Byłam z siebie dumna, kiedy ani Sophie
ani Jimowi nie udało się namówić mnie na założenie kolejnej krótkiej sukienki,
w której czułam jak połowa moich pośladków jest idealnie wyeksponowana dla
całego świata. Wyszłam w swoich obcisłych dżinsach i luźnej bluzce na szerokich
ramiączkach i czułam się równie wyszykowana jak Sophie, która założyła krótką,
czarną spódnicę i luźny podkoszulek, przez który prześwitywał jej koronkowy
stanik.
Oczywiście, że wyglądała sto razy
lepiej ode mnie, ale byłam doskonale świadoma tego, że żadna próba wystrojenia
mnie nie zmieni tego stanu. Sophie była po prostu typem osoby, która skupiała
na sobie całą uwagę ludzi nie zdając sobie z tego nawet sprawy.
Jim jedynie wziął prysznic w
naszej łazience i wyszedł w tym samym ubraniu, w którym się u nas pojawił, ponieważ
nie wracał do domu, by się przebrać. Zastanawiało mnie to, czy jego siostra nie
martwi się o niego, kiedy nie wraca na cały dzień do domu, ale stwierdziłam, że
to nie moja sprawa, jak układają się ich relację rodzinne. Wydawało mi się, że
są ze sobą zżyci z tego co opowiadał, ale może jednocześnie nie muszą mówić
sobie dosłownie wszystkiego? Kto wie. Nie byłam żadnym specem w utrzymywaniu
kontaktu z rodziną.
Impreza odbywała się w domu
Olivera i jego trzech współlokatorów. Byłam już kilka razy na imprezach w tym
miejscu i wiedziałam, że spędza się do niego ogromny tłum ludzi, z których nikt
nie zna nikogo, ale nie przeszkadza im to w urządzeniu zbiorowej orgii od czasu
do czasu. Miałam nadzieję, że nikt nie wpadnie dzisiaj na taki pomysł.
Dotarliśmy na miejsce w dziesięć
minut taksówką, a kiedy wysiedliśmy z samochodu i stanęliśmy przed dużym,
odrobinę zaniedbanym domem, z którego dobywała się głośna, elektroniczna
muzyka, zawahałam się na chwilę, biorąc głęboki wdech. Miałam złe przeczucia.
- Noah! – Sophie krzyknęła,
widząc przed domem bruneta o poważnym wyrazie twarzy i ciężkich powiekach. Był
niesamowicie chudy i wysoki, ale to jego nietypowa fryzura przyciągała
najwięcej spojrzeń. Długie, kręcone włosy miał wygolone z obu stron czaszki, a
to, co zostało, opadało niedbale na prawo. Był to jeden ze współlokatorów
Olivera i szczerze powiedziawszy, jedna z nielicznych osób, które naprawdę miło
było mi tu zobaczyć.
Kiedyś Sophie próbowała mnie
zeswatać z Noah, ale kiedy okazało się, że chłopak kompletnie nie jest
zainteresowany, ja również przestałam zawracać sobie nim głowę i szczęśliwie
zapomniałam o nim, zanim zdążyłam się w cokolwiek zaangażować emocjonalnie. Od
tamtej pory byliśmy z Noah’m całkiem dobrymi przyjaciółmi. Sophie wciąż
wypominała mi, że mam całe grono męskich przyjaciół, a wciąż nie mogę znaleźć
sobie chłopaka, ale mi było wygodnie z takim stanem rzeczy jaki panował.
- Hej Sophie! – odkrzyknął Noah,
a kiedy zobaczył mnie, uśmiechnął się szeroko na powitanie i kiwnął w stronę
domu. – Zobaczymy się w środku, tak?
- Jasne! – Sophie odwzajemniła
uśmiech, który był skierowany w moją stronę, prawdopodobnie nie zdając sobie
nawet z tego sprawy i odwróciła się do nas, kiedy Noah zniknął wraz z grupką
znajomych w drzwiach frontowych. – Widzicie, już spotkaliśmy kogoś fajnego, a
impreza jeszcze się nie zaczęła.
- Okay, chodźmy już do środka
poszukać jeszcze więcej fajny ludzi – powiedziałam, parodiując jej wesoły ton i
machając ręką w kierunku domu z entuzjazmem. Jim uśmiechnął się do kogoś, kto
przechodził obok, ale nie zdążyłam zauważyć kim była ta osoba.
Wewnątrz mieszkania było tłoczno,
ale na szczęście nie duszno, bo ktoś wspaniałomyślnie włączył klimatyzację.
Podejrzewałam, że za chwilę będzie albo zepsuta, albo wyłączona przez względy
bezpieczeństwa, ale i tak byłam wdzięczna, że cały przedpokój nie paruje mi
przed oczami.
- Idę poszukać Olivera –
poinformowała nas Sophie i zniknęła wśród ludzi. Zacisnęłam wargi, nie
wypowiadając ani słowa i zwróciłam się w stronę salonu, sprawdzając, czy są jakieś
wolne miejsca na kanapie. Jim stąpał za mną, rozglądając się na boki.
- Możesz iść potańczyć z innymi,
jeśli chcesz – powiedziałam, na wpół dając mu do zrozumienia, że nie potrzebuję
jego towarzystwa przez całą imprezę, a na wpół chcąc, by on również dobrze się
bawił. Ja planowałam przesiedzieć tę zabawę na kanapie, gdy tylko znajdę wolne
miejsce. – Będę tutaj cały czas…
Kiwnął głową i obejrzał się,
patrząc na grupę ludzi skaczących po korytarzu. Posłał mi niepewny uśmiech na
pożegnanie i odszedł w ich kierunku. Już po chwili tańczył razem z nimi, nie
przejmując się tym, że byli mu kompletnie obcy. Trochę mu zazdrościłam, bo ja
bym tak nie potrafiła. Przynajmniej nie na trzeźwo…
Zauważyłam pusty fotel i
stwierdziłam, że nada się jeszcze lepiej niż kanapa, ale kiedy ruszyłam w jego
stronę, wysoki, szczupły chłopak o ciemnych, pokręconych włosach i bladej
karnacji zajął moje upatrzone miejsce. Nawet mnie nie dostrzegł, ale w tej
samej sekundzie, w której go zobaczyłam, wiedziałam kim jest. Był ostatnią osobą,
którą spodziewałabym się tutaj zobaczyć.
Nie wiedziałam co robić – podejść
i spróbować z nim porozmawiać, czy ukryć się na drugim końcu domu. Spróbowałam
drugiej opcji i wyszłam do kuchni. Już po drodze ktoś wcisnął mi czerwony kubek
na modłę amerykańską z przezroczystym, gazowanym płynem w środku. Była to
dziewczyna, którą kojarzyłam z pracy, więc z uśmiechem przyjęłam napój i
zniknęłam w kuchni.
Przy blacie kilka osób nalewało
sobie wódki do kubków z jakimś ciemnym płynem w środku, który prawdopodobnie
był Coca Colą. Stanęłam koło nich, a kiedy jeden z chłopaków podniósł butelkę
patrząc się na mnie pytająco, pokręciłam głową i wymownie wskazałam na kubek w
swojej dłoni. Upiłam łyka i przekonałam się, że był to szampan. Nie miałam
pojęcia, kto normalny przyniósł szampana na studencką imprezę, ale byłam mu za
to wdzięczna.
Po dwudziestu minutach mój kubek
był pusty, a ja zmęczona ciągłym odmawianiem ludziom, który proponowali mi,
żebym się z nimi napiła. Wróciłam do salonu mając nadzieję, ze Tajemniczy Chłopak
zniknął, ale ku mojej irytacji, ten wciąż siedział w czerwonym, eleganckim
fotelu, który nijak nie pasował do wystroju całego mieszkania. Podejrzewałam,
że Oliver albo któryś z jego kumpli po prostu znaleźli go na śmietniku i
przywlekli tutaj, żeby mieć na czym siedzieć.
- Nie radziłbym. – Usłyszałam
męski głos koło siebie i obróciłam się szybko, zaskoczona. Noah stał obok i
posyłał mi rozbawione spojrzenie.
- Czego byś mi nie radził? –
Uśmiechnęłam się do niego mimowolnie. Mimo naszej przeszłości nie czułam
żadnego skrępowania rozmawiając z nim. Od razu pomyślałam o Marku, z którym
krępujące było nawet milczenie, chociaż łączyło nas jeszcze mniej niż mnie i
Noah jakiś czas temu.
- Próbować z tym tutaj – szepnął,
kiwając głową w stronę Tajemniczego Chłopaka.
- Wiesz kim on jest? – Zdziwienie
było aż nadto wyraźne w moim głosie.
- Przechodzi tutaj czasami i
wyrywa po dwie, trzy dziewczyny. Nie na raz! – zaśmiał się Noah. Wymusiłam
uśmiech, chociaż za bardzo intrygowała mnie historia Chłopaka, by zwracać uwagę
na żarty bruneta. – Zazwyczaj zabiera je do któregoś z pokoi na górze. Zdążył
wyrobić sobie już reputację chociaż zaczął się tutaj pojawiać niecały miesiąc
temu. Dziewczyny jednak wciąż do niego lgnął, jak gdyby był bóg wie czym…
- Zazdrosny? – zaśmiałam się, a
kiedy Noah żartobliwie przewrócił oczami, posyłając mi krzywy uśmiech,
odwróciłam spojrzenie na chłopaka. W przeciwieństwie do Noah doskonale
rozumiałam, dlaczego dziewczyny tak „lgnął” do tego gościa. Był niesamowicie
atrakcyjny.
- Wiesz, że nie jestem
zainteresowany żadną dziewczyną, której jedynym priorytetem jest spędzić noc z
gościem, który zapomni o niej godzinę później – mruknął Noah z czystą pogardą w
głosie. Miałam ochotę zapytać się go, czy to właśnie dlatego nie był
zainteresowany mną, ale postanowiłam nie rozdrapywać starych ran. Wolałam nie
myśleć o tym, że wciąż boli mnie to, że nie wyszło mi z Noah.
- Co o nim wiesz? – zapytałam,
nie mogąc powstrzymać swojej wrodzonej ciekawości. Na szczęście Noah nie
wydawał się specjalnie zaskoczony.
- Ma na imię James i chyba
skończył studia w tym roku, nie jestem pewien… Poza tym to niewiele można się od niego dowiedzieć, bo nie lubi
gadać. Podobno jest też dobry w łóżku, ale sam osobiście tego nie sprawdzałem…
- Noah posłał mi swój firmowy uśmiech, a ja zaśmiałam się z czystej uprzejmości
modląc się, bym nie zabrzmiała jak szczekający bakłażan. Wspomnienie
Tajemniczego Chłopaka w łóżku robiło ze mną dziwne rzeczy…
Chyba powinnam przestać nazywać
go Tajemniczym Chłopakiem skoro już poznałam jego imię. James. W sumie to
pasowało do niego.
Kątem oka widziałam, jak Jim
rozmawia z grupką jakichś dziewczyn w rogu pokoju, a Sophie wciąż była poza
zasięgiem mojego wzroku, więc nie miałam do kogo pójść, by zająć swoje myśli.
Stwierdziłam, że przyda mi się odrobinę świeżego powietrza i wyszłam na
zewnątrz oszklonymi drzwiami z tyłu domu.
Na podwórku było ciemno i
chłodne, a kilku zagubionych imprezowiczów siedziało na brzegu tarasu i
rozmawiało o czymś przyciszonymi głosami. Podejrzewałam, że tutaj przychodzili
ludzie, gdy łapali doła podczas imprezy.
Usiadłam z daleka od grupki
znajomych i popatrzyłam na swoje dłonie. Impreza praktycznie dopiero się
zaczynała, a ja już nie miałam co robić.
Nagle z domu wypadło dwóch
chłopaków szarpiących się za przepocone koszulę. Jeden z nich odrzucił kubek
pełen alkoholu, a zimna ciecz poleciała prosto na moją bluzkę i spodnie.
Zacisnęłam wargi, tłumiąc okrzyk wściekłości i szoku, czując jak na moich
rękach pojawia się gęsia skórka od chłodnego wiatru i przemoczonych ubrań.
Miałam ochotę wrzasnąć na nich,
ale żaden z nich nawet nie zauważył, że zostałam poszkodowana podczas ich
starcia. Nadal obrzucali się pięściami, tocząc się po tarasie w kierunku
niskich stopni prowadzących do ogrodu.
Wróciłam do domu w poszukiwaniu
łazienki. Nigdy wcześniej nie korzystałam tutaj z toalety, wiec nawet nie
miałam pojęcia, gdzie może się ona znajdować, ale stwierdziłam, że jakaś musi
się znajdować bliżej sypialni na piętrze, więc tam najpierw się udałam.
Pierwsze drzwi do jakich zapukałam były zamknięte na klucz, a ze środka
dobiegały mnie jednoznaczne odgłosy dwóch osób korzystających z szerokiego
łóżka stojącego pod ścianą. Podobnie było z drugimi drzwiami.
Trzecie były otwarte, ale za nimi
znajdowała się podłużna sypialnia z sześcioma osobami siedzącymi na podłodze i
palącymi trawkę z pustymi spojrzeniami utkwionymi przed sobą.
Za czwartym razem miałam
szczęście, bo gdy tylko zapukałam, usłyszałam odgłos spuszczanej wody, ale
osoba, która siedziała wewnątrz pomieszczenia wcale nie śpieszyła się by je
opuścić. Zaczęłam pukać bardziej natarczywie po kilku bezczynnych minutach
stania pod drzwiami do łazienki.
- Dobra, Boże… Już wychodzę –
usłyszałam niski, męski głos i ktoś w końcu przekręcił zamek w drzwiach.
Stanęłam twarzą w twarz z Jamesem.
- O, to ty – wyrwało się z moich
ust, po tym, jak odskoczyłam od niego, jak gdyby mógł mnie poparzyć.
- A to ty – warknął pod nosem i
obrzucił mnie nieprzyjaznym spojrzeniem. Szczerze, zdziwiłam się, że mnie
pamięta.
Odsunął się od drzwi, żebym mogła
wejść do środka, a kiedy zamknęłam je za sobą, zdobyłam się na zabranie oddechu
po raz pierwszy od kilku minut. W postawie chłopaka było coś, co przytłaczało
mnie znacznie bardziej niż byłam gotowa się do tego przyznać.
Po tym, jak przepłukałam koszulkę
i spodnie wodą i odrobinę je wysuszyłam ręcznikiem, który znalazłam złożony elegancko
w szafce obok wanny, stałam jeszcze kilka minut, wpatrując się w swoje odbicie
w lustrze. Moje włosy wciąż falowały się, spadając po moich ramionach, a
ciemno-brązowe oczy przyglądały mi się badawczo. Cienka kreska, którą zrobiłam
sobie eye-linerem odrobinę rozmazała się przy brzegach, ale zignorowałam to.
Otworzyłam drzwi łazienki, tylko
po to, by ponownie spotkać nieprzyjazne spojrzenie Jamesa, który stał tuż obok,
obierając się plecami o ścianę, jak gdyby czekał cały ten czas aż znowu się
pojawię. Stanęłam jak wryta.
- Musimy pogadać – powiedział chłodnym
tonem, który paraliżował mnie jeszcze bardziej, po czym otworzył najbliższe
drzwi obok łazienki i wskazał na nie podbródkiem. – Właź.
Nie odezwałam się ani słowem,
wchodząc do wskazanego pomieszczenia. Przez chwilę przeszedł mnie cień strachu,
gdy pomyślałam, że może James chce zamknąć się ze mną w tej sypialni, ale
odrzuciłam tę myśl, przypominając sobie, że jesteśmy do domu pełnym ludzi.
- Mam już dość twoich gierek i
udawania idiotki, więc po prostu powiedz mi kim jesteś i miejmy to z głowy – warknął,
kiedy stanęłam na środku niewielkiego, kwadratowego pokoju z wąskim łóżkiem w
rogu i wysoką lampą, jedynym źródłem światła w pomieszczeniu. James stał przy
drzwiach z założonymi rękami.
- Nie udaję idiotki –
powiedziałam urażona, chociaż mój głos nie był nawet w połowie tak silny, jak
Jamesa. – Naprawdę nie mam pojęcia o czym mówisz i, szczerze, zaczynasz mnie
przerażać…
James przyjrzał mi się badawczo,
unosząc delikatnie podbródek. Jego kolorowe tatuaże były teraz jeszcze lepiej
wyeksponowane, co odrobinę mnie rozpraszało.
- Więc nie wiesz, czym jesteś?
- Jestem człowiekiem! Chryste, o
co ci chodzi?! – wrzasnęłam, żałując, że pozwoliłam mu zabarykadować drzwi
swoim ciałem, bo miałam ochotę wybiec z tego pokoju, znaleźć Sophie i Jima i
ulotnić się z tej imprezy tak szybko, jak tylko się dało.
- Nie jesteś człowiekiem, już ci
to mówiłem – warknął James, robiąc krok w moją stronę. Cofnęłam się, zachowując
między nami taką samą odległość. Chłopak przesunął dłonią po włosach, w jego
spojrzeniu zobaczyłam przebłysk bezradności, ale równie dobrze mogłam to sobie
zmyślić. – Pamiętasz coś z wczorajszej nocy?
- Oczywiście. – Kiwnęłam głową,
nie odrywając od niego wzroku.
- Musimy porozmawiać, inaczej do
niczego wspólnie nie dojdziemy. – Jego głos był odrobinę spokojniejszy niż
jeszcze chwilę wcześniej, ale wciąż obawiałam się jego reakcji na każde moje
słowo. Nie czułam się komfortowo będąc sam na sam w pokoju z nim. Szczególnie
po tym, co powiedział mi Noah.
- Dlaczego tak ci zależy, żeby ze
mną porozmawiać? – Postanowiłam zaryzykować i spytać się go, chociaż wiedziałam
już, że nie będzie chciał mi odpowiedzieć.
- Bo… - zawahał się, odwracając
spojrzenie. – Bo nie wszystko jest takie, jak ci się wydaję, okay? Muszę ci
powiedzieć kilka rzeczy, ale najpierw musisz mi opowiedzieć wszystko, co się
ostatnio działo. Każde dziwne zdarzenie. Każdy niewytłumaczalny moment…
Milczałam, myśląc nad jego
słowami.
- Okay – westchnęłam w końcu. Nie
wiedziałam, dlaczego w ogóle zaczynam z nim tę rozmowę, ale czułam, że jeśli
nie przejdę przez to teraz, James będzie mnie męczył aż do skutku. – Co chcesz
wiedzieć?
- Najpierw opowiedz mi, co
widziałaś wczorajszej nocy – zażądał.
- Nie za wiele. To znaczy…
Zobaczyłam, jak leżysz w jakiejś uliczce i podeszliśmy, by sprawdzić, czy wszystko
z tobą w porządku, ale kiedy dotknęłam twojego ramienia ty… Obudziłeś się? –
zawahałam się, patrząc na niego pytająco. Nie wiedziałam, co konkretnie działo
się wtedy z Jamesem. Nic nie powiedział, tylko patrzył na mnie, czekając na
resztę mojej opowieści. – Wtedy te… duchy… zjawy, nie wiem… Widziałam tylko
cienie, ale podejrzewam, że to przez atak paniki. Po prostu nie mogłam zobaczyć
żadnych konturów. Walczyliście, a potem… Potem było ciemno i zniknęłam Sophie.
- Jak to zniknęła? – James po raz
pierwszy wydawał się zainteresowany tym, co powiedziałam.
- No, nie mogliśmy jej nigdzie
znaleźć, ale potem wróciła nad ranem do domu. Powiedziała, że błąkała się kilka
godzin po Londynie, aż w końcu trafiła do naszego mieszkania i poszła spać.
Oszczędziłam mu fragmenty, w
których Sophie zachowywała się jak kompletnie obca mi osoba i wymiotowała
wszędzie, ignorując mnie i Jima.
- Działo się jeszcze coś
dziwnego? – zapytał.
- A walczące cienie nie są dla
ciebie wystarczająco dziwne?
- Mówię poważnie. – Jego spojrzenie
było jeszcze chłodniejsze od tonu jego głosu. Był przystojny, ale charakteru mu
nie zazdrościłam.
Westchnęłam głośno i
opowiedziałam mu o szeptach i uczuciu, jak gdyby ktoś mnie obserwował, potem
przypomniałam sobie o przywidzeniach, które miałam w metrze i tego również
przed nim nie ukryłam. Zwierzałam się z moich najdziwniejszych odchyłów i sama
nie wiedziałam, dlaczego tak łatwo mi to przychodzi.
Gdy skończyłam James kiwnął głową
i spojrzał w podłogę.
- To niedobrze – szepnął do
siebie pod nosem.
- Tak uważasz? – rzuciłam z
sarkazmem i od razu tego pożałowałam, bo gdyby jego spojrzenie miało moc
zabijania, już bym nie żyła.
- Słuchaj – zaczął, ponownie
robiąc krok w moją stronę. Automatycznie chciałam się cofnąć, ale natrafiłam za
sobą na twardą ścianę. – To, że dzieją się teraz te wszystkie szalone rzeczy to
nie przypadek. Nie jestem pewien, co ty możesz mieć z tym wspólnego, ale
najwidoczniej wplątałaś się w coś, co może się dla ciebie bardzo źle skończyć.
- O czym ty mówisz? – zdołałam
tylko wydukać.
- Lepiej usiądź, bo to będzie
długa historia…
Jeju :D to opowiadanie bardzo wciąga. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. /Wiks
OdpowiedzUsuńDawaj następny xD To jest chyba najlepszy z dotychczasowych rozdziałów :p I jestem ciekawa tej historii ;)
OdpowiedzUsuńWięc ja już siedzę bardzo wygodnie ...
OdpowiedzUsuńI to jeden z tych rozdziałów, gdzie James w końcu jest spokojny i nie zachowuje się tak przerażająco idiotycznie!
Wybacz mi, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale niestety nie zdążyłam :o
Czekam na kolejny! :)x
Świetny rozdział! Nie mogę się doczekać opowieści Jamesa! Uwielbiam twój styl, czyta się rewelacyjnie :)) Agnes
OdpowiedzUsuń