niego, jak gdyby mógł mnie poparzyć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A to ty – warknął pod nosem i
obrzucił mnie nieprzyjaznym spojrzeniem. Szczerze, zdziwiłam się, że mnie
pamięta. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Odsunął się od drzwi, żebym mogła
wejść do środka, a kiedy zamknęłam je za sobą, zdobyłam się na zabranie oddechu
po raz pierwszy od kilku minut. W postawie chłopaka było coś, co przytłaczało
mnie znacznie bardziej niż byłam gotowa się do tego przyznać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po tym, jak przepłukałam koszulkę
i spodnie wodą i odrobinę je wysuszyłam ręcznikiem, który znalazłam złożony elegancko
w szafce obok wanny, stałam jeszcze kilka minut, wpatrując się w swoje odbicie
w lustrze. Moje włosy wciąż falowały się, spadając po moich ramionach, a
ciemno-brązowe oczy przyglądały mi się badawczo. Cienka kreska, którą zrobiłam
sobie eye-linerem odrobinę rozmazała się przy brzegach, ale zignorowałam to. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Otworzyłam drzwi łazienki, tylko
po to, by ponownie spotkać nieprzyjazne spojrzenie Jamesa, który stał tuż obok,
obierając się plecami o ścianę, jak gdyby czekał cały ten czas aż znowu się
pojawię. Stanęłam jak wryta.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Musimy pogadać – powiedział chłodnym
tonem, który paraliżował mnie jeszcze bardziej, po czym otworzył najbliższe
drzwi obok łazienki i wskazał na nie podbródkiem. – Właź.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie odezwałam się ani słowem,
wchodząc do wskazanego pomieszczenia. Przez chwilę przeszedł mnie cień strachu,
gdy pomyślałam, że może James chce zamknąć się ze mną w tej sypialni, ale
odrzuciłam tę myśl, przypominając sobie, że jesteśmy do domu pełnym ludzi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mam już dość twoich gierek i
udawania idiotki, więc po prostu powiedz mi kim jesteś i miejmy to z głowy – warknął,
kiedy stanęłam na środku niewielkiego, kwadratowego pokoju z wąskim łóżkiem w
rogu i wysoką lampą, jedynym źródłem światła w pomieszczeniu. James stał przy
drzwiach z założonymi rękami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie udaję idiotki –
powiedziałam urażona, chociaż mój głos nie był nawet w połowie tak silny, jak
Jamesa. – Naprawdę nie mam pojęcia o czym mówisz i, szczerze, zaczynasz mnie
przerażać…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
James przyjrzał mi się badawczo,
unosząc delikatnie podbródek. Jego kolorowe tatuaże były teraz jeszcze lepiej
wyeksponowane, co odrobinę mnie rozpraszało.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Więc nie wiesz, czym jesteś?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jestem człowiekiem! Chryste, o
co ci chodzi?! – wrzasnęłam, żałując, że pozwoliłam mu zabarykadować drzwi
swoim ciałem, bo miałam ochotę wybiec z tego pokoju, znaleźć Sophie i Jima i
ulotnić się z tej imprezy tak szybko, jak tylko się dało. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie jesteś człowiekiem, już ci
to mówiłem – warknął James, robiąc krok w moją stronę. Cofnęłam się, zachowując
między nami taką samą odległość. Chłopak przesunął dłonią po włosach, w jego
spojrzeniu zobaczyłam przebłysk bezradności, ale równie dobrze mogłam to sobie
zmyślić. – Pamiętasz coś z wczorajszej nocy?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Oczywiście. – Kiwnęłam głową,
nie odrywając od niego wzroku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Musimy porozmawiać, inaczej do
niczego wspólnie nie dojdziemy. – Jego głos był odrobinę spokojniejszy niż
jeszcze chwilę wcześniej, ale wciąż obawiałam się jego reakcji na każde moje
słowo. Nie czułam się komfortowo będąc sam na sam w pokoju z nim. Szczególnie
po tym, co powiedział mi Noah.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego tak ci zależy, żeby ze
mną porozmawiać? – Postanowiłam zaryzykować i spytać się go, chociaż wiedziałam
już, że nie będzie chciał mi odpowiedzieć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Bo… - zawahał się, odwracając
spojrzenie. – Bo nie wszystko jest takie, jak ci się wydaję, okay? Muszę ci
powiedzieć kilka rzeczy, ale najpierw musisz mi opowiedzieć wszystko, co się
ostatnio działo. Każde dziwne zdarzenie. Każdy niewytłumaczalny moment…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Milczałam, myśląc nad jego
słowami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Okay – westchnęłam w końcu. Nie
wiedziałam, dlaczego w ogóle zaczynam z nim tę rozmowę, ale czułam, że jeśli
nie przejdę przez to teraz, James będzie mnie męczył aż do skutku. – Co chcesz
wiedzieć?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Najpierw opowiedz mi, co
widziałaś wczorajszej nocy – zażądał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie za wiele. To znaczy…
Zobaczyłam, jak leżysz w jakiejś uliczce i podeszliśmy, by sprawdzić, czy wszystko
z tobą w porządku, ale kiedy dotknęłam twojego ramienia ty… Obudziłeś się? –
zawahałam się, patrząc na niego pytająco. Nie wiedziałam, co konkretnie działo
się wtedy z Jamesem. Nic nie powiedział, tylko patrzył na mnie, czekając na
resztę mojej opowieści. – Wtedy te… duchy… zjawy, nie wiem… Widziałam tylko
cienie, ale podejrzewam, że to przez atak paniki. Po prostu nie mogłam zobaczyć
żadnych konturów. Walczyliście, a potem… Potem było ciemno i zniknęłam Sophie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak to zniknęła? – James po raz
pierwszy wydawał się zainteresowany tym, co powiedziałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No, nie mogliśmy jej nigdzie
znaleźć, ale potem wróciła nad ranem do domu. Powiedziała, że błąkała się kilka
godzin po Londynie, aż w końcu trafiła do naszego mieszkania i poszła spać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Oszczędziłam mu fragmenty, w
których Sophie zachowywała się jak kompletnie obca mi osoba i wymiotowała
wszędzie, ignorując mnie i Jima.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Działo się jeszcze coś
dziwnego? – zapytał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A walczące cienie nie są dla
ciebie wystarczająco dziwne? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mówię poważnie. – Jego spojrzenie
było jeszcze chłodniejsze od tonu jego głosu. Był przystojny, ale charakteru mu
nie zazdrościłam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Westchnęłam głośno i
opowiedziałam mu o szeptach i uczuciu, jak gdyby ktoś mnie obserwował, potem
przypomniałam sobie o przywidzeniach, które miałam w metrze i tego również
przed nim nie ukryłam. Zwierzałam się z moich najdziwniejszych odchyłów i sama
nie wiedziałam, dlaczego tak łatwo mi to przychodzi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy skończyłam James kiwnął głową
i spojrzał w podłogę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To niedobrze – szepnął do
siebie pod nosem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak uważasz? – rzuciłam z
sarkazmem i od razu tego pożałowałam, bo gdyby jego spojrzenie miało moc
zabijania, już bym nie żyła.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Słuchaj – zaczął, ponownie
robiąc krok w moją stronę. Automatycznie chciałam się cofnąć, ale natrafiłam za
sobą na twardą ścianę. – To, że dzieją się teraz te wszystkie szalone rzeczy to
nie przypadek. Nie jestem pewien, co ty możesz mieć z tym wspólnego, ale
najwidoczniej wplątałaś się w coś, co może się dla ciebie bardzo źle skończyć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O czym ty mówisz? – zdołałam
tylko wydukać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Lepiej usiądź, bo to będzie
długa historia…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
Florensshttp://www.blogger.com/profile/17825880642493802532noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4615302258898669015.post-62909769547138523282014-06-22T10:51:00.000-07:002014-06-22T10:53:35.966-07:00Rozdział piąty<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jas – usłyszałam jej głos i od
razu skupiłam całą uwagę na tym, co mówiła. Brzmiała, jakby miała atak paniki.
– Proszę cię, przyjdź do domu. Teraz. Proszę, nie mogę tutaj być sama. Coś… Coś
się dzieje. Boże, Jas. Przyjdź…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Praktycznie po każdym zdaniu
Sophie musiała brać głęboki wdech, żeby uspokoić oddech i mówić dalej. Płakała
i siorbała nosem, do tego musiała być naprawdę przerażona. Jeszcze nigdy nie
słyszałam, by tak żałośnie mnie o coś prosiła. Naprawdę się o nią bałam w
tamtym momencie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jestem jakąś godzinę od domu –
powiedziałam, zastanawiając się ile pieniędzy mam w kieszeni i czy starczy mi
na taksówkę, żeby jak najszybciej dostać się do Sophie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Proszę cię, przyjedź szybciej.
Pojedź metrem – załkała.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Sophie… - jęknęłam, zaciskając
usta. Moja przyjaciółka dobrze wiedziała, że nigdy nie korzystam sama z metra.
Nigdy nawet nie wsiadłam samotnie do autobusu. Sprawa wyglądała podobnie, jak z
jeżdżeniem windą - bałam się. Nie. „Bać się” to za mało powiedziane, jeśli
chodzi o to, co czułam, schodząc do Metra. Ja byłam panicznie przerażona.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Proszę – błagała mnie Sophie.
Rozejrzałam się i zobaczyłam wejście do metra po drugiej stronie ulicy.
Uświadomiłam sobie wtedy, że Jim przygląda się mi uważnie. Posłałam mu
zmartwione spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobrze, przyjadę tak szybko,
jak tylko się da. – Wypuściłam powietrze z płuc, czując, że nie została tam
nawet cząsteczka tlenu. Ból w piersi nie miał jednak nic wspólnego z moim
oddechem. Strach zaczął mnie powoli paraliżować i już czułam, z jaką trudnością
przychodzi mi poruszanie się, kiedy szłam w stronę Metra. – Co się dzieje? –
zapytałam ją, ale ona zdążyła się już rozłączyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wszystko w porządku? – zapytał
się mnie Jim, dorównując mi kroku. Miałam ochotę poprosić go, żeby pojechał ze
mną metrem pod mój blok, ale nie chciałam brzmieć jak przedszkolak, który
zgubił w tłumie swoich rodziców.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie. Z Sophie coś jest nie tak
– wytłumaczyłam mu szybko. Z każdym krokiem, który zbliżał mnie do schodów
prowadzących w dół do metra czułam coraz większy ciężar na piersi. – Muszę sprawdzić
co u niej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chcesz, żebym pojechał z tobą?
– zaproponował, a ja jeszcze nigdy w życiu nie czułam takiej ulgi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie chcę ci psuć planów na
dzisiaj… - mruknęłam, chociaż w głębi serca liczyłam na to, że Jim nie będzie
miał żadnych planów. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Daj spokój, Jas. – Mężczyzna przekręcił
oczami. Posłałam mu pełen wdzięczności uśmiech i bez słowa zeszłam po schodach
ramię w ramię z Jimem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Metro wciąż wywoływało w mojej
piersi nieprzyjemne uczucie, ale kiedy stałam już na peronie, czując przy sobie
obecność Jima, znacznie lepiej to znosiłam. Wiedziałam, że gdybym musiała tam
być wtedy sama, prawdopodobnie już przechodziłabym przez atak paniki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaczęłam rozglądać się po
ludziach oczekujących na następny pojazd metra i w tłumie wypatrzyłam niewysoką
Azjatkę, która wydała mi się dziwnie znajoma. Nie miałam pojęcia skąd mogłabym
ją kojarzyć, bo nie znałam się ze zbyt wieloma obcokrajowcami, pomijając wysoką
na prawie dwa metry Olgę, Ukrainkę, która pracowała ze mną w księgarni na drugą
zmianę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle zobaczyłam jak Azjatka
stawia krok do przodu i jednoczenie w tej samej chwili przód pociągu wychyla
się z tunelu metra. Kilka sekund zajęło mi uświadomienie sobie, że dziewczyna
nie zamierza się zatrzymać. Szła prosto pod koła pierwszego wagonu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wiedziałam, że powinnam krzyknąć,
wskazać na nią, uświadomić innych, że dziewczyna planuję się zabić na naszych
oczach, ale strach sparaliżował wszystkie moje członki. Kiedy w końcu
otrzeźwiałam wystarczająco, by coś powiedzieć, z moich ust wydobył się tylko
krótki, przerażający pisk, gdy ciało Azjatki zderzyło się z wagonem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poczułam czyjąś dłoń na swoim
ramieniu, a potem uświadomiłam sobie, że trzymam oczy kurczowo zamknięte, by
nie widzieć tego, co zostało po dziewczynie. Cała się trzęsłam, a do tego z
moich ust wydobywało się tylko urywane łkanie, gdy próbowałam złapać oddech. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jas? Jas, co się stało? – Głos
Jima był jak zimny okład dla mojego ogarniętego gorączką umysłu. Otworzyłam
ostrożnie oczy, spodziewając się zamieszania i mnóstwa krwi, rozbryźniętego na
ścianach i podłodze, ale wszyscy wydawali się obserwować mnie w milczeniu, z
pewną dozą krytyki i obawą w ich oczach. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Skupiłam wzrok na twarzy Jima,
który pochylał się teraz nade mną ze zmartwioną miną.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle uświadomiłam sobie, że
żadna niziutka Azjatka nie wpadła pod jadący pociąg, a ja wydarłam się w samym
środku spokojnego tłumu, czekającego na jednej ze stacji metra. Moje serce
wciąż odbywało swój własny maraton wewnątrz mojej klatki piersiowej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co się dzieję? – dopytywał się
Jim. Chciałam zbyć go uśmiechem i zapewnić, że nic mi nie jest, ale łzy same
leciały mi z oczu, kiedy wyobraźnia podpowiadała mi obrazy dziewczyny
wchodzącej spokojnie przez rozpędzony pojazd. W głowie mogłam słyszeć odgłos
jej kości łamanych przez siłę uderzenia. Starłam szybko łzę wierzchem dłoni i
pokręciłam głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ja… - zaczęłam, gdy
uświadomiłam sobie, że nie wiem, co powiedzieć Jimowi. Ostatnio działo się tyle
rzeczy, których nie mogłam wytłumaczyć, że już praktycznie nie dziwiło mnie to,
co stało się przed chwilą, ale nie chciałam, że Jim wziął mnie za kompletną
wariatkę. Nie mogłam mu tak po prostu wyznać, że właśnie miałam przywidzenia
dotyczące śmierci jakieś dziewczyny, której nawet nie znałam. – Po prostu boję
się metra – wyznałam w końcu, modląc się, by mi uwierzył.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W sumie to go nie okłamałam.
Naprawdę bałam się metra, chociaż nie to było powodem mojego nagłego wybuchu.
Jim jednak pokiwał głową z przyjaznym, pocieszającym uśmiechem, nie zadając
więcej pytań. Byłam pewna, że mi nie uwierzył. Mogłam to powiedzieć po jego
zamyślonym wyrazie twarzy i nieobecnym spojrzeniu. Wiedziałam, że właśnie
zastanawia się, co takiego mnie opętało, powodując nagły wybuch płaczu wokół
tych wszystkich ludzi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uratował mnie nadjeżdżający
pociąg metra. Wsiedliśmy szybko, zajmując miejsce zaraz obok wejścia, stłoczeni
między grupą nastolatków z dużymi słuchawkami na uszach. Słuchali muzyki tak
głośno, że praktycznie mogłam rozpoznać autora i tytuł piosenek, które akurat
leciały. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopak obok mnie kiwał głową do
nowej płyty Drake’a i chociaż nie znałam dobrze żadnego utworu, musiałam
przyznać, że niektóre kawałki były całkiem niezłe. Nigdy nie spodziewałabym się
po sobie przyznać czegoś takiego, szczerze powiedziawszy. Byłam raczej typem
osoby, która odnajduję się w ciężkim brzmieniu gitary elektrycznej, perkusji i
basu, ale, cóż, widocznie byłam bardziej tolerancyjna, niż na to wyglądało.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dokładnie po czterech piosenkach
Drake’a dotarliśmy na właściwy przystanek i musiałam pożegnać mojego młodszego,
muzycznego towarzysza krótkim uśmiechem. Chyba go zauważył, bo przyglądał mi się
jeszcze, gdy drzwi wagonu zamknęły się za nami, zastanawiając się pewnie kim
byłam i dlaczego się w ogóle do niego uśmiechnęłam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Którędy? – zapytał się mnie
Jim, zatrzymując na górze schodów prowadzących do metra. Musiałam przyznać, że
widząc otaczające nas budynki i błękitne, odrobinę zachmurzone niebo
odetchnęłam z ulgą. Jak gdybym wstrzymywała oddech za długo i desperacko
potrzebowała tlenu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wciąż miałam przed oczami obraz
tego, co widziałam w metrze, ale starałam się zmieść go na tyły mojej świadomości
i zapomnieć o przywidzeniach, które mnie dręczyły. Bałam się, że jeśli takie
rzeczy będą się powtarzać częściej, będę się musiała wybrać na wizytę do
psychiatry. A nie uśmiechało mi się samowolnie rzucać na biały kaftan i pokoje
bez klamek.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poszłam dobrze już znaną drogą
prowadzącą do osiedla, na którym mieszkałyśmy. Jim kroczył tuż koło mnie, od
czasu do czasu próbując nawiązać jakąś rozmowę, ale byłam zbyt zafrapowana
myślami o tym, co mogło się stać Sophie i moimi własnymi problemami natury
psychologicznej, by prowadzić z nim sensowną konwersację. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Drzwi do naszego mieszkania były
zamknięte na klucz, co oznaczało, że od mojego wyjścia Sophie nie próbowała ich
otworzyć, inaczej pozostawiłaby je w takim stanie i czekała na mój powrót. W
środku zastaliśmy cisze i spokój, a jedynym, co wzbudziło mój niepokój była
delikatna warstwa dymu unosząca się nad sufitem. Do tego wszędzie mogłam wyczuć
zapach tytoniu. Tak, jak gdyby… Sophie paliła?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Weszłam do jej sypialni bez
pukania, tylko po to, by zastać ją drzemiącą w poprzek łóżka z wypalonym
papierosem w dłoni między palcami. Na podłodze zbierała się pokaźna kupka
popiołów, informująca, że nie był o jej jedyny papieros wypalony tego dnia.
Zmarszczyłam nos i zabrałam jej przedmiot z ręki. Sophie nigdy nie paliła.
Przynajmniej nie od kiedy się znałyśmy, a znałyśmy się przecież od dziecka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Sophie? – położyłam jej dłoń na
ramieniu, żeby ją obudzić. Momentalnie zamrugała oczami i podniosła lekko
głowę, wpatrując się we mnie z niepokojem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Coś się stało? – zapytała,
wędrując wzrokiem od mojej twarzy do papierosa, który teraz trzymałam w swojej
prawej dłoni.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ty mi powiedź. Ty przecież
dzwoniłaś, błagając mnie, żebym przyszła – powiedziałam chłodnym głosem, mając
ochotę zostawić ją i nigdy więcej się do niej nie odezwać. Jechałam tym
cholernym metrem umierając ze strachu o nią i o własne życie, tylko po to, by
zobaczyć ją śpiącą spokojnie na swoim łóżku. Wspaniale.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dzwoniłam? – Sophie wydawała
się szczerze zaskoczona. – Dlaczego palisz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To nie mój papieros – warknęłam
i wyszłam z pokoju, tracąc cierpliwość. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jim stał w korytarzu i przyglądał
się mi, kiedy wrzucałam peta do zlewu. Powoli zajął miejsce przy wysepce w
kuchni i bez słowa zaczął zbierać z blatu cukier, który ktoś musiał wcześniej
rozsypać. Podejrzewałam, że była to Sophie, bo nie pamiętałam, by tak to
wyglądało przed moim wyjściem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nic jej nie jest? – zapytał w
końcu, kiedy zamknęłam lodówkę i wyciągnęłam z niej garnek sosu do spaghetti,
które jadłyśmy poprzedniego dnia. Byłam okropnie głodna, a do tego chciałam
zająć czymś ręce, żeby powstrzymać się od uduszenia swojej przyjaciółki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Spała. Nie rozumiem jej
poczucia humoru, ale dzwonienie i błaganie mnie, żebym przyjechała tutaj
kompletnie bez powodu ani trochę nie wydaje mi się zabawne – przekręciłam
oczami i nalałam wody na makaron do garnka, który stał na suszarce nad zlewem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może miała jakiś koszmar.
Lunatykowała czy coś w tym stylu… - próbował zgadywać Jim. Wzruszyłam
ramionami, kontynuując gotowanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy makaron i sos były już
gotowe, a ja ostrożnie rozdzielałam jedzenie do trzech talerzy, do kuchni
weszła Sophie w krótkich spodenkach z wysokim stanem i neonowo-żółtej bluzce,
uciętej tuż nad pępkiem. Włosy spięła w niedbałego koczka na czubku głowy.
Spojrzała na nas z miną zbitego psa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przepraszam was za robienie
problemów – wymamrotała pod nosem, patrząc się w podłogę. – Naprawdę nie
pamiętam dzwonienia do ciebie – dodała, zbierając się na odwagę i patrząc mi w
oczy. – Ani palenia… Ogólnie wydawało mi się, że przespałam cały ten czas od kiedy
wyszłaś z domu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Teraz to i tak nieważne. –
Machnęłam dłonią, starając się zapomnieć o całej sytuacji. Wciąż byłam zła na
Sophie za zmuszenie mnie do jazdy metrem i odwołanie całych moich planów na to
popołudnie, ale wiedziałam, że kłótnia do niczego tutaj nie doprowadzi. Z
resztą. Moje plany i tak nie były jakoś specjalnie ambitne.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zjedliśmy przy wysepce w kuchni i
po raz pierwszy odczułam brak stołu w naszym mieszkaniu. Nigdy wcześniej nie
potrzebowaliśmy żadnego mebla, przy którym mogłaby zjeść większa grupa ludzi,
bo kiedy przyjmowałyśmy gości, nie zostawali oni na obiad. Okay. Bądźmy
szczerzy: jeśli do naszego mieszkania przychodził jakikolwiek gość był to
jedynie aktualny chłopak Sophie i zostawał jedynie na noc.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiecie, chyba znowu położę się
do łóżka. Dopiero teraz zaczęłam czuć te papierosy i jest mi od nich strasznie
niedobrze – wytłumaczyła się Sophie i wycofała do swojej sypialni. Patrzyłam na
nią z niepokojem. Mogła mnie irytować i wkurzać czasami, ale wciąż była moją
przyjaciółką i bałam się o nią. Sophie nieczęsto chorowała, a jeszcze rzadziej
miewała zaniki pamięci po których budziła się otoczona papierosowym dymem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chociaż otworzyliśmy wszystkie
okna, w salonie wciąż czuć było dym, więc przenieśliśmy się z Jimem do mojej
sypialni, gdzie chłopak nieśmiało zajął miejsce na podłodze koło mojego
materaca. Z rozbawieniem rozłożyłam się na swojej pościeli, patrząc jak
skrępowany jest Jim. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tu jest wygodniej. – Poklepałam
miejsce obok siebie na materacu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jim z wahaniem położył się obok
mnie na plecach i skrzyżował ręce za głową, wpatrując się w sufit. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przepraszam, że tak się was
uczepiłem – powiedział nagle, a ja podniosłam się na jednym ramieniu, posyłając
mu zaskoczone spojrzenie. – Po prostu nie znam za wiele osób w Londynie, a z
moją siostrą nie da się poznać nikogo, bo jest strasznie antyspołeczna…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale nie musisz mi się z niczego
tłumaczyć, Jim – uspokoiłam go ze śmiechem. – Nie przeszkadza mi twoje
towarzystwo, a Sophie spodobałeś się od momentu, w którym zobaczyła cię w
klubie, więc nie musisz się o nic martwić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Naprawdę? – spojrzał na mnie,
szczerze zdziwiony. – Spodobałem się jej?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uśmiechnęłam się szeroko, nie
dając mu żadnej odpowiedzi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiesz… - zawahał się. – Chyba
muszę ci coś powiedzieć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przekręciłam się na plecy, tak,
że teraz oboje patrzyliśmy się na biały sufit w moim pokoju. Zza okna
dochodziły do nas odgłosy popołudniowego ruchu ulicznego i szczekających psów,
a z sypialni Sophie dobywała się cicha, spokojna muzyka, której słuchała, kiedy
nie mogła zasnąć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co takiego? – zapytałam się go,
nie odrywając spojrzenia od sufitu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wiedziałem, jak to
powiedzieć na początku i myślałem, że pewnie i tak nie utrzymamy kontaktu, więc
byłem cicho, ale teraz… wydaje mi się, że to byłoby nie <i style="mso-bidi-font-style: normal;">fair</i>, gdybym to przed tobą ukrywał. Tylko… Może nie mów jeszcze
Sophie, okay? Nie wiem, czy chcę, żeby wszyscy wiedzieli, bo… - powiedział na
jednym wdechu i zawahał się.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiwnęłam głową, by go zachęcić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jestem gejem. – Wypuścił w
końcu powietrze i wciąż wpatrywał się w sufit, unikając mojego spojrzenie.
Zaśmiałam się cicho i pokiwałam głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Okay – powiedziałam z
uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Okay? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Okay. Już o tym wiedziałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiedziałaś? – zdziwił się. –
Ale skąd? Jak się dowiedziałaś?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wiem jak… Po prostu
wiedziałam. – Wzruszyłam ramionami. – Nie mówię, że to było takie oczywiste.
Jakoś od zawsze łatwo przychodziło mi odczytywanie ludzi. To całkiem
zabawne, kiedy twoje domysły okazują się prawdą…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uśmiechnęłam się do niego
szeroko. Odpowiedział delikatnym uśmiechem i odwrócił zamyślone spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Więc nie przeszkadza ci to? –
zapytał z wahaniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co? Że jesteś gejem? Proszę
cię… - prychnęłam, przekręcając oczami. Dopiero teraz Jim zdobył się na szerszy
uśmiech i wyraźnie wyluzował przy mnie. Chyba mu ulżyło.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Leżeliśmy na moim materacu
rozmawiając o jakichś błahych sprawach, jak nasz ulubiony kolor czy napój, a
kiedy już nasza rozmowa kompletnie straciła sens po prostu śmialiśmy się z
wszystkiego. Dowiedziałam się, że Jim uwielbia niebieski i mógłby na okrągło
pić sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy, a do jedzenia mieć rybę z frytkami. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po godzinie Sophie weszła do
mojego pokoju z uśmiechem na ustach, którego nie widziałam już od dobrych kilku
dni. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Już się czujesz lepiej? –
zapytałam, chociaż widziałam po jej postawię, że wrócił jej humor i siły. Znów
wyglądała jak moja stara, dobra, ciągle wesoła przyjaciółka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak. Drzemka dobrze mi zrobiła.
– Zajęła miejsce na skraju materaca i uśmiechnęła się do nas. – Więc? O czym
rozmawialiście?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Popatrzyłam na Jima i starałam
się przypomnieć, gdzie stanęła nasza rozmowa, ale jedyne co pamiętałam to
jakieś kompletnie niepowiązane ze sobą zdania, z których oboje śmialiśmy się
jak pijani.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie pamiętam. – Jim wzruszył
ramionami i ponownie zaniósł się śmiechem. Zawtórowałam mu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Aha. – Podejrzliwe spojrzenie
Sophie wędrowało pomiędzy mną a Jimem. – Więc może kiedy już przestaniecie się
chichrać z byle powodu posłuchacie mojej propozycji z jaką do was przyszłam…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sophie zadarła do góry nos,
udając urzędowy ton. Wyprostowałam się na siedząco i kiwnęłam do niej głową,
wchodząc w swoją rolę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Już pani słucham. – Mrugnęłam,
dając jej znak, że może mówić. Jim podparł się na dłoniach, ustawiając się w
pozycji siedzącej obok mnie i wpatrując się w nas z rozbawieniem. Wciąż nie
mógł przestać się uśmiechać po naszych ostatnim wybuchu śmiechu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A wiec… Napisał do mnie Oliver…
- zaczęła Sophie, a ja automatycznie przekręciłam oczami słysząc to imię. –
Wiem, że go nie lubisz Jas, ale posłuchaj tylko! – ostrzegła mnie przyjaciółka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Oliver był byłym chłopakiem
Sophie, do którego wracała i odchodziła średnio co trzy miesiące. Był wysoki i
przerażająco chudy i były takie czasy, kiedy podejrzewałam go o branie
narkotyków, ponieważ ręce wciąż mu się trzęsły, a pod oczami zawsze miał sine
worki. Później dowiedziałam się, że odczuwał tak zwane „drżenie samoistne”, co
nie przeszkadzało mu w imprezowaniu, stąd wciąż zmęczony wyraz twarzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Więc Oliver napisał, że robią
dzisiaj z kumplami imprezę w ich domu i zaprasza nas wszystkich. Co wy na to? –
Sophie klasnęła w dłonie z ekscytacją, podczas gdy ja zrobiłam kwaśną minę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No nie wiem… - mruknęłam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jas! Nie daj się prosić! –
jęknęła Sophie odchylając głowę do tyłu. – Ciągle tylko siedzisz w domu…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ej, wczoraj dałam się wyciągnąć
i widzisz jak to się skończyło… – broniłam się.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Poznałaś Jima? – Sophie
podniosła znacząco brew, udając, że nic innego nie wydarzyło się wczorajszej
nocy. Miałam ochotę przekręcić oczami z irytacją, ale czułam, że już tego
nadużywam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ponownie skrzywiłam się, szukając
jakiego sposoby, by wymigać się od imprezy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiesz, jaki jest twój problem?
– spytała się mnie przyjaciółka, próbując przybrać poważny wyraz twarzy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mam duże cycki, ale mały tyłek?
– Wiedziałam, że Sophie nie rozbawi mój żart, bo nigdy nie rozumiała mojego
poczucia humoru, ale byłam zadowolona, kiedy usłyszałam śmiech Jima tuż obok
siebie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nieee… Ty po prostu boisz się
ludzi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wcale nie boję się ludzi! –
krzyknęłam, oburzona.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Właśnie, że tak. Nie chcesz iść
w żadne fajne miejsce, bo wiesz, że będzie tam tłum ludzi, których nie znasz. A
przecież właśnie o to chodzi, żeby ich poznać! – Sophie uśmiechnęła się do mnie
szeroko. Postanowiłam złapać się mojej ostatniej deski ratunku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ty chcesz iść? – zwróciłam
się do Jima, mając nadzieję, że przynajmniej on stanie po mojej stronie i
będzie chciał zostać w domu. Wzruszył ramionami, patrząc się niepewnie między
mnie a Sophie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Więc ustalone! – Sophie
skoczyła na równe nogi z uśmiechem od ucha do ucha. – Wychodzimy o ósmej.
Bądźcie gotowi!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyszła z pokoju zanim zdążyłam
cokolwiek powiedzieć. Padłam na poduszki, gdy tylko usłyszałam trzask
zamykanych drzwi do jej pokoju.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
_____________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;">Następny rozdział pojawi się środę / czwartek i na pewno się wam spodoba. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;">Mi się przynajmniej podoba ;)</span></div>
Florensshttp://www.blogger.com/profile/17825880642493802532noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4615302258898669015.post-66354559117858700972014-06-09T08:01:00.003-07:002014-06-09T08:01:39.558-07:00Rozdział czwarty<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po godzinie chodzenia po sklepach
byłam wyczerpana, ale przynajmniej Mark nie denerwował mnie już tak bardzo, jak
na początku. W większości sklepów i tak po prostu ignorowałam go i chodziłam
sama między półkami, szukając butów, które mogłyby mu się spodobać, podczas gdy
on przetrząsał drugą stronę sklepu. Podobał mi się ten układ.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie mogłam też powstrzymać się od
myśli, że chłopak, którego wcześniej zobaczyłam, pojawi się jeszcze w jakimś
sklepie. Nie wiedziałam konkretnie dlaczego tak na to liczyłam. Po prostu byłam
ciekawa, kim był. Czy to na pewno jego widziałam w zaułku? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dokładnie tak, jakby moje myśli
zostały wysłuchane przez kogoś na górze, zobaczyłam czarny podkoszulek i ciemne
dżinsy w jednej z alejek. Moją pierwszą reakcją było ukrycie się pomiędzy
wieszakami, ale już po kilku sekundach uświadomiłam sobie, że zachowuje się jak
idiotka i powinnam zachowywać się naturalnie, jeśli nie chcę, żeby wyrzucili
mnie ze sklepu za demolowanie wystawy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam
przed siebie, przeglądając ciuchy na wieszakach. Nie wiedziałam, co dokładnie
zrobię, kiedy zbliżę się do niego wystarczająco, by zobaczyć jego twarz. Może
liczyłam na to, że jednak go nie rozpoznam i po prostu stwierdzę, że to tylko
niegroźny nieznajomy? Puls podskoczył mi znacząco, kiedy podniosłam głowę znad
ubrań i dostrzegłam, że chłopak przygląda mi się nieskrępowany. Był bliżej niż
mi się wydawało. Zaledwie trzy metry ode mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Spuściłam wzrok na swoje dłonie
trzymające wieszak z klasycznym, czarnym podkoszulkiem, który złapałam w
ostatniej chwili. Nawet nie zorientowałam się, że jestem w męskiej sekcji i
przeglądam same największe rozmiary. Byłam zbyt speszona, by myśleć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mentalnie poczułam, że chłopak
zbliża się do mnie. Wzięłam w dłonie materiał podkoszulka, żeby kontynuować
odgrywanie roli zaangażowanej zakupoholiczki, ale kiedy zobaczyłam, że ktoś
staje po drugiej stronie stojaka z ubraniami, zamarłam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Powoli podniosłam głowę, by
spotkać jego ciemne, prawie czarne oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jego spojrzenie powinno wywołać u
mnie ciarki. Wiem, że powinno, bo czułam podświadomie, że takie są jego
intencje. Jednak zamiast strachu i niepewności odpowiedziałam chłopakowi tym
samym. Nie wiem skąd wzięłam w sobie siłę, by to zrobić. Wiedziałam, że gdyby
to była normalna, codzienna sytuacja byłabym przerażona, ale atmosfera, którą
otaczał się chłopak była kompletnie inna od wszystkiego, co kiedykolwiek
doświadczyłam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Był niesamowicie przystojny. To
muszę przyznać. Miał wyraźnie zarysowaną linię żuchwy, wystające kości
policzkowe i ciemnozielone oczy. Zawsze podobał mi się ten kolor. Do tego był
wysoki i szczupły, a na jego szyi i ramionach widoczne były kolorowe tatuaże.
Moją uwagę najbardziej przyciągnął jednak srebrny kolczyk w jego dolnej wardze.
Jak by to było pocałować kogoś z kolczykiem w wardze? Czy czuć wtedy różnice?
Boże. Powinnam się uspokoić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jego wygląd nie miał jednak nic
wspólnego z dziwnym przeczuciem, że coś jest nie w porządku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Śledzisz mnie? – Pytanie
wyrwało się z moich ust zanim zdążyłam je przemyśleć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chciałem spytać dokładnie o to
samo. – Miał wyraźny północny akcent. Od razu go rozpoznałam, bo wychowałam się
wśród ludzi mówiących w ten sposób. Wzrok i ton jego głosu był chłodny i
nieprzyjazny. – My się znamy?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chciałam spytać dokładnie o to
samo – prychnęłam pod nosem, używając jego własnych słów. Przez sekundę
spodziewałam się, że kąciki jego ust uniosą się delikatnie w rozbawieniu, ale
po chwili uświadomiłam sobie, że chłopak nie ma zamiaru się uśmiechnąć. Wciąż
jednak wpatrywał się we mnie intensywnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie mogłam się powstrzymać i
odwróciłam spojrzenie od jego oczu i zerknęłam na obraz dużej, czerwonej róży
na środku jego szyi. To musiało bardzo boleć. Prawie się skrzywiłam na samą
myśl o tym, że ktoś mógłby zbliżyć igłę tak blisko mojej tętnicy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czym jesteś? – Ponownie zadał
to pytanie dokładnie w taki sam sposób, jak zrobił to wczoraj. Ściągnęłam brwi
w gniewie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No wiesz co?! – prychnęłam z
urazą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobrze wiesz co mam na myśli –
warknął, przekręcając oczami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie. Właściwie to nie mam
pojęcia, co masz na myśli – odpowiedziałam mu, starając się z całych sił, żeby
nie podnieść głosu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie mogę zobaczyć, czym jesteś…
- powiedział, wpatrując się z jeszcze większą intensywnością w moje oczy.
Spróbowałam zrobić to samo z nim, ale moja odwaga miała pewne granice. – Więc
co próbujesz ukryć?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O co ci chodzi? – Zaczęłam
poważnie zastanawiać się nad tym, czy przypadkiem nie wciągnęłam się w rozmowę
ze zbiegiem z domu dla niepełnosprawnych umysłowo. – Jestem człowiekiem –
prychnęłam gniewnie, chociaż nerwowość w moim głosie była dość łatwo
dosłyszalna.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W takim razie jak wytłumaczysz
mi to – powiedział i złapał mnie niespodziewanie za nadgarstek. Wszystko nagle
zamarło wokół mnie. Światło zgasło na kilka sekund, odgłosy muzyki, rozmów,
typowego dla sklepów hałasu ucichły. A następnie poczułam prąd przechodzący
przez palce chłopaka pod moją skórę. Poczułam to w żyłach, w mięśniach…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyrwałam rękę z jego uścisku,
oddychając szybko i rozglądając się w panice wokoło. Kilka osób przechodziło
obok, trzymając w rękach kilka rzeczy do przymierzenia, ale nikt nie zwracał
uwagi na to, co się przed chwilą wydarzyło. Zaraz. Czy to się naprawdę
wydarzyło? Czy ja już wariuję?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jas! – Wołanie Marka wyrwało
mnie ze stanu totalnego oszołomienia. Nie byłam specjalnie ucieszona, słysząc
go, ale też nie narzekałam, kiedy sprowadził mnie na ziemię. Widziałam jak
obchodził stojaki pełne ubrań, by do mnie dotrzeć. Odwróciłam się szybko w
stronę chłopaka w czerni, ale on już odchodził w przeciwną stronę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czekaj! – krzyknęłam za nim.
Nawet się nie odwrócił. – Co to było?!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zniknął między ubraniami zanim
zdążyłam nawet ruszyć się ze swojego miejsca. Mark stanął koło mnie sekundę
później.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kto to był? – zapytał,
podążając za moim wzrokiem, który próbował wyśledzić nieznajomego wśród ludzi w
sklepie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A skąd mam wiedzieć – warknęłam
i odwróciłam się na pięcie, wychodząc ze sklepu. Nie obchodziło mnie, czy Mark
pójdzie za mną, czy może obrazi się i zostawi mnie tutaj samą. Szczerze, to
chciałam być sama od kiedy tylko zobaczyłam go pod centrum handlowym i nawet
nieszczególnie próbowałam to ukryć przez cały ten czas.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dokąd idziesz? – A jednak
poszedł za mną.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Do domu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale co się stało? – Mark
próbował nadążyć za mną, chociaż narzuciłam dość mordercze tempo. Chodzenie po
schodach jednak się opłaciło. Przynajmniej nie musiałam narzekać na swoją
kondycję. – Jas? Hej, co się stało? Poczekaj!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Złapał mój nadgarstek i zanim
zdążyłam pomyśleć o tym, co robię, wyrwałam go szybko z jego uścisku i
zatrzymałam się, stając z Markiem twarzą w twarz. Jego dotyk był tak odmienny
od dotyku Chłopaka w Czerni, że to uczucie naprawdę mnie przeraziło. Musiałam
przypomnieć sobie, że wciąż muszę oddychać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dlaczego tak nagle uciekłaś?
Zrobiłem coś nie tak? – W jego oczach widziałam niepewność, kiedy przyglądał
się mojej twarzy. Wciąż nie mogłam opanować swojego oddechu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak. Co? Nie! Nie zrobiłeś nic
złego. Boże, Mark, nie wszystko się kręci wokół ciebie! – krzyknęłam, chociaż
było to kompletnie niepotrzebne. Dlaczego w ogóle mu to mówiłam? Przecież on
naprawdę nic mi nie zrobił, po prostu był sobą. Byłam tak zła, że mogłabym
teraz wykrzyczeć cokolwiek, byleby odrobinę ulżyć swoim zszarganym nerwom.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zmarszczył brwi i pochylił lekko
głowę do przodu, kiedy próbował wybadać, co we mnie wstąpiło. Wydałam z siebie
jakiś nieartykułowany dźwięk i ponownie ruszyłam w stronę wyjścia, mając
nadzieję, że chłopak nie podąży za mną.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tym razem naprawdę dał mi spokój
i nie próbował mnie zatrzymywać. Czułam jak jeszcze chwilę idzie za mną, a
potem zwolnił i szybko został w tyle, wciągnięty przez tłum ludzi w centrum
handlowym. Odetchnęłam z ulgą, kiedy w końcu dotarłam na świeże powietrze. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie wiedziałam dokąd iść. Coś
podpowiadało mi, że nie powinnam teraz zostawać sama ze swoimi myślami, ale też
nie chciałam wracać do domu, by zmierzyć się z Sophie. Ona od razu
rozpoznałaby, że coś jest nie tak, a jak mogłam jej wytłumaczyć wszystko, co
wydarzyło się w sklepie? Przecież to było kompletne szaleństwo!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ruszyłam przed siebie, decydując,
że jeśli wystarczająco długo będę szła w jednym kierunku, na pewno znajdę jakiś
punkt, w którym będę mogła się zatrzymać i uspokoić. Nagle jednak doświadczyłam
pewnego dejavu. Nie chodziło o nic, co mnie otaczało, a raczej o moją głowę. O
szepty, które słyszałam wczorajszej nocy i wzięłam je za zwykły objaw
przemęczenia. Ot, rzecz, którą tworzy twój umysł, gdy chcę cię dobić. Ponownie
zabrzmiały, gdy mijałam główną ulicę i kierowałam się w stronę wąskiej uliczki
pełnej małych sklepików i kawiarenek. To wciąż było centrum Londynu, jednak
mniej zatłoczone, bo niewielu turystów wiedziało o tym miejscu. Pomyślałam, że
może szum samochodów i przechodniów bawi się z moją chorą wyobraźnią i tworzy
złudzenie szeptów. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przecież normalni ludzie nie
słyszą na co dzień żadnych szeptów…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przycisnęłam na chwilę dłonie do
uszu, jak gdyby to mogło mi pomóc, ale jedynie przeraziłam się bardziej, kiedy
uświadomiłam sobie, że szepty nie ustają, ani nie cichną. Są równie wyraźne i
przerażające, jakby rozbrzmiewały wewnątrz mojej głowy. Nagle odsunęłam dłonie
i poczułam, jak oblewa mnie zimny pot. Tak przerażona nie byłam jeszcze nigdy w
swoim życiu. Nawet biorąc pod uwagę ostatnie zdarzenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ktoś mnie obserwował.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie widziałam tego, ale czułam na
sobie czyjeś spojrzenie. Mogłam wręcz przysiąc, że czuję czyjąś obecność
dosłownie kilka metrów ode mnie. Rozejrzałam się, ale poza dwiema starszymi
kobietami niosącymi siatki z zakupami, na ulicy nie widać było żadnych
przechodniów. Zajrzałam na wystawę najbliższego sklepu. Pomyślałam, że może
ktoś z klientów zaczął mi się przyglądać. Ale praktycznie wszystkie sklepy były
o tej porze puste. Nic dziwnego, nie nadeszła jeszcze nawet pora lunchu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaczęłam iść powoli, stawiając
ostrożnie każdy krok i czekając aż surrealistyczne uczucie odejdzie, uwalniając
moje mięśnie. Byłam tak przerażona, że już prawie wcale nie skupiałam swojej
uwagi na szeptach, które wciąż rozbrzmiewały w mojej głowie, ale teraz strącone
były na drugi plan. Ważniejsze było moje bezpieczeństwo.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy zadzwonił mój telefon
dosłownie podskoczyłam ze strachu. Chyba również krzyknęłam, bo starsze kobiety
z zakupami odwróciły się w moją stronę, rzucając mi ciekawskie spojrzenia.
Musiałam wyglądać naprawdę żałośnie. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że to
moja kara za traktowanie Marka jak worka treningowego na moje emocje.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jim dzwonił. Nie spodziewałam się
telefonu od niego, więc szybko odebrałam, mając nadzieję, że nic mu się nie
stało.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hej, Jim.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cześć. Jas, co ty wyprawiasz? –
Brzmiał, jakby podejrzewał mnie o czarną magię. Nie znałam powodu jego
zachowania, ale w tamtej chwili nie byłam nawet zdolna do zastanowienia się nad
tym. – Siedzę w Starbuck’sie po twojej prawej. Widzisz mnie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Obejrzałam się w prawo i
zobaczyłam Jima przy stoliku obok okna w małej kawiarni. Uczucie, że ktoś mnie
obserwuje zelżało. Odetchnęłam z ulgą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wyglądasz, jakby ktoś cię
ścigał. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Może ściga? – przeszło mi przez
myśl, ale zachowałam to dla siebie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Po prostu ostatnio dużo się
dzieję – wytłumaczyłam się szybko, idąc w kierunku kawiarni.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co ty nie powiesz… – mruknął
Jim z sarkazmem. Domyślałam się, że dla niego ostatnie dwadzieścia cztery
godziny były równie intensywne co dla mnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Weszłam do środka kawiarni,
czując przyjemny zapach kawy i ciasta czekoladowego. Jim siedział, trzymając w
dłoniach kubek orzechowego macchiato, na kolanach rozłożoną miał dzisiejszą
gazetę. Zerknęłam na pierwszą stronę, ale były na niej tylko jakieś drobne
wzmianki o zmianach w parlamencie. Nie bardzo interesowała mnie polityka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie spodziewałem się ciebie
tutaj spotkać – powiedział, poklepując zachęcająco miejsce obok siebie.
Usiadłam z nerwowym uśmiechem na ustach i spojrzałam na swoje palce. Miałam
ochotę powiedzieć mu o wszystkim, ale bałam się, że weźmie mnie za wariatkę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tylko przechodziłam. –
Wzruszyłam ramionami. – Chciałam pójść na krótki spacer, ale zawędrowałam dalej
niż planowałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wyglądałaś na naprawdę
przerażoną, tam na zewnątrz. – Jim wskazał głową ulicę po drugiej stronie szyby
i upił łyk kawy. Zaczęłam rozważać kupienie jednej dla siebie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Naprawdę? – Próbowałam zaśmiać
się, ale wyszło z tego bardziej nerwowe szczeknięcie. – Ja… wydawało mi się, że
coś słyszę…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Miałam ochotę stuknąć się w czoło
po wypowiedzeniu tych słów. Mogłam najzwyczajniej w świecie zostawić tę sprawę,
ale nie…! Musiałam dodać coś, co wkopało mnie w gorsze kłopoty. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Coś słyszysz? Co takiego? –
Tak, jak się spodziewałam, Jim od razu się zainteresował. Prawdopodobnie robił
to z uprzejmości, ale i tak wolałabym, żeby po prostu mnie zignorował. Kiedy
długo wahałam się przed odpowiedzią, wygiął usta w delikatnym uśmiechu i posłał
mi współczujące spojrzenie. – Wciąż myślisz, o tym, co się stało? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Popatrzyłam na niego z szokiem
wypisanym na twarzy. Skąd wiedział?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Spokojnie, ja też nie mogę
przestać o tym myśleć. Zastanawiam się, kim byli ci ludzie. Dlaczego bili się z
tamtym gościem. Dlaczego nic nam nie zrobili… Nie żebym narzekał! Po prostu to
było… dziwne. – Zerknął na mnie, szukając wsparcia, więc pokiwałam głową.
Wiedziałam przez co przechodzi. – A dzisiaj z rana nawet… Ech, nieważne.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaśmiał się, machając dłonią.
Zmarszczyłam brwi z zaciekawieniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co? Jim, co się stało dzisiaj z
rana? – pochyliłam się nad nim, oczekując odpowiedzi. Czy on też słyszał jakieś
szepty? A może spotkał tego Chłopaka w Czerni?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To głupie, naprawdę. – Próbował
zbagatelizować sprawę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Okay, możesz mi powiedzieć. Nie
będę się śmiała – zapewniłam go, zachowując śmiertelnie poważny wyraz twarzy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No… - zawahał się. – Po prostu
dzisiaj z rana, kiedy wracałem do swojego domu… Wiem, że to strasznie głupie,
ale… Mój cień, jak gdyby… zaczął się ruszać. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Odsunęłam się odrobinę, ponownie
marszcząc brwi. Jego cień się ruszał?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czy to nie to, co zazwyczaj
robią cienie? Ruszają się, kiedy ty się ruszasz? – zapytałam, nie do końca
rozumiejąc, o co mu chodzi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Właśnie w tym rzecz, że nie
ruszałem się. To znaczy… - poprawił siebie szybko – nie ruszałem się tak samo
jak cień. On tak jakby skradał się. Garbił… Wiesz, co mam na myśli?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pokręciłam głową. Chciałam być
wyrozumiała, szczególnie po tym wszystkim, co sama przeszłam, ale ruszające się
cienie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może po prostu światło padło
pod innym kontem? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jim wyglądał na zrezygnowanego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak, pewnie masz rację –
westchnął, wzruszając ramionami. Naprawdę go to zdołowało. – Pewnie myślisz, że
zwariowałem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Popatrzył na mnie z rozbawieniem
i niepewnością w oczach, jak gdyby obawiał się mojej opinii. Pokręciłam szybko
głową, zaprzeczając. Może ruszające się cienie były dość szalone, ale nigdy nie
nazwałabym Jima wariatem. Nie wydawało mi się, żeby nim był, w każdym bądź
razie…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Szczerze – zaczęłam, zbierając
się na odwagę, by wyznać mu wszystko, co mnie męczyło. – To ze mną też dzieją
się dziwne rzeczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podniósł brwi, zachęcając mnie do
mówienia. Powiedziałam mu o szeptach i uczuciu osaczenia. Jak gdyby ktoś ciągle
mnie obserwował.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Myślałam nawet, że może to
przez tego chłopaka… No wiesz, tego, który leżał na ulicy. Dzisiaj w sklepie
wszystko było w porządku, dopóki go nie zobaczyłam…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zaraz! – przerwał mi Jim,
odstawiając na stolik pusty kubek po kawie. – Widziałaś go dzisiaj?!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak. Rozmawiałam z nim nawet
przez chwilę. Chciałam wiedzieć kim jest, ale skończyło się na tym, że żadne z
nas nie odpowiedziało na żadne z pytań. Jest strasznie chamski… </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie mogę uwierzyć, że udało ci
się go spotkać ponownie… - wyszeptał Jim pod nosem, patrząc się w przestrzeń i
osuwając niżej na swoim siedzeniu. – Jak wyglądał… z bliska?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jim brzmiał na szczerze
zainteresowanego. Nie obchodziło go już nawet, że oboje jawnie wykazujemy
problemy z naszą psychiką.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No cóż… - zawahałam się, zbita
z tropu przez jego pytanie. – Jest przystojny. Chyba… Strasznie wysoki i chudy.
Ma kręcone włosy, zielone oczy. Co chcesz wiedzieć konkretnie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Miałam ochotę zacząć wywód na
temat tatuaży i kolczyka w ustach Chłopaka w Czerni, ale poczułam, że mogłabym zacząć
za bardzo go komplementować, a na to nie zasługiwał. Nie po tym, jak się do
mnie odzywał. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Brzmi całkiem fajnie. To
znaczy! Boże, nie miałem tego na myśli!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tak. Miałeś. – Miałam ochotę
zaśmiać się z tego, jak niezręcznie wyglądał, starając się tłumaczyć, ale nie
chciałam, by poczuł się jeszcze bardziej zawstydzony. Całkiem zabawnie było
patrzeć, jak na chwilę traci swoją maskę. To znaczy. Wiedziałam, że jest gejem,
od chwili, kiedy go zobaczyłam, ale szczerze powiedziawszy, Jim nie dał mi aż
tylu dowodów, by potwierdzić moją teorię. Poza kilkoma faktami, które
praktycznie sobie wmówiłam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak tam twoja siostra? Nie
miała nic przeciwko, kiedy nie wróciłeś na noc? – spróbowałam zmienić temat.
Ulga na jego twarzy, sprawiła, że mimowolnie się uśmiechnęłam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Spała, kiedy wróciłem. Chyba
nawet nie zauważyła, że mnie nie było – zaśmiał się. Rozmowa zeszła na
luźniejsze tematy i po chwili oboje już nie pamiętaliśmy, od czego rozpoczęło
się nasze spotkanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po zjedzeniu pączków i wypiciu
jednej kawy postanowiliśmy przejść się na spacer na Trafalgar Square, jednak w
drodze na plac mój telefon zaczął wibrować mi w kieszeni dżinsów. Dzwoniła
Sophie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
___________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Jakie imię pasuję wam do Tajemniczego Chłopaka? </span></div>
Florensshttp://www.blogger.com/profile/17825880642493802532noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4615302258898669015.post-34621427828618280912014-05-19T12:05:00.000-07:002014-06-03T08:14:45.471-07:00Rozdział trzeci<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jim zabrał szmatę do podłogi i
zniknął na chwilę w przedpokoju, by posprzątać bałagan zrobiony przez Sophie na
wejściu za co byłam mu niezmiernie wdzięczna. Postanowiłam zostawić
przyjaciółkę na chwilę, widząc, że wymioty praktycznie całkowicie ustały.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zmarszczyłam brwi, wypuszczając
włosy Sophie z mojej dłoni i wstając powoli. Starałam się nie spuszczać wzroku
z przyjaciółki, by nie przegapić kolejnej sposobności, by nawiązać z nią
kontakt wzrokowy, ale ona wydawała się być teraz całkowicie zaangażowana w badanie
wnętrza muszli klozetowej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jim stał w drzwiach i posyłał mi
pytające spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chyba musisz już iść –
mruknęłam. Nie chciałam go wypraszać, ale nie mogłam też rozdzielić swojego
czasu pomiędzy niego a Sophie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jasne, już się zbieram – zapewnił
mnie Jim i wycofał się z łazienki w stronę przedpokoju. Podczas gdy on zakładał
buty przy drzwiach, ja nastawiłam wodę na zieloną herbatę dla Sophie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Usłyszałam jak Sophie odkręca
wodę pod prysznicem i zamyka drzwi od łazienki, tłumiąc hałas. Byłam prawie
pewna, że nie zdjęła nawet z siebie ubrania przed zamoczeniem się. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dzięki za przenocowanie mnie. –
Jim uśmiechnął się do mnie z przedpokoju. Odwzajemniłam ciepły uśmiech, kiwając
nieznacznie głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przepraszam, że musiałeś spać
na kanapie. Nie mamy zbyt wielu pokoi do zaoferowania gościom…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie ma problemu. Macie wygodną
kanapę – zaśmiał się. Odwrócił się nieznacznie w stronę drzwi wyjściowych i położył
dłoń na klamce, jak gdyby wahał się przed wyjściem. Zastanawiałam się, czy
wciąż rozmyśla nad tym co się stało wczoraj i gdzie Sophie spędziła dzisiejszą
noc. Ja nie mogłam przestać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Powinniśmy kiedyś jeszcze się
spotkać. Możesz wziąć ze sobą swoją siostrę – powiedziałam, podchodząc do niego
i ściskając go lekko na pożegnanie. Widziałam jak skrępowany był, czując mój
dotyk.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jasne – uśmiechnął się. – Ale
ostrzegam, ona nie jest zbyt imprezowym typem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Spokojnie. Ja też – zapewniłam
go, przekręcając oczami. Może i zgadzałam się chodzić z Sophie do klubów raz na
jakiś czas, ale szczerze, to była kompletnie nie moja bajka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wymieniliśmy się numerami
telefonów, po czym Jim jeszcze raz rzucił jedno, niepewne spojrzenie w stronę
drzwi łazienki skąd dobiegał stały odgłos kropli spadających na podłogę
prysznica. Wiedziałam, że martwi się o Sophie. Mało go znałam, ale mogłam to
wyczytać z jego oczu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nic jej nie będzie –
powiedziałam, uspokajając go. – Zajmę się nią zaraz.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Woda w czajniku zaczęła wrzeć,
więc szybko pobiegłam go wyłączyć. Jim w tym czasie zdążył zamknąć za sobą
drzwi, rzucając krótkie „Na razie”. Zostałam sama w pokoju.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sophie jeszcze długo stała pod
prysznicem zanim w końcu wyszła z łazienki owinięta tylko ręcznikiem i
skierowała się bez słowa do swojego pokoju. Szła prosto i pewnie, więc nie
chciało mi się wierzyć, że była pijana. Całe te wymioty i osłabienie musiały
być spowodowane szokiem, a ja wręcz umierałam z ciekawości, by dowiedzieć się
od niej gdzie podziewała się całą noc, ale nie chciałam naciskać, widząc ją w
takim stanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Popatrzyłam na stygnącą herbatę,
którą zrobiłam specjalnie dla przyjaciółki i westchnęłam. Kiedy weszłam do
pokoju Sophie, ta już spała, przykryta szczelnie kołdrą z każdej strony, więc
bez słowa postawiłam kubek z ciepłym płynem na jej stoliku nocnym i wyszłam,
zamykając za sobą drzwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zegarek wskazywał ósmą rano.
Godzinę, którą zazwyczaj przesypiam na weekendach, ale dzisiaj czułam, że sen
nie przyjdzie już do mnie, choćbym nie wiem jak mocno tego chciała. Wróciłam do
swojego pokoju i wzięłam do ręki książkę, którą ostatnio zaczęłam czytać. Czas
od razu zaczął szybciej biec, lecz zanim zdążyłam kompletnie zatracić się w
lekturze, mój telefon zawibrował ostrzegawczo na podłodze. Spojrzałam z
ciekawością na wyświetlacz i przekręciłam oczami, widząc kto dzwoni.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Mark? – odebrałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hej, Jas. Co robisz? – zapytał,
jak zawsze pogodnie. Coś w sposobie, w jaki mówił okropnie mnie irytowało.
Miałam ochotę rozłączyć się i nawet nie udawać, że to przez słaby sygnał w mieszkaniu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Leżę w łóżku. – A co można
robić w niedzielny poranek? Grr…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Fajnie – mruknął. Naprawdę
dzwonił tylko po to, by dowiedzieć się co robię? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Masz do mnie jakąś sprawę? –
spytałam chłodno, nie siląc się już nawet na uprzejmy ton. – Bo jeśli nie, to…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chcesz przejść się dzisiaj do
centrum handlowego? Muszę poszukać jakichś nowych butów, a sam nie znam się na
ciuchach, więc pomyślałem, że mogłabyś mi trochę pomóc z tym. - Przekręciłam
stronę książki i dopiero wtedy zorientowałam się, że Mark czeka na moją
odpowiedź. Zaraz. O czym on mówił? – Jeśli nie chcesz, to jasne, zrozumiem.
Pewnie masz już jakieś plany, czy coś. Z resztą, zapomnij. Zakupy nie są aż
takie problematyczne…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czy on musi tyle gadać?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nawet jeśli nie wypowiedziałam
tych wszystkich komentarzy, które miałam w głowie na głos, to nagle poczułam
wyrzuty sumienia, że tak traktuję kogoś, kto nic mi złego przecież nie zrobił.
Pohamowałam się przed pełnym rezygnacji westchnięciem i tylko teatralnie
uniosłam dłoń wierzchem do czoła, w geście ukazującym moją mękę i ciężki los, z
którym musiałam sobie radzić. Na szczęście nikt mnie nie widział.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ach, tak. Spoko – mruknęłam, po
czym zdałam sobie sprawę, że to kompletnie nie pasuję na odpowiedź do ostatnich
słów Marka. – To znaczy… Mogę z tobą iść na te zakupy – poprawiłam się szybko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Poważnie? – W jego głosie kryje
się zbyt dużo nadziei jak na moje zszargane poczucie przyzwoitości. Gdyby Mark
chociaż odrobinę udawał, że mu nie zależy, łatwiej byłoby mi go ignorować, albo
nawet spławić. Dlaczego muszę mieć w sobie tyle litości dla wodorostów?!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czy ja właśnie nazwałam Marka
wodorostem? Cóż. Nie wiem dlaczego, ale to jak najbardziej pasuję. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przecież powiedziałam… - Nie
wiem, czy kiedykolwiek byłam dla kogoś równie chamska. Prawdopodobnie tak.
Jestem chamska dla większości ludzi, którzy mnie nie obchodzą. Chociaż teraz
nie mogę sobie żadnego z nich przypomnieć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Och, okej. To przyjdę po ciebie
o jedenastej, może być?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może po prostu spotkamy się na
miejscu o dwunastej, co? Nie będziesz musiał nadrabiać drogi – zaproponowałam,
chociaż szczerzę, nie obchodziło mnie ile Mark będzie musiał przejść. Po prostu
nie chciałam, żeby przychodził tutaj. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale to żaden problem… - zaczął,
ale nie dałam mu skończyć. Pożegnałam się szybko i odłożyłam telefon z daleka
ode mnie. Liczyłam na spokojny, niedzielny poranek, ale najwidoczniej tak
wygląda moja kara za błędy przeszłości. A przez „błędy przeszłości” mam na
myśli błędy z wczoraj.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jej. To wszystko wydarzyło się
wczoraj, a ja czuję, jakby to było całe wieki temu. Wieki przed tym, jak
postanowiłam robić z siebie bohatera i włóczyć się po ciemnych zaułkach w
Londynie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Miałam jeszcze chwilę czasu przed
wyjściem, ale postanowiłam wstać już z łóżka i zacząć się przygotowywać.
Zaczęłam od zaparzenia sobie kawy od kiedy nie miałam na to czasu po wstaniu z
powodu całej tej szalonej sprawy z Sophie. Miałam nadzieję, że dziewczyna
wstanie jeszcze przed moim wyjściem, żebym mogła z nią porozmawiać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wzięłam szybki prysznic i
popijałam kawę z mlekiem podczas suszenia włosów. Potem szybko nałożyłam
delikatny makijaż i wrzuciłam na siebie te same dżinsy, które nosiłam wczoraj
przed wyjściem do klubu i stary, rozciągnięty sweter. Pogoda za oknem mogła na
razie zapowiadać się bardzo pozytywnie, ale już zdążyłam zapamiętać, że w Londynie
można się spodziewać wszystkiego. Nie zdziwiłabym się, gdyby nagle zaczął padać
śnieg, chociaż minęła dopiero połowa października.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Stanęłam przed lustrem i
przyglądałam się ciemnym kręgom pod moimi oczami starając się powstrzymać
czarną rozpacz, w którą powoli zatapiały się moje myśli. Czułam, że dzisiaj
jest jeden z tych dni, kiedy powinnam zostać w domu w dresie i dać światu
odpocząć od mojej boskiej, a jakże by inaczej, twarzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Spojrzałam na zegarek i
uśmiechnęłam się do siebie zadowolona. Wyrobiłam się ze wszystkim w godzinę, co
oznaczało, że mam jeszcze dużo czasu, zanim będę musiała wyjść z domu. Może do
tego czasu obudzi się Sophie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Akurat, gdy ta myśl trafia do
mojej głowy, drzwi sypialni mojej przyjaciółki otwierają się powoli. Stoję
pomiędzy kuchnią a salonem i przyglądam się sytuacji w milczeniu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sophie wystawia głowę na
zewnątrz, a gdy widzi mnie, na jej twarz wpełza nieśmiały, przepraszający
uśmiech.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To ty zostawiłaś herbatę przy
moim łóżku? – zapytała cicho, zerkając na mnie. Wygląda dość żałośnie z
potarganymi włosami i miną szczeniaka, który postanowił pobawić się zawartością
kosza na śmieci, kiedy właścicieli nie było w domu</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiwnęłam głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przepraszam. – Usłyszałam ją, a
zaraz potem zobaczyłam, jak zza pleców wyciąga pęknięty kubek bez ucha. Musiała
go zbić kiedy brałam prysznic i nie mogłam jej usłyszeć. – Miałam koszmar i
musiałam się strasznie wiercić, bo kiedy się obudziłam miałam to na ręce, a
kubek leżał na podłodze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podniosła prawą dłoń i pokazała
mi okrągłego siniaka ciągnącego się od nadgarstka aż po kciuk. Musiała naprawdę
mocno uderzyć w ten kubek, żeby zrobić sobie coś takiego. Nie wiedziałam nawet,
że było to możliwe.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może przyłóż sobie do tego lód
– powiedziałam, podchodząc bliżej i przyglądając się ranie. Nie mam pojęcia pod
jakim kontem jej dłoń trafiła w kubek, ale siniak w żadnym stopniu nie
przypomina śladu po zderzeniu z nim. Wygląda raczej, jak gdyby Sophie
przywaliła dłonią w cały nocny stolik.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z bliska dłoń Sophie wygląda
gorzej, bo widoczna jest opuchlizna i drobne czerwone kropeczki, które pojawiły
się na skórze wokół siniaka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podczas, gdy moja przyjaciółka
chłodziła sobie ranę w misce z zimną wodą ze zlewu, ja siedziałam przy wysepce
w kuchni i przyglądałam się jej uważnie. Przynajmniej nie wyglądała już, jak
gdyby miała zaraz zwymiotować.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Już lepiej? – spytałam się jej,
kiedy Sophie usiadła obok mnie, wciąż trzymając dłoń w wodzie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- W sumie to nawet nie boli. Jest
tylko trochę spuchnięte – uśmiechnęła się do mnie i przez chwilę uwierzyłam w
szczerość tego uśmiechu. – Przepraszam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przestań przepraszać –
odburknęłam, nie patrząc się jej w oczy. – To takie nie w twoim stylu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sophie wyglądała na zaskoczoną
moją reakcją, ale po chwili wzruszyła ramionami i zaśmiała się głośno,
odrzucając lekko głowę do tyłu. Jej długie blond włosy ułożyły się idealnie na
jej plecach, jak gdyby była gwiazdą z reklamy szamponu. Nie była już nawet
potargana. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chcesz pogadać? – zaczęłam.
Zobaczyłam, jak jej mina od razu tężeje. – O tym co się stało wczoraj?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Niewiele pamiętam, szczerze
powiedziawszy… - wyszeptała Sophie, spuszczając spojrzenie na miskę na blacie.
Poruszyła palcami burząc idealną powierzchnie wody.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ale co się z tobą stało? W
jednej chwili widziałam, jak kulisz się za kontenerem na śmieci, potem ten
dziwny gość zaczął zadawać mi jakieś dziwne pytania, potem latarnia nagle
zgasła, a w następnej chwili już cię nie było! Gdzie się podziewałaś?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ten chłopak odezwał się do
ciebie? – Sophie wygląda na szczerze zszokowaną tą informacją.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To nie jest teraz istotne! –
Zdenerwowałam się, bo Sophie zignorowała wszystko, co do niej powiedziałam poza
informacją o jakimś palancie bez podstawowych umiejętności składniowych. –
Gdzie zniknęłaś na całą noc? Jak?!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie mam pojęcia! – Nie
uwierzyłam jej. Widziała to po moim spojrzeniu, bo rozłożyła bezradnie ręce i
zaczęła tłumaczyć się dalej. – Mówię prawdę! Nie wiem co się stało. Zrobiło się
ciemno, więc zaczęłam uciekać, bo bałam się, że te… ci… no, ci goście coś mi
zrobią i przepraszam, ale nie myślałam wtedy o niczym innym poza ucieczką.
Nawet nie widziałam kto tam był. Było ciemno, a ja płakałam i… i wszystko było
takie rozmazane. Tylko ten chłopak… Krzyknął coś, a ja przestraszyłam się, że
mi grozi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Miałam ochotę przerwać jej i
zapytać się, co takiego krzyknął chłopak, ale przypomniałam sobie, że przed
chwilą skarciłam Sophie dokładnie za to samo.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A potem poczułam jak ktoś mnie
łapie i próbuję pociągnąć do tyłu, ale wyszarpnęłam się i uciekałam dalej… Tyle
że… Musiałam biec w złą stronę, bo nie widziałam końca tego zaułka. Nigdzie nie
było głównej drogi, którą szliśmy. I naprawdę więcej nie pamiętam. Kolejne
wspomnienie jakie mam to droga windą do mieszkania. I wymioty…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sophie nie mogła popatrzeć mi w
oczy i, szczerze, byłam jej za to wdzięczna, bo nie wiedziałam, jakie spojrzenie
mogłabym jej posłać, gdyby to zrobiła. Trudno było mi uwierzyć, że cała noc tak
po prostu wyparowała z pamięci Sophie, ale z drugiej strony dziewczyna brzmiała
naprawdę wiarygodnie. Do tego nie widziałam powodu dla którego mogłaby kłamać.
Zawsze mówiłyśmy sobie wszystko, więc dlaczego miałaby teraz to zmieniać?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zostało mi pół godziny do
dwunastej, więc musiałam się szybko zbierać, żeby zdążyć na spotkanie z
Markiem. Nie żebym wcześniej szczególnie cieszyła się na wspólne zakupy z nim,
ale teraz dopiero naprawdę zaczęłam żałować, że zgodziłam się na to wszystko.
Znacznie bardziej pociągała mnie wizja dalszej rozmowy z Sophie, niż męczarnia
z nim.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Problem z Markiem polegał na tym,
że rozmowa z nim była nawet przyjemna, ale tylko, kiedy mówiłam ja. On nie
potrafił kompletnie poprowadzić konwersacji. Zadawał właściwe pytania, owszem,
ale nie potrafił sam dorzucić nic inteligentnego do rozmowy. Było to tak
krępujące, że aż doprowadzało mnie do szaleństwa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyszłam z domu i szybko
skierowałam się w stronę centrum handlowego. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czasami uwielbiałam Londyn za to,
jaki potrafił być zatłoczony, głośny i pełen życia, ale dzisiaj wręcz
nienawidziłam go za korki i ludzi, którzy próbowali mówić do mnie w kompletnie
obcych mi językach, nie robiąc sobie nic z moich żałosnych prób wytłumaczenia
im na migi, że operuję tylko w moim ojczystym języku. Egoistyczni obcokrajowcy…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mark czekał na mnie przed
sklepem, uśmiechając się szeroko na mój widok. Wyrzuty sumienia, spowodowane
tym uśmiechem, wywoływały u mnie mdłości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co tam?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nienawidziłam tego pytania.
Kiedyś już mu to mówiłam, ale najwidoczniej nie zapamiętał. Nie mogłam mieć do
niego o to żadnym pretensji, ponieważ sama niewiele pamiętałam z tego, co on do
mnie mówił. Może kiedyś bardziej zwracałam na to uwagę, ale od kiedy moje
wuczucia wobec niego były jak rollercoster pełen wrażeń, nie mogłam skupić się
kompletnie na niczym.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jak było w Brighton? –
zapytałam, zamiast odpowiadać na jego pytanie. Dobrze, że pamiętałam, że zaraz
po naszym wczorajszym spotkaniu pojechał widzieć się z bratem w Brighton.
Inaczej to byłoby dość niezręczne.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Całkiem fajnie. Chociaż trochę
padało… - wzruszył ramionami. I tyle dostawało się od niego w odpowiedzi na
pytania, z których można by było tworzyć całe książki. Moja wewnętrzna Ja
warknęła z irytacji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Słabo – mruknęła. Skoro on nie
postarał się wystarczająco, by odpowiedzieć na moje pytanie, ja sama nie będę
się produkować. Minęły czasy, kiedy zależało mi na utrzymaniu z nim rozmowy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Weszliśmy do centrum handlowego i
skierowaliśmy się do pierwszego sklepu, który wpadł nam w oczy. Była to jakaś
sieciówka i mogłam dać sobie uciąć rękę, że Mark nie znajdzie tam nic dla
siebie, ale i tak chciał, żebyśmy zajrzeli, więc podążyłam tuż za nim. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Widziałam pary, które mijały nas
śmiejąc się do siebie i rozmawiając i zastanawiałam się, czy ktokolwiek, kto
mijał nas tego dnia w centrum pomyślał, że jesteśmy razem. Jako prawdziwa para.
A nie dziewczyna, która znęca się nad chłopakiem, i chłopak, który jej na to
pozwala.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co o nich myślisz? – zapytałam,
pokazując na parę sportowych butów. Były białe i miały grubą podeszwę i od razu
mogłam powiedzieć, że mu się nie spodobają, ale i tak chciałam zapytać, by
przerwać niezręczną ciszę. Nienawidziłam niezręcznej ciszy jeszcze bardziej od
niezręcznej rozmowy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podniósł jedną brew i popatrzył
na mnie w sposób, który kiedyś mógłby mi się wydawać zabawny, ale teraz
sprawiał tylko, że prychnęłam wymuszonym śmiechem i ruszyłam dalej w głąb
sklepu. Nagle stanęłam jak skamieniała i skupiłam spojrzenie na młodym mężczyźnie
stojącym pomiędzy alejkami. Przeglądał coś na wieszaku z ciemnymi koszulkami i
przez chwilę modliłam się o to, by nie podnosił znad nich spojrzenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zrobiłam krok w tył i wpadłam na
Marka. Straciłam równowagę, ale chłopak złapał mnie w talii dokładnie w
momencie, w którym pomyślałam, że zaraz upadnę ciągnąc za sobą kilka manekinów,
które stały niedaleko mnie. Dotyk Marka przyprawił mnie o gęsią skórkę w
najgorszy z możliwych sposobów. Odskoczyłam od niego jak oparzona. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zerknęłam na chłopaka, który wcześniej
przeglądał ciuchy po drugiej stronie sklepu. Patrzył w moją stronę z aroganckim
uśmieszkiem na ustach. Kurwa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Byłam w dziewięćdziesięciu
dziewięciu procentach pewna, że to ten sam chłopak, który wczoraj leżał na
ulicy, kiedy wracaliśmy z klubu z Sophie i Jimem. Byłam tego pewna, chociaż
wciąż nie chciałam w to uwierzyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wszystko w porządku? – zapytał
Mack próbując złapać mój łokieć, jakbym znowu planowała polecieć na ziemię.
Odsunęłam rękę, zanim mógł jej dosięgnąć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak. Tylko się potknęłam. Nie
musisz za mną wszędzie łazić – warknęłam, po czym uświadomiłam sobie, jak
chamsko to zabrzmiało, kiedy popatrzyłam na minę Marka. Był urażony, ale nie
zły. Wolałabym, żeby był zły. – Przepraszam. Ja… - próbowałam szybko wymyślić
jakąś dobrą wymówkę za moje okropne zachowanie. – Ostatnio nie sypiam zbyt
dobrze. Humor mi się od tego wszystkiego psuję.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Rozumiem – pokiwał głową i
odwrócił spojrzenie. Wykorzystałam sytuację, by jeszcze raz odszukać
nieznajomego chłopaka, ale nie było go już nigdzie w zasięgu mojego wzroku.
Poddałam się z cichym westchnięciem, zaciskając lekko wargi z bezradności.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No nic. Idziemy dalej? –
zaproponowałam, próbując wykrzesać z siebie resztki entuzjazmu.</div>
Florensshttp://www.blogger.com/profile/17825880642493802532noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4615302258898669015.post-8742678277949825172014-05-06T16:28:00.002-07:002014-05-06T16:28:40.390-07:00Rozdział drugi<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]-->
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przez kilka przeraźliwie długich
sekund stałam przy Jimie w kompletnych ciemnościach, nasłuchując kolejnych
odgłosów walki, czy chociażby pytań od Chłopaka w Czerni, ale jedyne co udało
mi się wyłapać był ciężki oddech Jima i jego bijące serce, gdy próbował się
uspokoić. Potem latarnia zapaliła się na dobre i zorientowałam się, że jesteśmy
z blondynem sami w zaułku. Ja i Jim. Nigdzie ani śladu Sophie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Odeszłam kilka kroków od
chłopaka, by zajrzeć za kontener, przy którym ostatnio widziałam przyjaciółkę,
ale nie było tam niczego poza starymi pudełkami po pizzie i reklamówką z
podejrzaną zawartością. Wciągnęłam powoli powietrze, by nie zapomnieć, jak się
oddycha i rozejrzałam się.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Długonogie blondynki o
niebieskich oczach przecież nie znikają tak po prostu z ulic Londynu w kilka
sekund. Z drugiej strony, tajemniczy goście i rozmazane, walczące postacie
również nie występują tutaj zbyt często. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W desperacji otworzyłam klapę
kontenera na śmieci i zajrzałam do środka, by sprawdzić, czy może Sophie nie
ukryła się przed napastnikami wewnątrz. Tak, jak mogłam się tego spodziewać,
nie było jej tam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Gdzie jest Sophie? – Odwróciłam
się, słysząc słaby głos Jima. Wyglądał, jak gdyby dopiero co otrząsnął się z
okropnego koszmaru sennego i powoli wracał do rzeczywistości. Włosy miał
potargane, a nieskazitelna, turkusowa koszula pomięła się w kilku miejscach.
Zrobiło mi się go szkoda.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie mam pojęcia – wymruczałam
pod nosem, obchodząc miejsce, w którym jeszcze niedawno leżał Chłopak w Czerni.
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyciągnęłam swoją komórkę i
wybrałam numer przyjaciółki, ale jej telefon musiał być wyłączony. Westchnęłam,
bezradnie zadzierając głowę ku szczytom bloków wokół nas.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Myślisz, że ją porwali? – Po
kręgosłupie przeszedł mi dreszcz strachu. Pomyślałam o tych dziwnych istotach,
które walczyły z Chłopakiem i wzdrygnęłam się. Zastanawiałam się, czy to tylko
mój umysł stroił sobie ze mnie żarty, czy może rzeczywiście tamte postacie
przypominały bardziej rozmazane fotografię, niż prawdziwych ludzi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kto? Widziałeś ich? –
Postanowiłam zaryzykować i sprawdzić, czy Jim również miał przywidzenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie – pokręcił głową. – Cały
czas miałem zamknięte oczy. Ale słyszałem, jak się bili…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ja też…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wędrowałam wzrokiem po całym
zaułku, aż w końcu straciłam całą nadzieję, jaką miałam, że Sophie może się
gdzieś tutaj ukrywać. Opuściłam bezradnie ręce.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Sophie musiała uciec, kiedy po
raz ostatni zgasło światło – powiedziałam do Jima niepewnie. – To jedyne
wytłumaczenie. Nie mogła się tutaj nigdzie ukryć, więc po prostu pobiegła w
stronę głównej ulicy. Pewnie jest już w połowie drogi do domu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie chciałam nawet brać pod
uwagę, że Sophie mogła zostać porwana przez tamte dziwne kształty, czy
nieznajomego chłopaka. To było niemożliwe. Musiałaby przecież krzyczeć, bronić
się. Na pewno bym ją wtedy usłyszała.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyszliśmy szybko na dobrze
oświetloną ulicę i odetchnęliśmy z ulgą, czując jak opada nam z ramion ciężar
przytłaczającej atmosfery i wspomnień z ostatnich kilku minut. Z jednej strony
chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, ale z drugiej bałam się, że nie
zastanę tam Sophie. A co jeśli stało jej się coś poważnego? Co jeśli
rzeczywiście została porwana?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Odprowadzę cię, jeśli chcesz –
zaproponował Jim, jak gdyby czytał mi w myślach. Pewnie widział, jak bardzo się
waham przez postawieniem chociażby kroku do przodu. Ciągle miałam wrażenie, że
tajemnicze postacie wyskoczą za nami i cały koszmar zacznie się od nowa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Teraz, kiedy cała adrenalina
wyparowała z moich żył, zaczęło kręcić mi się w głowie, a nogi miałam jak z
waty. Trudno mi było nawet zmusić je do ruchu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pokiwałam głową w stronę Jima i
ruszyliśmy w stronę centrum. Wiedziałam, że łatwiej byłoby zamówić taksówkę,
ale czekanie na nią w tej okolicy wydawało mi się niesamowicie lekkomyślne, a
droga do domu nie zajęłaby nam więcej niż dwadzieścia minut na piechotę, co nie
było aż takie straszne.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szliśmy w milczeniu, wrażliwi na
każdy szelest i szum, jaki dochodził do naszych uszu. Wciąż trzymałam się
blisko Jima, chociaż podświadomie wiedziałam, że w razie niebezpieczeństwa,
będziemy się ścigać w tym, kto szybciej ucieknie napastnikowi. Wystarczało mi
poczucie, że tuż obok jest drugi człowiek, któremu mogę zaufać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szybko dotarliśmy pod blok, w
którym mieszkałam z Sophie. Zatrzymałam się pod wejściem na klatkę schodową i
zajrzałam przez szybkę w drzwiach do ciemnego pomieszczenia. Mimowolnie zadrżałam
ze strachu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wszystko w porządku? – zapytał
Jim, chociaż sam rozglądał się nerwowo dookoła.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak. Nie. Nie wiem… -
odpowiedziałam szybko, opuszczając spojrzenie na swoje buty. Cieszyłam się, że
mimo krótkiej, wyjściowej sukienki postanowiłam założyć wygodne baleriny, bo
dzięki temu uniknęłam okropnych odcisków po dzisiejszym wieczorze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Będzie dobrze – próbował
pocieszyć mnie blondyn. – Sophie na pewno czeka już na górze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiwnęłam głową, nie patrząc mu w
oczy. Miałam dziwne przeczucie, że Sophie wcale nie ma w mieszkaniu. Wzięłam
głęboki wdech i zamknęłam oczy. Wiedziałam, że niedługo będę musiała pożegnać
się z Jimem i wejść na klatkę schodową sama, ale wizja ta przerażała mnie na
razie tak bardzo, że nie mogłam nawet wydusić z siebie słowa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może chcesz, żebym poszedł z
tobą i to sprawdził? – zapytał się mnie niepewnie Jim, przestępując z nogi na
nogę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak. Boże, tak – wyszeptałam z
ulgą, posyłając mu spojrzenie pełne wdzięczności. Na samą myśl o pozostaniu
samej paraliżował mnie strach. Sięgnęłam do kieszeni po klucz i przekręciłam go
w zamku, otwierając drzwi na klatkę schodową. – Przepraszam, że cię
przetrzymuję, po prostu…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie ma sprawy. I tak boję się
sam wracać do domu po tym, co się stało – zaśmiał się, wchodząc za mną do
środka budynku. Wstrzymując oddech wymacałam na ścianie włącznik światła i
odetchnęłam z ulgą, kiedy mrok zastąpiło słabe światło energooszczędnej
żarówki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Stwierdziłam, że Sophie na sto
procent przegrała ze mną zakład o orientację seksualną Jima. Po tym, jak otwarcie
przyznał, że czegoś się boi nie miałam wątpliwości, że jest gejem. W innym
wypadku udawałby, że nic na nim nie robią ostatnie zdarzenia, prawda?
Heteroseksualni faceci tak właśnie imponują kobietom. Z tego co słyszałam…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Weszliśmy po schodach na piąte piętro.
Byłam niezmiernie wdzięczna Jimowi za to, że nie pisnął nawet słówkiem, kiedy
przechodziliśmy koło windy, a ja zignorowałam ją, jak zawsze, i ruszyłam na
kolejne piętro. Nigdy nie używałam windy. Niekoniecznie chodziło o to, że bałam
się zamkniętych przestrzeni, czy nie ufałam tutejszej, po prostu kiedy tylko
widziałam urządzenie trzymające się na kilku metalowych linach, w głowie od
razu miałam najczarniejsze scenariusze. Do tego korzystanie ze schodów było
znacznie zdrowsze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Drzwi do domu były zamknięte na
klucz, więc od razu domyśliłam się, że Sophie nie ma w środku. Nigdy nie
zamykała za sobą drzwi, nie byłam nawet pewna, czy wiedziała, że mamy w nich
zamek. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Weszliśmy do przedpokoju, który
łączył się z salonem i kuchnią. Lubiłam sposób, w jaki Sophie zagospodarowała
całą przestrzeń jeszcze zanim tutaj przyjechałam. Wszystkie meble były czarne
albo białe, ściany jasne, duże okna wychodzące na rzekę sto metrów od bloku,
szafki przepełnione grubymi tomami książek, które sprawiały, że czułam się aż przytłoczona
niezliczoną liczbą możliwości wyboru. Nawet gdybym chciała czytać jedną z tych
książek dziennie, musiałabym na to poświęcić co najmniej dwa lata. Jedyny
kolorowy akcent w pomieszczeniu stanowiły trzy, krwistoczerwone obrazy
powieszone nad białą kanapą. Typowe, modernistyczne podejście do sztuki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Odłożyłam klucze na szafkę przy
drzwiach i weszłam do środka, ściągając buty starym, sprawdzonym sposobem –
nadeptując na pięty i wysuwając stopę. Było już grubo po drugiej w nocy, a ja
czułam, że mogłabym dosłownie zasnąć na stojąco. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jim wszedł nieśmiało do salonu,
rozglądając się na boki i podziwiając kolekcję książek zebraną przez Sophie.
Zawsze lubiłam oglądać wyraz zaskoczenia na twarzach facetów przyprowadzanych
do domu przez moją przyjaciółkę, ponieważ wszyscy oni nie mogli uwierzyć, że
ktoś taki jak Sophie może rzeczywiście lubić czytanie. Była typem wyjątkowo
imprezowej, lekkomyślnej i głośnej osoby, ale kiedy tylko wokoło znikał tłum
ludzi zamieniała się w najbardziej leniwą, udomowioną osobę, jaką znałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chcesz się czegoś napić? –
zapytałam, wkraczając do kuchni. Żadne z nas specjalnie nie przejęło się tym,
że Sophie nie było w mieszkaniu. Wydawało mi się, że oboje przeczuwaliśmy, że
tak będzie, ale żadne z nas nie chciało tego powiedzieć na głos.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jim pokiwał głową i usiadł za
blatem wysepki, która oddzielała kuchnie od salonu. Nastawiłam wodę na herbatę
i zajęłam miejsce obok Jima w oczekiwaniu na wrzątek. Wpatrywałam się w swoje
palce.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Myślisz, że powinniśmy
zadzwonić na policję? – Jim zerknął na mnie niepewnie, robiąc zmieszaną minę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pokręciłam głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Sophie jest pełnoletnia. Nawet
gdyby naprawdę zniknęła, nie mamy żadnych dowodów na to, że ją porwano, a od
zaginięcia musi minąć jakieś czterdzieści osiem godzin, czy coś w tym rodzaju,
żeby wzięli nas na poważnie – powiedziałam z rezygnacją, kręcąc głową. – Chyba
jedyne co możemy teraz zrobić, to czekać aż wróci.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może spróbuj do niej zadzwonić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Już próbowałam – mruknęłam, ale
i tak wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer Sophie. Nadal brak sygnału.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Siedziałam układając w głowie
scenariusze tego, co mogło się przytrafić Sophie. Raz widziałam ją na tyle
furgonetki pędzącej autostradą w stronę zatoki, skąd porywacze mogliby ją
wywieść za granicę. Innym razem wyobrażałam ją sobie włóczacą się po ulicach
Londynu, praktycznie obłąkaną z przerażenia i szoku po ostatnich przeżyciach. W
każdej z tych wersji moja przyjaciółka nie wyglądała na zbyt szczęśliwą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zalałam kubki z herbatą wrzątkiem
i zamarłam wpatrując się w parującą ciecz.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Czym ty jesteś?</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie miałam pojęcia skąd te trzy
słowa znalazły się w mojej głowie. Praktycznie zapomniałam o tym, że Chłopak w
Czerni odezwał się do mnie na sam koniec wszystkich dramatycznych wydarzeń tego
wieczoru, aż nagle nie wypłynęły one na powierzchnie mojej świadomości i nie
zaczęły odbijać się w moich myślach. <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Czym
ty jesteś?</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A co on sobie wyobrażał zadając
mi takie pytanie? <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>C z y m<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ja jestem?! Czy nikt nie nauczył go, jak
poprawnie zbudować zdanie pytające? Mogłam się spodziewać, że nie można za
wiele oczekiwać od ludzi leżących w podejrzanych zaułkach w sobotnie wieczory…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nieświadomie warknęłam po nosem,
sprawiając, że Jim odsunął się ode mnie delikatnie ze spojrzeniem mówiącym
jasno, że zaczyna obawiać się o moje zdrowie psychiczne.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przepraszam – mruknęłam,
przywołując na twarzy wymuszony, ale wiarygodny uśmiech. – Po prostu
przypomniałam sobie o tamtym chłopaku… Zapytał się mnie czym jestem.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>C z y m!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Niezbyt uprzejmie. – Jim posłał
mi rozbawione spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zachowywał się, jak gdyby
pierwszy raz na oczy widział dziewczynę…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może był na haju? Szczerze, nie
zdziwiłbym się.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ta. – Kącik moich ust
mimowolnie powędrował ku górze. – Ja też.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Śmialiśmy się chwilę z tego
słabego, aczkolwiek desperacko potrzebnego nam w tym momencie żartu, aż nie
zorientowałam się, że zbliża się trzecia nad ranem. Wstałam od stołu i
przejechałam dłońmi po czarnej sukience od Sophie, by ją trochę wyprostować.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Idę do łóżka – powiadomiłam
Jima. Popatrzył się na mnie niepewnie, jak gdyby nie wiedział, czy próbuję tymi
słowami go wyprosić, czy może zaprosić do spędzenia wspólnej nocy. Żadna z tych
rzeczy nie wydawała mi się szczególnie kusząca. – Jeśli chcesz, możesz przespać
się na kanapie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jim wyglądał jakby mu ulżyło i
energicznie pokiwał głową, zerkając na białą kanapę w salonie. W środku
schowane było kilka kocyków i poduszek, więc gdy tylko je wyciągnęliśmy,
pożegnałam się z nim krótko i odeszłam w stronę swojej sypialni. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W mieszkaniu miałyśmy dwie
sypialnie połączone łazienką. Ja zajęłam pokój po prawej stronie, ponieważ Sophie
uparła się, by spać w pomieszczeniu z większymi oknami. Tłumaczyła, że to przez
jej problemy ze snem, ale w rzeczywistości wiedziałam, że po prostu uwielbiała
obserwować sąsiadów ze swojej sypialni. Naprzeciwko nas mieszkał jeden całkiem
przystojny mężczyzna, który często przechadzał się po domu bez koszulki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mi więc trafiła się mniejsza
sypialnia bez dogodnego widoku na przystojniaków bez koszulek. Nie narzekałam,
bo przynajmniej udało mi się dzięki temu wytargować mniejszy czynsz. Nigdy w
życiu nie mogłabym sobie pozwolić nawet na połowę takiego mieszkania w centrum
Londynu, gdyby Sophie nie brała na siebie większości opłat.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Oczywiście odbijała to sobie w
inny sposób. To ona rządziła kuchnią i salonem na weekendach i mogła
przyprowadzać facetów kiedy tylko chciała, a do tego była wolna od
jakichkolwiek obowiązków domowych.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tak więc mieszkałam sobie w
pięknym mieszkaniu, płacąc niski czynsz, robiąc za sprzątaczkę swojej własnej
przyjaciółce, a do tego pracując w pobliskim centrum handlowym na pół etatu.
Były chwilę, kiedy czułam pewną niesprawiedliwość, ale zaraz potem
uświadamiałam sobie, że naprawdę mogłam trafić gorzej. Nie było źle.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W mojej sypialni mieścił się
tylko gruby materac, na którym spałam, kilka pudeł, w których trzymałam swoje
rzeczy, wieszak na ubrania i jedna ogromna, nadmuchiwana poduszka, która robiła
mi za pufę. Ściany były białe, tak jak w całym mieszkaniu, a na jednej z nich
powiesiłam kolaż zdjęć z liceum, który ktoś zrobił dla mnie na moje ostatnie
urodziny.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie było to przytulne gniazdko,
ale czułam się w nim naturalnie i wygodnie. Lubiłam surowy wygląd mojego pokoju
i nie przeszkadzały mi komentarze Sophie, gdy mówiła, że powinnam się tu „w końcu
urządzić”. Ja już się urządziłam. Właśnie w taki sposób.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Próbowałam zasnąć, ale moje serce
przyspieszało niebezpiecznie za każdym razem, gdy po ścianach przesuwał się
jakiś nietypowy cień. W głębi ducha naprawdę chciałam śmiać się z własnej
głupoty przez tę dziecinną obsesję na punkcję cieni, które miałyby mnie
niespodziewanie zaatakować, ale nie mogłam. Coś w mojej głowie wciąż
podpowiadało mi, że to co widziałam w ciemnym zaułku było prawdą. Moja
wyobraźnia nie miała z tym nic wspólnego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wypuściłam z ust powietrze z
głośnym jękiem irytacji, zakrywając głowę kołdrą. Teraz moje stopy wystawały
nie przykryte i z niewyjaśnionych powodów czułam się jeszcze gorzej z tego
powodu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy palce u stóp zaczęły mi
drętwieć z zimna, powoli podkuliłam nogi i zwinęłam się w kłębek pod kołdrą,
zostawiając sobie tylko mały otwór przy głowie, żeby mieć czym oddychać. Nie
chciałam panikować, ale teraz, kiedy już nie mogłam zobaczyć cieni na ścianach,
zaczęłam słyszeć jakieś szepty. Wmawiałam sobie, że to moja podświadomość stroi
sobie ze mnie żarty. Mój umysł jawnie daje mi do zrozumienia, że jestem przemęczona,
albo i nawet już śpię, dlatego słyszę te wszystkie szumy wokół siebie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zacisnęłam mocno powieki i
zaczęłam przypominać sobie teksty piosenek, by zająć czymś myśli. Pomogło, bo
ostatecznie zasnęłam po kilku minutach nucenia utworów Jamesa Blunta.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Obudził mnie zgrzyt klucza
przekręcanego w zamku lecz dopiero po kilku sekundach zorientowałam się, co to
oznacza. Wyskoczyłam z pościeli, łapiąc w biegu bluzę, którą założyłam na
podkoszulek, w którym spałam i spodnie od dresu. Jim stał już w przedpokoju, przyglądając
się niepewnie, jak drzwi frontowe powoli otwierają się a do środka wchodzi
znajoma wysoka blondynka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdybym dobrze nie znała Sophie,
pomyślałabym, że spędziła noc w klubie nocnym, upijając się do granic
możliwości, bo wyglądała, jak gdyby ledwo co mogła ustać na nogach, jednak
wiedziałam, że to nie mogła być prawda. Nigdy w życiu nie widziałam jej
pijanej. Nigdy nawet nie widziałam, by była chociaż lekko wstawiona. Do tego
nie mogłam uwierzyć w to, że moja przyjaciółka mogłaby tak po prostu zostawić
nas w ślepym zaułku i wrócić do baru, by bawić się dalej w najlepsze. To po
prostu nie było w jej stylu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Sophie? – odezwałam się cicho,
próbując odczytać jej wyraz twarzy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sophie opierała się o jedną ze
ścian i spoglądała na podłogę, jak gdyby unikała kontaktu wzrokowego.
Wymamrotała coś pod nosem, po czym po jej ciele przeszedł jeden, krótki
dreszcz, zapowiadający wymioty. Dopadłam do niej akurat, by przytrzymać ją,
kiedy zgięła się w pół i pozbyła się nieprzetrawionych resztek kolacji z
poprzedniego wieczoru. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jim patrzył na nas obie
przerażony. Stał sztywno w jednym miejscu, nie wiedząc, czy mi pomóc, czy może
usunąć mi się z drogi i nie przeszkadzać, kiedy prowadziłam Sophie do łazienki.
W końcu postanowił podążyć za nami bez słowa i przyglądał się mi, jak usadzałam
przyjaciółkę koło muszli klozetowej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sama nie wiedziałam, co o tym
wszystkim myśleć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z jednej strony cały wieczór
umierałam ze strachu, myśląc, że ktoś porwał moją przyjaciółkę, więc cieszyłam
się, że jednak nic jej się nie stało, ale z drugiej strony nie spodziewałabym
się po niej aż tak widowiskowego powrotu i szczerze, miałam ochotę nawrzeszczeć
na nią za lekkomyślność i przysporzenie nam kłopotów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Moje przemyślenia przerwała
kolejna fala wymiotów. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Stwierdziłam, że i tak
jakąkolwiek rozmowę z Sophie będę musiała przełożyć na później, kiedy będzie
już w ogóle zdolna mówić. Teraz tylko siedziałam obok niej, trzymając jej
długie, blond włosy i wpatrując się w przestrzeń. Starałam się ignorować
nieprzyjemny zapach, który teraz unosił się w całej łazience. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Musisz wziąć długi prysznic,
mała – mruknęłam, zerkając na Sophie i od razu tego żałując, gdy ponownie
pochyliła się nad toaletą. Mnie samej zrobiło się przez to wszystko niedobrze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle Sophie po raz pierwszy
odwróciła spojrzenie w moją stronę i nawiązałyśmy kontakt wzrokowy. Mój
uprzejmy uśmiech zmył się z mojej twarzy wraz z nadejściem poczucia zagrożenia.
Oczy Sophie wyrażały… nienawiść. Wyglądała, jakby była na mnie wściekła i nie
miałam pojęcia o co jej chodzi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mrugnęłam i dosłownie w chwili,
kiedy ponownie otworzyłam oczy, twarz Sophie znów wyrażała tylko totalne
zmęczenie i dezorientację.</div>
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]--><br />
<div style="text-align: center;">
__________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Byłabym wdzięczna, gdyby każdy, kto to przeczyta zostawił pod spodem komentarz </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Z góry dziękuję :)</span></div>
Florensshttp://www.blogger.com/profile/17825880642493802532noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4615302258898669015.post-43982932776516422682014-04-20T13:51:00.001-07:002014-04-21T09:13:33.096-07:00Rozdział pierwszy<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jas, czasami tak trudno jest mi
ciebie zrozumieć… - Sophie westchnęła, przekręcając się na drugi bok na moim
łóżku i zamykając oczy ze znużenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem – mruknęłam, gniotąc
materiał mojej bluzki między palcami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie mogłabyś się czasami
zachować jak każdy inny człowiek? Zawsze musisz wydziwiać?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Popatrzyłam na nią, starając się
ukryć irytację pomieszaną z bezradnością. Od kilku dni chodziłam z kąta w kąt
niczym prawdziwy żywy trup i nie miałam już sił słuchać jej bezsensownych
pytań. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To nie moja wina, wiesz? To nie
ja sprawiam, że każdy chłopak z którym rozmawiam okazuję się… niewłaściwy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wzruszyłam ramionami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przyglądałam się Sophie, jak
przeciąga się na łóżku ze znudzeniem i dobrze wiedziałam, że nigdy nie zrozumie
o czym mówię. Ona nigdy nie miała problemów z płcią przeciwną. Nigdy nie
musiała się nawet starać o chłopaka, bo to zazwyczaj oni starali się o nią.
Wystarczyło na nią spojrzeć – szczupła sylwetka, długie blond włosy, niebieskie
oczy i nieskazitelna cera. Była klasycznym wzorem idealnej dziewczyny. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wróciłam myślami do Marka i znów
poczułam to uczucie rozczarowania, które po raz pierwszy zagościło w mojej
głowie dokładnie kilka godzin temu, kiedy stałam z nim pod moim domem i jedyne,
czego pragnęłam to wrócić do środka. I to właśnie było rozczarowujące. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tak długo się o niego starałam.
Pisałam do niego, denerwowałam się, kiedy nie odpisywał, cieszyłam, kiedy uśmiechał
się do mnie, kiedy przyłapywałam go na patrzeniu na mnie. A potem spotkaliśmy
się we dwójkę. Tak, jak to sobie wyobrażałam. I co? No właśnie, kompletnie nic.
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Myślałam, że zwrócenie na siebie
uwagi chłopaka, na którym ci zależy przynosi ze sobą jakiś rodzaj satysfakcji,
ale niestety, pozostało tylko rozczarowanie, kiedy uświadomiłam sobie, że po
tygodniach starań kompletnie nic do niego nie czułam. Tak, jakbym wszystko, co
wcześniej robiłam, robiłam tylko z przyzwyczajenia. Tylko z powodu jakiejś głupiej
zasady.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiesz, że ten twój rycerz na
białym rumaku nie podjedzie niespodziewanie pod twoje okna i nie zaśpiewa ci
serenady? – szepnęła Sophie, podnosząc się na łokciach i patrząc na mnie z
powagą. Przekręciłam oczami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem. Wcale nie proszę, by podjeżdżał
białym rumakiem i śpiewał serenady… Wystarczyłby mi nawet stary motor i coś Eda
Sheerana – dodałam z sarkazmem. Sophie prychnęła śmiechem, ale nie wydawała się
rozbawiona.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jesteś niemożliwa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Powiedź mi coś, czego nie wiem
– mruknęłam. – Powoli mam dość samej siebie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przed oczami miałam obraz Marka
stojącego naprzeciwko mnie, mówiącego coś, co kompletnie mnie nie interesowało,
jąkającego się, kiedy tylko poprawiałam dekolt, patrzącego się co chwila w bok,
jak gdyby bał się kontaktu wzrokowego. Czy naprawdę ktoś taki mógł mi się
kiedyś podobać?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Okay, nie wytrzymam już ani
minuty dłużej w tym pomieszczeniu – jęknęła Sophie i wstała gwałtownie z łóżka.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, czy właśnie skrytykowała mój sposób
urządzenia sobie pokoju. – Siedzimy w ciemnościach gadając o facecie, z którego
zrezygnowałaś, bo dostałaś okresu, czy coś…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie dostałam żadnego okresu! Po
prostu, uświadomiłam sobie, że to nie jest <i style="mso-bidi-font-style: normal;">to</i>,
rozumiesz?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie bardzo. Ale to nic! –
wykrzyknęła zanim zdążyłam coś powiedzieć. – Wychodzimy!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Gdzie? – podniosłam się do
pozycji siedzącej na łóżku i popatrzyłam na Sophie w szoku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Na miasto – wyjaśniła Sophie,
przeglądając się w lustrze i poprawiając włosy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nigdzie nie idę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Opadłam na łóżko i przykryłam
głowę poduszką, która już po sekundzie została mi brutalnie odebrana.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie! Nie zabieraj mi mojego
dziecka! – wykrzyknęłam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co? Jakiego dziecka? – Prawa,
idealnie wykonturowana brew Sophie uniosła się delikatnie. – Jas, ty naprawdę
musisz wyjść na świeże powietrze. Mózg ci już chyba wyparował.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nic mi nie wyparowało –
warknęłam. Sophie właśnie przeglądała moją szafę w poszukiwaniu czegoś
odpowiedniego na wyjście. Nie rozumiałam jej. Mogłaby wyjść w podartym
podkoszulku i szortach, a i tak wyglądałaby, jakby właśnie skończyła sesję
zdjęciową dla Vogue’a.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Masz – podała mi jakiś zwitek
materiału.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dla mnie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie, dla Świętego Mikołaja, ale
musisz mi to przetrzymać do grudnia. No jasne, że dla ciebie! – Sophie
przewróciła oczami i obróciła się na piecie, żeby dać mi trochę prywatności,
przy zmienianiu ciuchów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Źle się czułam w krótkiej,
czarnej sukience wybranej prze Sophie. Czułam, że ledwo zakrywa mi miejsca,
które dla własnego komfortu wolałabym zachować zakryte. Gdybym tylko była
bardziej pewna siebie, na pewno dostrzegłabym kilka spojrzeń, które zatrzymały
się na mnie, kiedy szłam niepewnie za Sophie w stronę baru.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Problem z wychodzeniem z moją
przyjaciółką do zatłoczonych miejsc polegał na tym, że Sophie za punkt honoru
stawiała sobie poderwanie co najmniej jednego chłopaka w trakcie imprezy. Zazwyczaj
oznaczało to dla mnie samotny wieczór, spędzony na oglądaniu tańczących par. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Usiadłyśmy przy barze i
zamówiłyśmy po drinku. Sączyłam powoli swój napój, podczas gdy Sophie z uwagą
rozglądała się po sali. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Który by tu do ciebie pasował…
- mruknęła pod nosem, spacerując spojrzeniem pomiędzy tańczącymi mężczyznami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Sophie, jestem w stu procentach
pewna, że jeśli kiedykolwiek spotkam idealnego mężczyznę, to nie stanie się to
tutaj – powiedziałam, próbując odciągnąć ją od próby wyswatania mnie z którymś
z tych pewnych siebie, wypacykowanych lalusiów na parkiecie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Problem w tym… - zawahała się
Sophie, wracając wzrokiem do mnie. – Że idealni mężczyźni nie istnieją. Patrz!
Co myślisz o tamtym?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Spojrzałam w kierunku, który
wskazywała Sophie i pokręciłam głową z zażenowaniem. Chłopak, którego wyłapała
z tłumu moja przyjaciółka ubrany był w obcisłą, turkusową koszulę i czarne
rurki, a blond włosy ustawił sobie na głowie w coś a la modernistyczny Elvis
Presley. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przecież on jest gejem –
mruknęłam, odwracając się powrotem do Sophie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wcale nie! – oburzyła się
blondynka. – Po prostu jesteś strasznie wybredna. On jest całkiem przystojny…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- On. Jest. Gejem. Mogę się o to
założyć. – Poczułam jak mimowolnie zaczynam używać przemądrzałego tonu. – Czuję
jak moje gej-sensory wariują, kiedy na niego patrzę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A co, jeśli uda mi się go
poderwać? – Sophie uśmiechnęła się pod nosem rzucając samej sobie wyzwanie,
którego nie ośmieliła się zlekceważyć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Więc już nie próbujesz mnie z nim sparować?</i> – przemknęło mi przez
myśl, ale postanowiłam siedzieć cicho.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zakład? – zapytała, patrząc na
mnie wyzywająco.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Zakład.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiwnęłam głową i patrzyłam, jak
Sophie odchodzi w stronę blondyna i zaczyna tańczyć tuż obok niego, ocierając
się, niby to przypadkiem, o jego biodro. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mężczyzna uśmiechnął się do niej
i dołączył do tańca, a ja w tym czasie kończyłam pierwszego drinka, czując, że
może on nie być moim ostatnim tego wieczoru. Chciałam wbić się w imprezowy
nastrój i zatańczyć z jakimś obcym chłopakiem jak Sophie, ale czułam też dziwny
opór i obrzydzenie przed zrobieniem tego. Jak gdyby, w jakimś sensie,
umniejszało to mojej godności. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wiem, byłam trudnym typem
człowieka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle Sophie opadła na krzesło
obok mnie z uśmiechem, a przy jej boku stał wysoki blondyn, z którym niedawno
tańczyła. Przez chwilę miałam przeczucie, że przegram zakład, kiedy mężczyzna
pochylił się nad Sophie, by powiedzieć jej coś na ucho. Dziewczyna pokiwała
energicznie głową i zawołała kelnera.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jim, to jest Jas – przedstawiła
mu mnie, gdy już zamówiła dla nich dwojga drinki. Siedziałam i uśmiechałam się
przyjacielsko do Jima, chociaż jedynym o czym marzyłam w tamtym momencie była
ciepła pościel i miękka poduszka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sophie zawsze używała
zdrobnienia, kiedy do mnie mówiła, bo wiedziała, że mam mieszane uczucia co do
mojego imienia. Niekoniecznie chodziło o to, że mi się nie podobało, uważałam
wręcz, że Jasmine to bardzo piękne imię, po prostu było dość… nietypowe. Kiedy
rodzice nazywają cię po postaci z bajki Disney’a raczej nie masz ochoty
tłumaczyć się z tego ludziom. A wierzcie mi, zawsze o to pytają.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jim posłał mi uprzejmy uśmiech,
po czym odebrał od barmana swojego drinka i przysiadł się do Sophie. Rozmawiali
przez chwilę, a gdy moja przyjaciółka skończyła pić, spojrzała po kolei na mnie
i na Jima i powiedziała:</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiecie, strasznie tu głośno.
Może się przejdziemy? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Świetny pomysł – zareagował
żywo Jim. Pokiwałam głową, nie mając nic przeciwko opuszczeniu tego
zatłoczonego, parnego pomieszczenia. Musiałabym być znacznie bardziej pijana,
by rzeczywiście przyjemnie spędzić tam czas.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyszliśmy z klubu na boczną
uliczkę dzielnicy Soho w Londynie i skierowaliśmy się w stronę świateł, by
opuścić podejrzane osiedla. Ulice były praktycznie puste, tak, jak to zwykle
bywa przed trzecią nad ranem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Teraz, kiedy w końcu mogłam
usłyszeć co mówił Jim, ponieważ nie przeszkadzała mi głośna muzyka ani
odległość, okazał się on bardzo sympatycznym człowiekiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Przyjechałem tutaj ze swoją
siostrą, Gemmą – mówił. – Nie lubi za bardzo imprezować, więc została w domu,
ale ja chciałem poznać trochę miasta. No wiecie, podobno trudno jest się
zaaklimatyzować w stolicy, kiedy nie zna się tutaj nikogo. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem coś o tym – pokiwałam
głową. – Kiedy tu przyjechałam znałam tylko Sophie. Gdyby nie ona pewnie wciąż
mieszkałabym w motelach w poszukiwaniu pracy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaśmiałam się i z zaskoczeniem
zauważyłam, że Jim mi zawtórował.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Więc nie jesteś stąd? –
zapytał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie. Wcześniej mieszkałam
niedaleko Sheffield, ale potem zdecydowałam się wziąć rok przerwy przed
studiami i przeprowadziłam się tutaj – wytłumaczyłam mu, patrząc się przed
siebie. Nieznaczny ruch w jednej z bocznych alejek obok głównej drogi przykuł
moją uwagę. Wyglądało to tak, jak gdyby ktoś stał w cieniu budynków, jednak
kiedy przyjrzałam się temu miejscu bliżej, przejście było zupełnie puste, więc
po prostu wzięłam to za przywidzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A ty? Jesteś z Londynu? – Jim
spojrzał na Sophie, która uśmiechnęła się do niego kokieteryjnie, wiedząc, że
ponownie nasza uwaga skupia się tylko na niej. Mimo jej szczerych chęci, wciąż
wydawało mi się, że nie jest w typie blondyna.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak, wychowałam się na
przedmieściach, a potem rodzice kupili mi mieszkanie w centrum.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jeszcze jedna sprawa, o której
zapomniałam wspomnieć, a która jednogłośnie zalicza się do długiej listy
rzeczy, dzięki którym Sophie jest w życiu łatwiej – jej rodzice są prawnikami i
jeszcze nigdy nie słyszałam, by czegoś jej odmówili. Nie ważne czy chodziło o
mieszkanie w centrum Londynu z widokiem na Tamizę, czy lot pierwszą klasą na
Maltę i powrót prywatnym odrzutowcem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mimo całego tego cukierkowego
raju w jakim Sophie żyła od dzieciństwa, nigdy nie zauważyłam, by zbytnio
chwaliła się swoimi pieniędzmi. Szczerze, gdybym nie była jej kuzynką, a
zarazem najlepszą przyjaciółką, prawdopodobnie nigdy bym się o nich nie
dowiedziała.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Coś ponownie poruszyło się między
budynkami, ale tym razem zdążyłam zauważyć, że była to sylwetka człowieka, dość
wysokiego i postawnego, ale wystarczająco sprawnego, by zniknąć w cieniu, gdy
tylko zmrużyłam oczy, by lepiej widzieć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Widzieliście to? – Odruchowo
zerknęłam na Jima, kiedy usłyszałam jego słowa i ze zdumieniem zdałam sobie
sprawę, że on również zauważył coś w zaciemnionej alejce. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Lepiej nie zbliżajmy się do
tych okolic – mruknęłam, zwalniając. – Pewnie kręcą się tu podejrzane typy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przeszliśmy na drugą stronę ulicy
i przez chwilę zapomnieliśmy o dziwnych cieniach ukrywających się przed nami w
zaułkach. Jim opowiadał o tym, jak z siostrą postanowili zrobić sobie rok
przerwy w studiach i spróbować życia w stolicy, kiedy przeszliśmy obok
kolejnego skweru pomiędzy blokami i coś ponownie przyciągnęło moje spojrzenie.
Zatrzymałam się nagle i wbiłam wzrok w miejsce niedaleko latarni między
metalowym wyjściem awaryjnym z bloku, a kontenerami na śmieci.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co się stało, Jas? – zapytała
się mnie Sophie w konsternacji, zerknęła w to samo miejsce co ja, ale
najwidoczniej nie dostrzegła tego samego, bo wyraz twarzy miała lekko
zagubiony.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tam ktoś leży – mruknęłam pod
nosem i ruszyłam w stronę latarni. Wyraźnie widziałam sylwetkę człowieka
układającą się pod kontenerem z odpadami. Jim i Sophie dobiegli do mnie szybko
z paniką odmalowaną na twarzach. Widziałam po ich minach, że wcale nie mieli
ochoty pomagać leżącemu, ale nie oponowali, kiedy zbliżaliśmy się do postaci. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z tej odległości widziałam już,
że był to młody mężczyzna, ubrany na czarno od stóp do głów, z burzą
potarganych, ciemnych włosów. Kiedy stanęłam nad nim zobaczyłam stróżkę krwi
spływającą po jego skroni. Zaczerpnęłam powietrza, bo przez sekundę miałam nadzieję,
że to tylko kolejny imprezowicz, który trafił tutaj przypadkiem po wypiciu
kilku kolejek za dużo. Ten tutaj, jednak, wcale nie wyglądał, jak gdyby wracał
z imprezy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Halo? – powiedziałam,
przypominając sobie wszystkie zasady pierwszej pomocy, których uczyli nas w
liceum. – Słyszysz mnie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mężczyzna nie reagował.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pochyliłam się nad nim i
dokładnie w momencie, kiedy dotknęłam jego ramienia, by sprawdzić, czy jest
przytomny, latarnia nad nami zaczęła mrugać niespokojnie. W ostatnich
promieniach sztucznego światła zdążyłam zauważyć jak mężczyzna otwiera szeroko
oczy i zwraca na mnie swoje spojrzenie. Moja ręka wciąż dotykała jego bluzki,
kiedy wokoło zapanowała ciemność, a jedyne źródło światła, jakim był teraz
księżyc, zasłoniły wysokie budynki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poczułam jak nieznajomy wymyka
się spod uścisku mojej dłoni i cofnęłam się o kilka kroków w panice. Wpadłam na
kogoś, a z moich ust wydobył się głośny pisk strachu. Serce waliło w mojej
piersi jak opętane. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To ja, Jas, to ja – usłyszałam
szept Jima, co uspokoiło mnie tylko na sekundę, bo już po chwili w kompletnych
ciemnościach, nie tyle zobaczyłam, co poczułam obecność kilku innych osób wokół
nas. Chciałam zawołać Sophie, żeby sprawdzić, że nic jej nie jest, ale bałam
się zwracać na nas uwagę nieznajomych.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Automatycznie sięgnęłam dłonią do
kieszeni, sprawdzając czy mam przy sobie coś, czym zainteresowaliby się
potencjalni złodzieje. Znalazłam telefon, klucze do domu i kilka funtów na
taksówkę, ale szczerze wątpiłam, by to ich przekonało. Nie miałam przy sobie również
żadnego specyfiku, który pomógł by mi się obronić, jak gaz pieprzowy, czy
chociażby scyzoryk. Nigdy nie nosiłam przy sobie takich rzeczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gardło ścisnęło mi się ze
strachu, a wszystkie kończyny zesztywniały od nadmiaru adrenaliny. Nie
rozumiałam tego całego gadania, że możesz być silniejszy i szybszy pod wpływem
strachu i emocji, ja czułam, że nie potrafię ruszyć nawet małym palcem. Byłam
kompletnie sparaliżowana.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Usłyszałam szamotaninę wokół nas
i poczułam, jak Jim obejmuję mnie ramionami, jak gdyby próbował mnie ochronić,
lecz nijak nie mogłam zobaczyć napastników. Z resztą. Nie atakowali nas. Z tego
co słyszałam, bili się z kimś innym. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nagle latarnia ponownie
oświetliła skwer, by zgasnąć po dosłownie dwóch sekundach. W tak krótkim czasie
widziałam tylko kilka rozmazanych postaci w ruchu. Walczyli ze sobą tak szybko
i sprawnie, że nie potrafiłam nawet odróżnić konturów ich ciał, ani policzyć
ich liczby. Strach kompletnie opanował moje zmysły.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czułam jak serce Jima również
bije szybko i nieregularnie, kiedy przyciskał mnie do swojej piersi, odsuwając
nas tym samym od ciemnych postaci. Przez chwilę miałam surrealistyczne
wrażenie, że jesteśmy otoczeni przez duchy, cienie, którym moglibyśmy spokojnie
uciec, bo nie mogą nas dosięgnąć, ale wiedziałam, że to tylko mój umysł
przestaje już normalnie pracować.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dookoła wciąż słyszałam odgłosy
walki. Latarnia ponownie rozbłysła na sekundę i tym razem dostrzegłam Sophie
skuloną przy kontenerze na śmieci, chowającą głowę pomiędzy ramionami w pozycji
obronnej. Jeden cień przemknął koło niej. Nie! Przemknął przez nią! Dosłownie
przebiegł, nic sobie nie robiąc z jej obecności. Zamrugałam kilka razy, kręcąc
głową, ale kiedy ponownie otworzyłam oczy, wokoło znów było czarno.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ktoś upadł niedaleko moich stóp.
Potem, niczym podmuch wiatru, kolejny cień uderzył w ścianę, przebijając się
przez nią. Nie wiem, skąd to wiedziałam. Czułam i słyszałam wszystko dookoła,
chociaż nie mogłam niczego zobaczyć. Przez myśl przeszło mi, że adrenalina
tworzy w mojej głowie cały obraz tej sytuacji tak, jak wydaje mi się, że
powinien on wyglądać, ale wtedy stwierdziłam, że nawet nie wiem, czy jest to
możliwe.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Latarnia zapaliła się na kilka
dłuższych sekund i w końcu mogłam zobaczyć sytuację trochę wyraźniej. Trzy
rozmazane postacie napierały na chłopaka w czerni, który jeszcze chwilę temu
leżał nieprzytomny na ziemi, Sophie schowała się za kontenerem, zerkając na
mnie i Jima, w oczach miała łzy, a Jim… Jim zaciskał mocno powieki i mruczał
pod nosem jakąś modlitwę w oczekiwaniu na cud. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopak w czerni zamachnął się na
jedną z postaci, a ta uległa pod jego dotykiem i zapadła się pod ziemie. Tak po
prostu. Wsiąkła w betonowy chodnik, jak gdyby zatapiała się w jedwabnym
materiale. Próbowałam przełknąć ślinę, ale zapomniałam jak to się robi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Latarnia zgasła, a kiedy ponownie
się zapaliła, zobaczyłam chłopaka w czerni, stojącego tuż przede mną i
przyglądającego się mi ze zmarszczonymi brwiami. Widziałam czystą ciekawość w
jego oczach, a jednak i tak poczułam przed nim strach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czym ty jesteś? – powiedział
niskim, przyjemnym głosem. Jego słowa odbiły się w mojej głowie, jak gdyby
wypowiedział je dokładnie w moich myślach. Zbliżył się jeszcze bardziej, tak,
że teraz dzieliły nas już tylko centymetry, a wtedy ciemność ponownie ogarnęła
przestrzeń między nami, pozbawiając mnie zmysłu wzroku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
________________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="http://www.found-in-garden.blogspot.com/" target="_blank"><i><b>Found in the garden </b></i></a></div>
Florensshttp://www.blogger.com/profile/17825880642493802532noreply@blogger.com2